----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

04 sierpnia 2011

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

Telefon, który zadzwonił wtorkowym rankiem przyniósł propozycję nie do odrzucenia: właśnie przyleciał artysta z Indii. Zatrzyma się krótko, jutro zagra koncert w naszym ośrodku, ale ma dzisiaj wolne przedpołudnie, więc chętnie spotka się z dziećmi: zagra, porozmawia.

Letnie warsztaty muzyczne w Camp Vista (Wisconsin) to już tradycja Akademii Muzyki im. I.J. Paderewskiego. Wakacyjny czas dzieci trzeba wykorzystać twórczo – skierować ich energię w pozytywną stronę. Wbrew powszechnym opiniom, dzieci latem chętnie się uczą, eksperymentują, odważnie podejmują nowe wyzwania. Program tygodniowego pobytu w lesie nad jeziorem przewiduje ćwiczenie na instrumentach, wykłady – rozmowy o muzyce, wspólne próby, śpiewanie, ale też i gimnastykę, trening sprawnościowy, relaks i zabawę, pływanie, kajaki, rowery wodne, spacery po lesie, filmy itp. Tak zdobyta wiedza i umiejętności będą procentować w szkole i w domu, bo każdy jest tu odpowiedzialny za własną pracę i jej efekty, co wymaga osobno pracy nad sobą.

Jesteśmy daleko od miast i osiedli, tym bardziej propozycja wydaje się niezwykła. Spotkanie z muzykiem z dalekich Indii  to niezwykła szansa – poszerzenia wiedzy, poznania nowej kultury, posłuchania na żywo muzyki z innej części świata. Na temat muzyki indyjskiej wiemy bardzo niewiele. Choć kultura Indii nie jest nam obca, dla nas wszystkich będzie to pierwszy kontakt na żywo z muzyką tego kraju.

Godzinę później poznaliśmy artystę, którego każdy z nas zapamięta na całe życie.

Przywitał nas szeroki uśmiech i wesołe, czarne oczy. Czuliśmy, jak jego uważne spojrzenie wędruje po naszych twarzach. Długie włosy spięte z tyłu głowy, łososiowa koszula w indyjskie wzory, dżinsy. Szczupły, porusza się lekko, zgrabnie. “Dziękuję, że zechcieliście mi poświęcić Wasz czas” – powiedział wyjmując z obszytego dziesiątkami flag i znaków futerału gitarę, która przykuwa naszą uwagę. Rzucamy się z okrzykiem zdumienia w stronę sceny, przepychając jeden przez drugiego. Najwidoczniej przyzwyczajony do takich zachowań muzyk podsuwa nam instrument bliżej. Zdumienie ustępuje zaciekawieniu – padają wykrzykiwanie jednocześnie pytania. Nie można się dziwić – to jedyna na świecie gitara stanowiąca połączenie gitary klasycznej, harfy i instrumentów perkusyjnych…

Oto historia jednego z najwspanialszych, najbardziej niezwykłych artystów na świecie tak niezwykła, że słuchać jej i dotknąć wydaje się prawie nierealne.

Benny urodził się w Bangalore, w Indii w zamożnej rodzinie. Jego ojciec był naukowcem National Aerospace Laboratories, mama dyrektorem dużej sieci radiowej (Far East Broadcasting Associates of India). Jako pierworodny syn, miał dziedziczyć po ojcu nie tylko dobra, ale i funkcję głowy rodziny. Oczekiwano, że pójdzie w ślady ojca kontynuując naukowe tradycje, będąc wzorem dla siostry i braci, zapewniając rodowi wysoką pozycję społeczną i dobrobyt. Niestety, bardzo wcześnie okazało się, że dziecko jest słabe, chorowite. Silne ataki astmy, osłabiony system immunologiczny, leczenie dużymi dawkami kortizonu, artretyzm, utrata 60% wydolności płuc – wszystko to uniemożliwiało chłopcu prawidłowy rozwój i spełnienie oczekiwań rodziny. Był dla nich wielkim rozczarowaniem, żył pod ogromną presją, z którą sobie nie radził. Popadł w depresję. Był codziennie bity, ponieważ przynosił wstyd. W 15-tym roku życia posłano go na lekcje gitary. “Nie przychodź więcej – nie nadajesz się do nauki muzyki”- usłyszał. Czuł się bezużyteczny, nie zdolny do niczego. W wieku 16 lat próbował popełnić samobójstwo… “I was the most useless, uncreative, unwanted child of my family. At 16, I wanted to commit suicide.” – wspomina. Właściwie lekarze i tak nie dawali mu szansy na długie życie. Mówią dzisiaj, że jest przykładem medycznego cudu – nie powinien żyć...

Ciąg dalszy za tydzień

Barbara Bilszta



----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor