27-letnia Samantha Vasich postanowiła zostać strażakiem. Zdała egzamin teoretyczny i przystąpiła do sprawnościowego, po którym otrzymała odpowiedź odmowną. Kobieta doszła do wniosku, że padła ofiarą dyskryminacji ze względu na płeć ze strony chicagowskiego Departamentu Straży Pożarnej. Uważa też, że test sprawnościowy nie jest w ogóle potrzebny, by zostać dobrym strażakiem.
Jeszcze nie przebrzmiały echa prowadzonej przez wiele lat sprawy sądowej przeciwko Chicago Fire Dept. oskarżonego o dyskryminację mniejszości rasowych podczas egzaminów – odszkodowanie dla kilkuset niedoszłych strażaków wyniesie kilkadziesiąt milionów dolarów – a już do sądu trafia kolejny pozew, tym razem dotyczący płci aplikantów.
W departamencie nie pracuje wiele pań, jest ich jednak 116, czyli ok. 2% wszystkich strażaków. Pierwszą kobietę w tym zawodzie miasto zatrudniło już ponad dwadzieścia lat temu, więc wydawać by się mogło, że wszelkie przeszkody zostały już dawno zlikwidowane. Według Samanthy Vasich tak nie jest.
Pięć lat temu postanowiła zostać strażakiem. Zgłosiła się i zdała pierwsze, pisemne egzaminy do akademii przygotowującej do zawodu. Kolejne miały dotyczyć jej fizycznej sprawności i składały się z testów: siły i wytrzymałości ramion, siły i wytrzymałości mięśni nóg, noszenia ciężkiego strażackiego węża oraz przenoszenia ciężkiego plecaka na wysokiej drabinie. Wszystkie zostały skonstruowane tak, by ocenić przydatność do strażackiego zawodu, w którym siła i wytrzymałość często decydują o życiu lub śmierci.
Vasich wynajęła osobistego trenera przygotowującego ją do poszczególnych elementów testu. Nosiła kamizelkę wypełnioną ciężarami podczas ćwiczeń na schodach i nosiła worek piasku wokół sali gimnastycznej przygotowując się do testu na noszenie strażackiego węża. Przeczytała odpowiednie książki i wielokrotnie obejrzała wideo wysyłane przez straż pożarną wszystkim aplikantom dotyczące wymagań na egzaminie.
13 stycznia 2010 r. przystąpiła do testu sprawnościowego. 3 tygodnie później otrzymała list z informacją, że nie zostanie przyjęta.
„Na egzaminie wykonałam wszystkie zadania – mówi Vasich – Nie mogłam uwierzyć, gdy przeczytałam list. Byłam pewna, iż to pomyka”.
Mimo ponawianych pytań miasto nie było w stanie poinformować jej, których elementów egzaminu nie zaliczyła. Kobieta doszła więc do wniosku, że podczas przyjęć decydującym czynnikiem okazała się jej płeć. We wtorek złożyła przeciw chicagowskiemu departamentowi pozew w sądzie. Liczy, że przyłączą się do niego inne kobiety odrzucone w przeszłości na egzaminach sprawnościowych.
W pozwie zaznacza, że test wytrzymałościowy nie tylko dyskryminuje kobiety, ale również nie ma nic wspólnego z późniejszym zawodem strażaka. Uważa, iż nie ma potwierdzonej naukowo zależności pomiędzy badanymi umiejętnościami, a dobrym wykonywaniem zawodu strażaka.
Reprezentująca ją prawnik, Marni Willenson, porównała ten zawód do wojska.
„Kobiety od dawna pełnią znaczącą rolę w formacjach militarnych. Obsługują artylerię i wykonują inne czynności do tej pory zlecane głównie mężczyznom. Mimo to wojsko nie liczy ile razy kobieta jest w stanie podciągnąć się na drążku przed wpisaniem jej na listę żołnierzy i nie nakazuje wykonywania żadnych niepotrzebnych ćwiczeń, które mogłyby przeszkodzić w zaciągu do armii – mówi Marni Willenson – Zamiast tego wojsko przepuszcza wszystkich przez podstawowy trening pozwalający na późniejsze wykonanie zadania. Jeśli kobieta może bronić kraju, może też gasić pożary w Chicago”.
Samantha Vasich w pozwie domaga się, by miasto przyjęło inne sposoby testowania kandydatów do straży pożarnej, przyjęło do pracy w tym zawodzie odrzucone w przeszłości kobiety i zapłaciło im zaległe wynagrodzenia od dnia, w którym zdawały egzamin.
Nie byłby to pierwszy raz, gdy chicagowski departament zostałby zmuszony przez sąd do podobnej wypłaty – jeśli oczywiście ława przysięgłych uzna racje zawarte w pozwie. Dwa miesiące temu CFD przegrał ostatecznie rozprawę dotyczącą dyskryminacji kandydatów należących do mniejszości rasowych. Sąd federalny nakazał zatrudnienie 111 czarnoskórych strażaków odrzuconych na egzaminach w 1996 r. i wypłatę ponad 30 milionów dolarów w zaległych pensjach i odszkodowaniach.
Samantha Vasich i reprezentująca ją kancelaria prawna liczą na podobne zakończenie sprawy. Na razie straż pożarna nie komentuje pozwu, a Departament Prawa przegląda dokumenty i ocenia zasadność skargi.
RJ