Kongresman Joe Walsh, republikanin popierany podczas niedawnych wyborów przez Tea Party, zdobył fotel w Waszyngtonie nawołując do odpowiedzialności finansowej i krytykując wydatki administracji. Okazuje się, że prywatnie Walsh nie radzi sobie z własnymi zobowiązaniami. Była żona polityka domaga się sądownie ponad $100,000 w zaległych alimentach za trójkę dzieci, a dom polityka przejęty został przez bank.
Reprezentujący nasz stan w Kongresie Walsh należy do najbardziej zagorzałych krytyków prezydenta Obamy i jego polityki finansowej. 49-letni polityk wygrał ubiegłoroczne wybory w swoim okręgu niewielką różnicą głosów. Obiecywał ograniczenie wydatków w Waszyngtonie, promował konserwatywne wartości, wśród których obok niskich podatków znalazła się rodzina. Ostatnio należy do najgłośniejszych krytyków Baracka Obamy i propozycji podniesienia pułapu wydatków.
„Panie prezydencie, proszę przestać kłamać – mówi w krótkim filmie wideo opublikowanym w internecie w ubiegłym miesiącu – Nie zna pan wstydu?”
Okazuje się jednak, że własnych spraw finansowych i zobowiązań wobec byłej już rodziny tez nie potrafi uregulować. W grudniu ubiegłego roku do sądu wpłynął pozew od byłej żony, która domaga się 117,437 dolarów w zaległych alimentach dla siebie i trójki dzieci.
Kobieta twierdzi, że jej były mąż pożyczył własnej kampanii wyborczej $35,000 i wziął długie, kosztowne wakacje, jednak nie było go stać na spłatę alimentów podobno ze względu na brak pracy w danym momencie.
Walsh twierdzi, że prawie doszedł do ugody z żoną, a jego prawnik zapewnia, iż chodzi o mniejsze pieniądze.
„Nie zgadzam się z sumą jakiej domaga się była żona – mówi adwokat Walsha – Mój klient nie zarabiał wiele zanim został politykiem. Miał podobne problemy ze spłatą alimentów jak każdy inny mężczyzna w podobnej sytuacji”.
Problemy finansowe kongresmena ujrzały światło dzienne już zeszłym roku, podczas kampanii przedwyborczej. Jeden z pracowników jego biura mówił, że Walsh „wydaje, wydaje i wydaje pieniądze bez kontroli”. Inny zwolnił się i pozwał go o $20,000 w zaległym wynagrodzeniu. Dwóch innych członków komitetu wyborczego zwolniło się również i poinformowało o nieprawidłowościach w oficjalnych informacjach finansowych kandydata, między innymi dotyczących odebrania domu przez bank, czy zatajenia kilku upomnień drogowych. Wiadomo też o kilku czekach bez pokrycia wystawionych przez Walsha, między innymi na rzecz republikańskiej kampanii wyborczej.
Obecna sprawa poważnie szkodzi wizerunkowi polityka i obniża jego notowania w Waszyngtonie. Niektórzy nazywają go hipokrytą. Jego rzecznik prasowy przekonuje, iż skargi pracowników podczas kampanii wynikały z ich niezadowolenia, a sprawa odebrania domu dużo kongresmena nauczyła.
RJ