Pod względem bezpieczeństwa tegoroczny festiwal „Taste of Chicago” był wyjątkowo spokojny, gorzej przedstawiają się dane dotyczące ilości odwiedzających. Tak niskiej frekwencji nie notowano od 1986 r. Po zakończonej w niedzielę 3 lipca imprezie restauratorzy skarżą się na spadek zysków, a organizator liczy straty.
W ocenie policji tegoroczny „Taste of Chicago” był jednym z najspokojniejszych miejskich festiwali w historii. W czasie 11-dniowej imprezy doszło do zaledwie kilku drobnych incydentów. Liczba aresztowań spadła o 50 proc., a ilość wydanych mandatów – o 20 proc. Nie odnotowano żadnego przypadku użycia broni palnej. Najgorzej pod tym względem było w czasie „Taste of Chicago” w 2008 r., kiedy to po pokazie fajerwerków 3 lipca z okazji Dnia Niepodległości w Parku Granta doszło do dwóch strzelanin. W jednej z nich zginął 19-letni mężczyzna. Policja łączyła te zdarzenia z porachunkami gangów.
Zarząd Parków Miejskich w Chicago, po raz pierwszy organizator imprezy, podał w środę, że tegoroczny "Taste of Chicago" odwiedziło 2,35 mln osób, czyli 300 tys. mniej niż w 2010 r. Tak małych tłumów nie widziano od 1986 r., kiedy festiwal odwiedziło ok. 1,68 mln osób - wynika z danych Stowarzyszenia Restauratorów w stanie Illinois. Od samego początku imprezy, czyli 1980 roku, najwięcej, bo ponad 3,6 mln ludzi, „Taste of Chicago” odwiedziło w latach 2006 i 2007.
Tegoroczna niska frekwencja przełożyła się na spadek zysków restauratorów. O stratach poinformował też Zarząd Parków Miejskich. W tym roku, by przyciągnąć wahających się restauratorów, którzy obawiali się mniejszych obrotów, obniżono im z 4 tys. do 3 tys. dol opłaty za stanowiska – powiedziała rzeczniczka tego departamentu Jessica Maxey-Faulkner.
Charles Robinson, właściciel restauracji „Robinson’s No. 1 Ribs”, specjalizującej się w serwowaniu żeberek, przyznał, że w porównaniu z ubiegłym rokiem sprzedaż spadła nawet o 30-40 procent. Robinson od lat odnotowywał największą sprzedaż na festiwalu. Jego zdaniem na niekorzyść „Taste of Chicago” działały w tym roku skrócone godziny, podczas których można było odwiedzać imprezę, brak pokazu fajerwerków oraz wielkich gwiazd na towarzyszących koncertach.
Niektórzy wendorzy skrytykowali także decyzję poprzedniej administracji burmistrza Richarda Daley’a, która nie zgodziła się na prywatyzację „Taste of Chicago”. Wszyscy inwestorzy chcieli wprowadzić opłatę w wysokości 10 dol. za wstęp. Władze miasta uznały to za niedpouszczalne. Zdaniem uczestników tegorocznej edycji imprezy płatna wejściówka byłaby lepszym rozwiązaniem, niż cięcia w budżecie na organizację „Taste of Chicago”.
Burmistrz Rahm Emanuel nie ma wątpliwości, że kulinarny festiwal powinien zostać na stale w kalendarzu imprez Chicago. Jego zdaniem warto się jednak zastanowić nad wprowadzeniem zmian, które mogą uatrakcyjnić imprezę.
„Możemy się zastanowić co zrobić lepiej, a nie czy w ogóle to robić” – powiedział Emanuel, który odwiedził „Taste of Chicago” w ubiegłą sobotę.
„Miałem okazję tam spotkać ludzi z Anglii, Australii, Kanady, Ohio, Oklahomy, Karoliny Północnej, ludzi z przedmieść, którzy przybyli do Chicago, by doświadczyć tego, co miasto ma najlepszego do zaoferowania”- dodał burmistrz.
W ubiegłym roku „Taste of Chicago” odwiedziło około 700 tys. osób mniej niż w 2009 r., kiedy w imprezie wzięło udział 3,35 mln osób. 21 proc. spadek frekwencji w 2010 r. wiązano z brakiem pokazu fajerwerków, który odbywał się 3 lipca. Po recesji miasto ucięło budżet na sztuczne ognie. Od dwóch lat pokaz fajerwerków z okazji Dnia Niepodległości odbywał się 4 lipca na Navy Pier.
Burmistrz Rahm Emanuel nie wyklucza, że władze miejskie powrócą do tradycji organizowania pokazu fajerwerków 3-ego lipca, ale dodaje, że wszytko zależeć będzie od sytuacji finansowej miasta.
Pod względem kulinarnym tegorocznym przebojem festiwalu „Taste of Chicago” okazały się indycze udka, których sprzedano 120 tys. Sporym powodzeniem cieszyły się także kurze skrzydełka, odwiedzający festiwal kupili ich ponad 57,6 tys. Sprzedano także 30 tys. tacos z wołowiną. Wśród słodkości królował słynny chicagowski sernik (Eli’s) – skonsumowanych zostało 50 tys. kawałków.
JT