----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

14 lipca 2011

Udostępnij znajomym:

Ilu pracowników miejskich potrzeba do wkręcenia żarówki?

Stary kawał, a właściwie jego nowa wersja przestaje śmieszyć, gdy okazuje się, że ma pokrycie w życiu. Dzięki spostrzegawczości jednego z mieszkańców oraz dziennikarzom telewizji CBS znamy odpowiedź na postawione w tytule pytanie. Brzmi ona: trzech.

Jeden to kierowca samochodu z roczną pensją w wysokości $70,408, który poza podwiezieniem ekipy na miejsce nic innego nie robi; drugi to pracownik podnoszony w koszu do góry i zmieniający żarówkę, zadaniem trzeciego jest obserwacja i ewentualne czuwanie nad bezpieczeństwem. W tym przypadku mężczyzna ten rozłożył fotelik turystyczny po lampą i odpoczywał w czasie pracy kolegi. Obydwaj pracownicy biorący udział w faktycznym procesie zmiany żarówki zarabiają rocznie po $84,968.

Tak wyglądająca akcję zatrudnionej przez Chicago ekipy ujrzał z okien swego biznesu właściciel sali bankietowej, na tyłach której dokonywano wymiany spalonej żarówki w lampie ulicznej. Zrobił kilka zdjęć i wysłał do dziennikarzy kanału CBS.

„Najbardziej zdenerwowałem się w momencie, gdy jeden z pracowników wyjął krzesełko, na którym usiadł – mówi John Kapusciarz – Przecież to ja za to płacę w formie podatków. Kiedy ujrzymy koniec takich nonsensów?”

Przez lata związki zawodowe nie pozwalały miejskim agencjom na zmianę przepisów dotyczących liczby osób wykonujących jakąś pracę i sposób jej wykonywania. Setki przepisów dotyczących każdej czynności i sposobów jej zabezpieczenia. Nowy burmistrz wspominał niedawno, że należy wprowadzić zmiany pozwalające na bardziej efektywne wykorzystanie pieniędzy miejskich i pracowników. Wydaje się, że dzięki zdjęciom wspomnianej ekipy otrzymał do ręki pierwszy argument.

Zwłaszcza, że prywatne firmy, zatrudniane na przykład przez niektóre sieci sklepowe i inne biznesy potrafią wymienić żarówkę wykorzystując tylko jednego pracownika.

„Widziałem jak robiono to na sąsiednim terenie należącym do Walgreens – mówi Kapusciarz – Jeden człowiek, jeden samochód. Do tego zrobił to błyskawicznie”.

 

Laurence Msall, przewodniczący The Civic Federation, po obejrzeniu fotografii stwierdził, że to najlepszy przykład odziedziczonej nieefektywności.

„Jeśli ktoś przynosi do takiej pracy rozkładany fotelik to znaczy, że nie spodziewa się dużo pracy – mówi Msall, którego organizacja już wcześniej zaproponowała ponad 600 mln. dolarów w budżetowych oszczędnościach – Burmistrz Emanuel i władze związkowe muszą usiąść przy jednym stole i zdać sobie w końcu sprawę z problemów finansowych miasta. Nie możemy w nieskończoność sztucznie utrzymywać wysokiego zatrudnienia, ponieważ nie potrafimy nawet go wykorzystać”.

Rzecznik chicagowskiego Departamentu Transportu przyznał, że odsiadywanie w krzesełku godzin pracy jest sprzeczne z zasadami pracy, w związku z czym przeprowadzone zostanie dochodzenie i ktoś zostanie ukarany. Dodał też, że sprawdzana jest wydajność wspomnianej ekipy danego dnia.

Wiele osób przekonanych jest jednak, iż nic z tego nie wyniknie. Okaże się bowiem, że trzech pracowników zarabiających razem rocznie prawie ćwierć miliona dolarów wykonało plan składający się z wymiany kilku żarówek podczas 8 godzinnej zmiany.

Rahm Emanuel unikał odpowiedzi na pytania zadawane przez dziennikarzy. Owszem, rozbawiło go nawiązanie do dowcipu znanego sprzed lat, ale poza standardowymi sformułowaniami typu „trzeba to zbadać”, czy „to niedopuszczalne”, nie zobowiązał się od zdecydowanych działań.

Nie może, gdyż jak poinformowała federacja związków zawodowych żadne negocjacje nie są obecnie prowadzone, a wszelkie umowy związane z praca i sposobami jej wykonania tracą ważność dopiero w 2017 r.

RJ



----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor