Stany Zjednoczone osiągnęły dozwolony ustawowo pułap zadłużenia: 14.3 miliarda dolarów. Rząd nie może już zaciągać więcej długów, wstrzymuje wszystkie inwestycje i staje się niewypłacalny. Kongres do 2 sierpnia musi podjąć decyzję czy podnieść ustawowy próg zadłużenia, w przeciwnym razie administracji zabraknie pieniędzy i stanie przed widmem bankructwa. Republikanie w Izbie Reprezentantów zapowiadają, że nie podniosą limitu długu bez zgody na przeprowadzenie cięć wydatków. Prezydent Obama i demokraci naciskają na podwyższenie podatków. Wydawało się, że nowy plan senatorów z obu partii, tak zwanej bandy sześciorga, będący w środę przedmiotem dyskusji w Kongresie, miał duże szanse na kompromis w sprawie podniesienia pułapu zadłużenia w Stanach Zjednoczonych. Dick Durbin rozwiewa jednak wszelkie złudzenia informując, że jest nieprawdopodobne, by jakikolwiek aspekt rozmów grupy sześciorga miałby być częścią rozszerzenia limitu zadłużenia.
Niewypłacalność rządu oznacza, że nie będzie on mógł spłacać należności posiadaczom amerykańskich obligacji skarbowych. Podejmując nadzwyczajne środki minister skarbu, Timothy Geithner ogłosił, że jego resort zawiesza inwestycje w fundusze emerytalne i rentowe pracowników administracji. Ma to na celu spłatę bieżących należności rządu wobec obywateli i wierzycieli bez zaciągania nowych długów do 2 sierpnia.
Tymczasem w Kongresie trwa do tej pory w tej kwestii impas, ponieważ posiadający większość w Izbie Reprezentantów republikanie uzależniają swą zgodę na podniesienie limitu zadłużenia od dokonania radykalnych cięć wydatków rządowych. Plan republikanów zakłada, że redukcje mają obejmować federalne fundusze ubezpieczeń zdrowotnych: Medicare, plan ubezpieczeniowy dla ludzi starszych, i Medicaid, pomoc dla najuboższych. Wraz z państwowych funduszem emerytalnym Social Security i zbrojeniami, pochłaniają one 83 procent budżetu.
Demokraci są, rzecz jasna, przeciwni redukcjom. Prezydent Obama przedstawił plan zmniejszenia deficytu, w którym proponuje cięcia wydatków, ale także podwyżki podatków. Republikanie zdecydowanie przeciwstawiają się jakimkolwiek podwyżkom podatków.
Banda sześciorga
Szansa na kompromis pojawiła się dopiero we wtorek, kiedy grupa sześciu senatorów, zarówno republikanów jak i demokratów, przedstawiła plan redukcji deficytu budżetowego o 3.7 miliarda dolarów. Zakłada on w ciągu 10 lat zarówno proponowane przez republikanów cięcia wydatków, ale także podwyżki podatków sugerowane przez demokratów. Plan bandy sześciorga przewiduje także zmiany kodeksu podatkowego, a w szczególności wprowadzenie jedynie trzech progów podatkowych i zmniejszenie podatków od osób indywidualnych i korporacji.
Zdaniem przywódcy republikańskiej większości w Izbie Reprezentantów, Erica Cantora, zdecydowanie przeciwnego polityce Obamy w sprawie deficytu i długu publicznego, plan może prowadzić do kompromisu. Przemawiając podczas wtorkowego briefingu Białego Domu prezydent pochwalił plan sześciu senatorów jako zbieżny z jego własnym podejściem do kwestii pułapu zadłużenia publicznego. Zakłada on zarówno cięcia wydatków jak i podwyżkę podatków w celu osiągnięcia redukcji deficytu i tym samym zagwarantowania poparcia Kongresu w kwestii podniesienia poziomu zadłużenia. Obama określił plan „bardzo znaczącym krokiem”, ponieważ odzwierciedlał on przyznanie przez demokratycznych senatorów, że programy świadczeń społecznych są częścią problemu, a także zrozumienie przez republikanów potrzeby podwyżki podatków. „Oto gdzie się znajdujemy”, stwierdził Obama podczas wtorkowego spotkania w Białym Domu. „Mamy demokratycznego prezydenta i administrację, która jest przygotowana do podpisania twardego pakietu, który zawiera zarówno cięcia wydatków, modyfikacje Social Security, Medicaid i Medicare, które wzmocnią te systemy i umożliwią im rozwój, ale także obejmuje komponent podatkowy.”
Plan jest autorstwa sześciu senatorów, którzy próbowali połączyć cięcia wydatków i podwyżkę podatków mogące uzyskać poparcie obu partii. Należą do nich senatorowie republikańscy Tom Coburn z Oklahomy, Saxby Chambliss z Georgii i Mike Crapo z Idaho, a także demokraci: Richard Durbin z Illinois, Kent Conrad z Północnej Dakoty i Mark Warner z Virginii.
Dług na żądanie
Ustalony przez prawo limit zadłużenia był historycznie rzecz biorąc bardziej elastyczny niż obecnie. Przed rokiem 1917 Kongres był zmuszony do zatwierdzenia pożyczek rządowych tyle razy ile było potrzeba. Wraz z nadejściem pierwszej wojny światowej ustawodawcy zgadzali się na większość pożyczek, o ile wysokość długu nie przekraczała ustalonego limitu. W obecnej sytuacji problem polega na tym, że wysokość zadłużenia osiąga prawnie dozwolony limit. Jego przekroczenie spowoduje utratę amerykańskiej zdolności kredytowej. Dług obejmuje zarówno zadłużenie publiczne, czyli pieniądze, które rząd jest winien indywidualnym inwestorom, zagranicznym rynkom, funduszom emerytalnym, itp, jak i akcje międzynarodowe – środki do zapłaty na rzecz różnych programów rządowych.
Znany publicysta i laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, Paul Krugman, określił stanowisko niechętnych podniesieniu limitu republikanów „szantażem”. Zdaniem amerykańskiego ministra skarbu, Timothy Geithnera, Kongres powinien jak najprędzej podjąć działania w celu zwiększenia ustawowego limitu zadłużenia. Według Geithnera pozwoli to na uniknięcie katastroficznych skutków ekonomicznych dla Amerykanów, wzywa w liście do kongresmenów. Administracja federalna ostrzega przed wystraszeniem inwestorów i podniesieniem stóp procentowych, co zahamuje wzrost gospodarczy. Bankructwo amerykańskiej administracji jest zjawiskiem bezprecedensowym. Ministerstwo skarbu nigdy wcześniej nie było niezdolne do dokonania wypłat w konsekwencji osiągnięcia pułapu zadłużenia. W sytuacji kontrowersyjnego ożywienia gospodarczego opierającego się w dużej mierze na ekonomicznej stabilności Stanów Zjednoczonych, kwestia podniesienia zadłużenia może podrażnić międzynarodowe rynki finansowe, dowodzą wszystkie strony konfliktu strasząc jednocześnie nadciągającą katastrofą ekonomiczną.
Ekonomiczna zagłada?
Warto jednak przyjrzeć się aktorom przedstawienia. Są nimi przede wszystkim największe amerykańskie banki, które, między innymi, sprowadziły na nas wielką recesję, po czym skorzystały na wykupieniu z bankructwa o wartości $1 biliona. Tym razem ostrzegają przed jeszcze bardziej tragicznymi konsekwencjami, jeśli nie zostanie podniesiony pułap zadłużenia. W liście do ministra skarbu, Timothy Geithnera z dnia 25 kwietnia, Matthew E. Zames, dyrektor JPMorgan Chase, przywoływał finansową apokalipsę, która niechybnie nastąpi, jeśli rząd amerykańskim nie będzie mógł zaciągnąć kolejnej miliardowej pożyczki. Tydzień temu 300 liderów amerykańskich korporacji wystosowało podobne ostrzeżenia.
Przedsiębiorstwa przerażone perspektywą niezdolności kredytowej Stanów Zjednoczonych wywierają nacisk na swych najbliższych przyjaciół – konserwatywnych republikanów niechętnych podwyższeniu pułapu pożyczkowego. Amerykańska Izba Handlowa, Krajowy Związek Wytwórców i Forum Usług Finansowych są wśród tych, którzy ostrzegają, że niezdolność do podniesienia pułapu pożyczkowego spowoduje wzrost stóp procentowych, doprowadzi do załamania się giełdy papierów wartościowych, zniszczy banki i wepchnie nas w jeszcze większą recesję. Wymaga to ogromnego tupetu ze strony tych, którzy są odpowiedzialni za obecne kłopoty, a którzy zostali wykupieni za publiczne pieniądze, by głosić ekonomiczną zagładę. Ich ostrzeżenia są tym trudniejsze do przełknięcia, że robiąc to, co mogą by przedłużyć kryzys, siedzą na górach gotówki. Według Associated Press, amerykańskie przedsiębiorstwa zgromadziły $1.9 bilionów gotówki. Howard Silverblatt, wyższy rangą analityk w Standard & Poor, stwierdza, że największe przedsiębiorstwa, które znajdują się w pierwszej pięćsetce wielkich biznesów, są w posiadaniu $940 gotówki.
O ile rząd Stanów Zjednoczonych może być przedmiotem uzasadnionej krytyki za próbę wydania ostatniego centa, to korporacyjna Ameryka powinna zostać pociągnięta do odpowiedzialności za środki, których odmawia Amerykanom chcącym zainwestować, kupić domy i robić wszystko to, co kresuje zatrudnienie.
Weźmy dla przykładu banki, które mają się zupełnie nieźle, ale które to zredukowały, zamroziły i unieważniły linie kredytowe właścicieli nieruchomości bez przeprowadzenia inspekcji domów. JPMorgan, jak dowodzi proces, który wkrótce rozegra się przed sądem chicagowskim, zamroził linie kredytowe wkrótce po tym jak zaakceptował $25 miliardów wykupu przez rząd amerykański, który bank do tej pory spłacił. Oczywiście banki i inne przedsiębiorstwa funkcjonujące na wolnym rynku robią, co muszą w obronie swych interesów, niekoniecznie po to by robić konsumentów w balona lub zdławić gospodarkę. Ale na jedno wychodzi.
Kto jest odpowiedzialny za deficyt federalny?
W przeszłości podnoszenie pułapu pożyczkowego było jedynie kwestią formalną. Pułap był podnoszony niemal 100 razy odkąd został ustanowiony i wzrósł z mniej niż $1 biliona w latach 1980. do $6 bilionów w latach 1990. Ostatnim razem podniesiono go w lutym ubiegłego roku. CNN donosi, że poziom pułapu zadłużenia został podniesiony w Stanach Zjednoczonych 74 razy od marca 1962 roku i 10 razy od roku 2001. Ustawodawstwo mające na celu podniesienie pułapu pożyczkowego zwykle powodowało partyjne pozerstwo i oskarżenia o fiskalną odpowiedzialność, ale zwykle obywało się bez tragedii. Tym razem jest inaczej.
Obecna debata o narodowym długu, najwyższym w ostatnich 50 latach biorąc pod uwagę rozmiar amerykańskiej ekonomii, stała się częścią większej dyskusji na temat redukcji budżetu. Rozgrywa się ona wokół dwóch niepopularnych rozwiązań: ostrych cięć programów pomocowych sponsorowanych przez rząd i poważnej podwyżki podatków. Republikanie warunkują swą zgodę na podwyższenie pułapu zadłużenia przyzwoleniem Białego Domu na większe redukcje wydatków. Administracja Obamy odrzuca pomysł włączenia redukcji wydatków i innych reform budżetowych w ustawodawstwo dotyczące podwyżki pułapu zadłużenia, dowodząc, że zapewnienie rządowej wypłacalności jest zbyt ważne by warunkowało inne kwestie.
Plan wydatków przedstawiony w Kongresie przez prezydenta Obamę w lutym bieżącego roku obejmuje podwyżkę pułapu długu o niemal $2.2 biliony po to tylko by zapewnić przetrwanie kraju w nadchodzącym roku. Według najbardziej ascetycznej propozycji zaaprobowanej przez republikanów w ubiegłym tygodniu, rząd wymagałby około $1.9 biliona świeżej gotówki do października 2012, na miesiąc przed następnymi wyborami prezydenckimi.
Odpowiedź na pytanie, dlaczego Stany Zjednoczone są tak bardzo zadłużone ma niewątpliwie podtekst polityczny, ale wśród głównych przyczyn zadłużenia wymienia się koszty wojny w Iraku i Afganistanie, a także cięcia podatkowe, co doprowadziło do $4.36 bilionów długu za prezydentury George W. Busha, oraz ekonomiczny pakiet stymulacyjny i zmniejszone dochody z podatków podczas recesji za czasów prezydentury Obamy, kiedy poziom zadłużenia osiągnął 43.9 bilionów.
Plan tak zwanej bandy sześciorga przyćmił planowane głosowanie and planem określonym jako „cut, cap, and balance” w opanowanej przez republikanów Izbie Reprezentantów. Obejmował on obcięcie i wprowadzenie limitu na wydatki federalne, a ponadto wymagałby uchwalenia przez Kongres poprawki budżetowej do Konstytucji jako warunku wstępnego wobec wyższego pułapu zadłużenia. Projekt ustawy „cut, cap, and balance” miał charakter symboliczny, jako że miał niewielkie szanse na zatwierdzenie przez Senat i był zaaranżowany przez republikanów przeciwnych podwyższeniu pułapu zadłużenia. Obama zapowiedział, że zawetuje propozycję ustawy.
Prezydent oświadczył, że nowy plan sześciorga senatorów „nie odpowiada w doskonały sposób niektórym z podjętych przeze mnie działań, ale myślę, że gramy na tym samym boisku”. Biały Dom zasygnalizował, że porozumienie jest potrzebne przed piątkiem by Kongres miał wystarczająco dużo czasu na zatwierdzenie propozycji legislacyjnej.
Senator Dick Durbin informuje jednak, że ostateczny termin zakończenia ustaleń w sprawie pułapu zadłużenia przypadający na 2 sierpnia uniemożliwia działania legislacyjne. Durbin oświadczył w czwartek, że jest nieprawdopodobne, by jakikolwiek aspekt rozmów grupy sześciorga stałby się częścią rozszerzenia limitu długu.
W czwartek po południu w prasie pojawiły się przecieki sugerujące, że Obama pracuje nad porozumieniem z przewodniczącym Izby, Johnem Behnerem. Umowa ma podnieść limit zadłużenia i ma obejmować $3 biliony cięć w ciągu 10 następnych lat, ale wykluczać podwyżkę podatków. Biały Dom zaprzecza jakoby jakiekolwiek porozumienie było w najbliższym czasie możliwe. Nie uzgodniono niczego dopóki nie ma zgody co do wszystkiego, odpowiadają enigmatycznie Biały Dom i przewodniczący Izby.
Na podst. „Washington Post”, „Chicago Tribune” oprac. Ela Zaworski