----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

11 sierpnia 2011

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download

Oprócz stałych pensji legislatorzy otrzymują dniówkę za każdy dzień obecności na sesji w Springfield i zwrot wszelkich kosztów podróży do stolicy naszego stanu. Te dodatkowe opłaty przekroczyły w ubiegłym roku $1.7 mln. Niektórzy zastanawiają się, czy podatnicy powinni w dalszym ciągu za to płacić.

Pensje i dodatki dla polityków zamknęły się w ubiegłym roku sumą $13.1 mln. Dodatkowe $1.709 mln podatnicy zapłacili im za każdy dzień obecności w Springfield – $111 dolarów za dobę na osobę – plus 39 centów za każdą milę przejechaną w drodze do i ze stolicy stanu.

„Chyba podatnicy spodziewają się, że sami pokryjemy koszty przebywania w Springfield, czy benzyny do naszych samochodów? – pyta reprezentant stanowy, republikanin Mike Tryon z Crystal Lake – Koszt pracy musi być zwrócony”.

Niestety, niektórzy właśnie tego oczekują. Twierdzą wręcz, że legislatorzy już są wynagradzani w wystarczającym stopniu za swą pracę.

„Większość ludzi sama płaci za benzynę zużytą na drogę do pracy i ponosi koszty eksploatacji samochodu. Sami pokrywamy wydatek na benzynę w drodze na lunch” – mówi Kristina Rasmussen, wiceprezydent pozarządowej organizacji Illinois Policy Institute.

Średnia pensja członka stanowego parlamentu to obecnie $74,185. Dokładając do tego średni zwrot kosztów przejazdów, czy zakwaterowania w czasie podróży w wysokości $9,292 można przyjąć, że legislator w naszym stanie otrzymuje w sumie $83,477. Tylko politycy w Kalifornii, Pensylwanii i Nowym Jorku dostają więcej. Warto też pamiętać, że według U.S. Census Bureau średni, roczny dochód przeciętnej rodziny w Illinois wyniósł w ubiegłym roku zaledwie  $53,966.

Trzeba przyznać, że w obliczu krytyki politycy w naszym stanie zmniejszyli w ciągu ostatnich dwóch lat zwrot kosztów dojazdu o 12 centów na każdej mili i obniżyli zwrot kosztów zakwaterowania o $28. Niektórzy zgadzają się, że można poczynić nieco większe oszczędności, wszyscy jednak zaprzeczają, by możliwe było całkowite zlikwidowanie tych dodatków.

„Zaproponowałem zmniejszenie zwrotów o 25% i wywołałem wielką burzę – wspomina Jack Franks z Izby Reprezentantów – Każdy na mnie krzyczał i nie dał mi dojść do słowa”.

Jack Frank znajduje się na ósmym miejscu pod względem zwrotu kosztów. Pokonuje długą trasę w drodze na posiedzenia i zwykle sypia wtedy w Springfield. Według niego największym wydatkiem jest nocleg, który często przekracza $70. Zaproponował on rozwiązanie podobne do stosowanego przez Stanowy Sąd Najwyższy, gdzie przybywający na rozprawy sędziowie sypiają w jednym budynku, nieco przypominającym akademik studencki.

Wystarczy spojrzeć na obecny rynek nieruchomości, by przekonać się, że jego propozycja jest rozsądna dla budżetu. W tej chwili można bowiem w Springfield zakupić siedem kompleksów apartamentowych po 125 mieszkań każdy w sumie za $3.3 mln. To tyle co 3 letni zwrot kosztów zakwaterowania polityków.

„To jedno z rozwiązań, nad którym możemy się zastanowić, ale należy wciąż szukać innych rozwiązań – mówi Carol Sente z Izby Reprezentantów dojeżdżająca do Springfield z Vernon Hills. W ubiegłym roku przejechała służbowo 10,385 mil za co zwrócono jej $4,050.

Najwięcej spośród 59 senatorów Illinois otrzymała w 2010 r. republikanka Pamela Althoff reprezentująca Crystal Lake – aż $11,351. Przeciwna jest dalszemu ograniczaniu zwrotu kosztów podróży i zakwaterowania, nie chce też sypiać w zakupionych przez stan kwaterach. Według niej starania o urząd publiczny nie powinny wiązać się z finansowymi wyrzeczeniami kandydata, czy jego rodziny.

Wiele osób, w tym również samych polityków uważa, że można czasami korzystać z pociągów i sypiać we własnych biurach, co niektórzy robią w obecnie. Zgadzają się, że stan nie ma teraz prawie 2 milionów dolarów na tego typu wydatki.

Jack Frank wierzy, że legislatorzy nie dopuszczają myśli o obniżeniu zwrotu kosztów, gdyż co najmniej połowa z nich traktuje urzędowanie jako jedyną i główną pracę. Tylko połowa zatrudniona jest gdzie indziej lub prowadzi prywatne biznesy. Przypomina jednak, że sesja legislatury trwa zwykle pięć miesięcy i składa się z trzech dni roboczych w tygodniu. Zawsze też pełnienie obowiązków legislatora było traktowane jako zajęcie dodatkowe.

„To powinna być praca na pół etatu” – przypomina Frank.

Nie wszyscy się z nim zgadzają twierdząc, że zajmują się sprawami stanu każdego dnia, nawet jeśli nie ma ich w biurze, w stolicy, czy przebywają na wakacjach.

RJ

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor