----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

11 sierpnia 2011

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download

Telefon, który zadzwonił wtorkowym rankiem przyniósł propozycję nie do odrzucenia: właśnie przyleciał artysta z Indii. Zatrzyma się krótko, jutro zagra koncert w naszym ośrodku, ale ma dzisiaj wolne przedpołudnie, więc chętnie spotka się z dziećmi: zagra, porozmawia.

Letnie warsztaty muzyczne w Camp Vista (Wisconsin) to już tradycja Akademii Muzyki im. I.J. Paderewskiego. Wakacyjny czas dzieci trzeba wykorzystać twórczo – skierować ich energię w pozytywną stronę. Wbrew powszechnym opiniom, dzieci latem chętnie się uczą, eksperymentują, odważnie podejmują nowe wyzwania. Program tygodniowego pobytu w lesie nad jeziorem przewiduje ćwiczenie na instrumentach, wykłady – rozmowy o muzyce, wspólne próby, śpiewanie, ale też i gimnastykę, trening sprawnościowy, relaks i zabawę, pływanie, kajaki, rowery wodne, spacery po lesie, filmy itp. Tak zdobyta wiedza i umiejętności będą procentować w szkole i w domu, bo każdy jest tu odpowiedzialny za własną pracę i jej efekty, co wymaga osobno pracy nad sobą.

Jesteśmy daleko od miast i osiedli, tym bardziej propozycja wydaje się niezwykła. Spotkanie z muzykiem z dalekich Indii  to niezwykła szansa – poszerzenia wiedzy, poznania nowej kultury, posłuchania na żywo muzyki z innej części świata. Na temat muzyki indyjskiej wiemy bardzo niewiele. Choć kultura Indii nie jest nam obca, dla nas wszystkich będzie to pierwszy kontakt na żywo z muzyką tego kraju.

Godzinę później poznaliśmy artystę, którego każdy z nas zapamięta na całe życie.

Przywitał nas szeroki uśmiech i wesołe, czarne oczy. Czuliśmy, jak jego uważne spojrzenie wędruje po naszych twarzach. Długie włosy spięte z tyłu głowy, łososiowa koszula w indyjskie wzory, dżinsy. Szczupły, porusza się lekko, zgrabnie. “Dziękuję, że zechcieliście mi poświęcić Wasz czas” – powiedział wyjmując z obszytego dziesiątkami flag i znaków futerału gitarę, która przykuwa naszą uwagę. Rzucamy się z okrzykiem zdumienia w stronę sceny, przepychając jeden przez drugiego. Najwidoczniej przyzwyczajony do takich zachowań muzyk podsuwa nam instrument bliżej. Zdumienie ustępuje zaciekawieniu – padają wykrzykiwanie jednocześnie pytania. Nie można się dziwić – to jedyna na świecie gitara stanowiąca połączenie gitary klasycznej, harfy i instrumentów perkusyjnych…

Oto historia jednego z najwspanialszych, najbardziej niezwykłych artystów na świecie tak niezwykła, że słuchać jej i dotknąć wydaje się prawie nierealne.

Benny urodził się w Bangalore, w Indii w zamożnej rodzinie. Jego ojciec był naukowcem National Aerospace Laboratories, mama dyrektorem dużej sieci radiowej (Far East Broadcasting Associates of India). Jako pierworodny syn, miał dziedziczyć po ojcu nie tylko dobra, ale i funkcję głowy rodziny. Oczekiwano, że pójdzie w ślady ojca kontynuując naukowe tradycje, będąc wzorem dla siostry i braci, zapewniając rodowi wysoką pozycję społeczną i dobrobyt. Niestety, bardzo wcześnie okazało się, że dziecko jest słabe, chorowite. Silne ataki astmy, osłabiony system immunologiczny, leczenie dużymi dawkami kortizonu, artretyzm, utrata 60% wydolności płuc – wszystko to uniemożliwiało chłopcu prawidłowy rozwój i spełnienie oczekiwań rodziny. Był dla nich wielkim rozczarowaniem, żył pod ogromną presją, z którą sobie nie radził. Popadł w depresję. Był codziennie bity, ponieważ przynosił wstyd. W 15-tym roku życia posłano go na lekcje gitary. “Nie przychodź więcej – nie nadajesz się do nauki muzyki”- usłyszał. Czuł się bezużyteczny, nie zdolny do niczego. W wieku 16 lat próbował popełnić samobójstwo… “I was the most useless, uncreative, unwanted child of my family. At 16, I wanted to commit suicide.” – wspomina. Właściwie lekarze i tak nie dawali mu szansy na długie życie. Mówią dzisiaj, że jest przykładem medycznego cudu – nie powinien żyć...

Gitara

Kiedyś znalazł starą gitarę. Założył do niej struny i zaczął grać. Uczył się sam, grając wiele godzin dziennie… Mówi, że poprosił Jezusa, aby był jego nauczycielem i przewodnikiem. Miał 21 lat, gdy ukończył seminarium duchowne, później uczył biblii w collegu i służył w miejscowych kościołach, jednak cały jego wolny czas wypełnia muzyka. Komponuje, buduje coraz to nowe odmiany gitary: np. gitarę o 34 strunach, gra. Stworzył własną, niepowtarzalną technikę wykorzystującą wszelkie możliwe sposoby wydobycia dźwięków. Przystąpił do światowej organizacji młodzieżowej “Youth with Mission” (YWAM), zaczął wyjeżdżać na misję, spotkania z młodzieżą, otrzymywał coraz więcej próśb o koncerty – najpierw lokalne, później z daleka. Nigdy nie podpisał żadnego kontraktu, nie zażądał żadnej zapłaty za koncert. Nie miał też pieniędzy na podróże. Wspomina: “Powiedziałem: Jeśli chcesz, Panie Boże, abym grał, pokierujesz moimi krokami i znajdziesz sposób, aby realizował się swój plan…”

Semi Classical and Soft Jazz.
Benny Prasad gra na siedmiu rodzajach instrumentów. Styl jego muzyki określa się jako pół klasyczny połączony z lekkim jazzem.
Kompozycje Bennyego nie są zapisywane – artysta nie zna zapisu nutowego. Poza tym – jak utrwalić takie bogactwo różnych efektów: tysiące barw, szmerów, stuków…

Skomponowanie i nauczenie się jednego utworu trwa około 2 tysięcy godzin. Pomysły mogą przychodzić w każdej chwili, w różnych sytuacjach. Często w samolocie, albo na lotnisku. Wyjmuje wtedy instrument i gra. Był już zapraszany do wszystkich krajów na świecie (w Polsce odwiedził Łódź i Kraków). Pobił światowy rekord: odwiedził wszystkie kraje świata (ponad 250) w 6 lat, 6 miesięcy i 22 dni. Zdarzyło mu się być w 3 krajach jednego dnia, a także zagrać koncerty w 16 krajach w ciągu jednego tygodnia. Latem 2006 roku Benny został zaproszony do Los Angeles, gdzie podczas festiwalu Hollywood Global Arts Gathering, wystąpiło ponad 400 artystów z 40 krajów świata. Jego koncert odbywał się na głównej scenie I podobnie, jak wszystkie koncerty, zakończył się owacją na stojąco.

Gra ponad 300 koncertów rocznie, zdarza się, że odwiedza w ciągu roku poad 80 krajów. Bierzemy do rąk paszport Bennyego – opasły, zszyty z 18 książeczek i podzielony na dwie części (nie mieściłby się w otworach okienek kontroli).

Zmęczenie? Nie, nigdy nie jest zmęczony.
Każde spotkanie z publicznością jest dla niego równie ważne, przemierza tysiące kilometrów, aby zgrać na pustyni, na biegunie, w więzieniu, w szpitalu, w domu dziecka. Jeździ nawet do wyjątkowo niebezpiecznych miejsc – “Nie boję się, – moje życie należy do Boga” mówi.

Benny Prasad Kandukuri grał na otwarciu Igrzysk Olimpijskich w Atenach i na otwarciu Pucharu Świata w Piłce Nożnej. Grał dla królów i dla prezydentów – i z wielką pasją zagrał dla grupy polskich dzieci z Chicago w Camp Vista. Pytaniom nie było końca – nasza długa, serdeczna rozmowa na zawsze przybliżyła nam muzykę gitarową, jazz i Indie. Słuchamy płyty “Tribute to the unknown God”, nagranej w 30 studiach w 16 krajach świata, z udziałem ponad 100 światowej sławy muzyków. Nie dostali wynagrodzenia, zagrali z własnej woli. Cieszy się ich szacunkiem i podziwem. Ma miliony fanów na całym świecie. Odzyskał miłość i szacunek rodziny, na której ogromnie mu zależało. Mam nadzieję, że moja muzyka i moja historia doda sił wszystkim, którzy wątpią w siebie, którzy nie widzą swojej szansy. Mam nadzieję, że uda mi się dodać sił i wiary w siebie zwłaszcza młodym ludziom, którzy dzisiaj tak często zatracają sens życia.”

Podczas otwartego koncertu w Camp Vista zaczął padać rzęsisty deszcz. Benny, który przemieścił swoje stanowisko tak, aby być bliżej ludzi – znalazł się w strugach deszczu. Organizatorzy natychmiast przynieśli płócienne zadaszenie. “Nie trzeba powiedział-wszyscy mokną – dlaczego ja miałbym korzystać z osłony. “ – powiedział, i poprosił o usunięcie dachu.

Barbara Bilszta



----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor