Chicagowscy policjanci mają doskonałą umowę o pracę. Dopuszcza ona 365 chorobowych dni wolnych na każde dwa lata pracy oraz co roku pełne wakacje i dni personalne. Niestety, niektórzy nadużywają tego przywileju.
Jedna osoba pojechała na zakupy, druga odbierała zamówiony obiad w restauracji, trzecia wybrała się na Karaiby. Wszystko w czasie, kiedy zgodnie z umową powinny przebywać w domu i leczyć się lub odpoczywać w związku z przyznanymi chorobowymi dniami wolnymi.
Umowa mówi też, że przed każdym wyjściem z domu w czasie choroby lub niedyspozycji osoba taka musi zadzwonić i poinformować o konieczności opuszczenia własnego mieszkania swego przełożonego. Dokumenty z dochodzenia wewnątrz chicagowskiej policji dowodzą, że nie robił tego nikt.
To tylko kilka przykładów spośród ponad 1800, jakimi zajmowała się specjalna komisja dochodzeniowa powołana w 2009 r. przez ówczesnego szefa policji miejskiej, Jody Weisa, do którego dotarły informacje o nadużyciach związanych z nieodpowiednim wykorzystaniem dni chorobowych.
W wyniku przeprowadzonego dochodzenia departament chce zwolnić z pracy 14 osób, kolejne 19 zostanie zawieszonych w czynnościach zawodowych na określony czas, a ponad 70 zostanie upomnianych w inny sposób.
„Zaraz po objęciu przeze mnie funkcji wielu oficerów zwróciło uwagę na nadużycia programu – mówi Weis, który obecnie prowadzi Chicago Crime Commission – Dochodzenie powołanego 3 lata temu Medical Integrity Unit wykazało, że większość oficerów przebywa na zwolnieniach lekarskich z rzeczywistych powodów. Jednak niewielka, nadużywająca przywileju część, została ukarana”.
Policjanci w Chicago mają wyjątkowe przywileje związane z dniami chorobowymi. Co dwa lata przysługuje ich 365. W 2009 r. policjanci wzięli w sumie 15,000 dni wolnych, co w przeliczeniu daje 11,6 na osobę. Dane za 2010 r. nie są jeszcze dostępne.
Alderman Anthony Beale z 9 okręgu miejskiego, były przewodniczący Police and Fire Committee, domaga się zlikwidowania tylu chorobowych dni wolnych dla policjantów, co pozwoliłoby burmistrzowi na spore oszczędności w wynoszącym $1.3 mln. budżecie departmanetu.
Nie zgadza się z tym wiceprezydent Fraternal Order of Police, Bill Dougherty.
„Jeśli porównamy przysługujące wolne dni chorobowe do zwykłego obywatela to rzeczywiście możemy powiedzieć, że jest ich bardzo dużo. Ale każdego roku połowa departamentu nie wykorzystuje nawet jednego” – mówi Dougherty.
Według niego program nadużywany jest tylko przez około 5% policjantów.
Janice Richard-Kamalu w 2009 r. odwiedziła lekarza, otrzymała lekarstwa na przeziębienie i wzięła chorobowe dni wolne od pracy. Wewnętrzne dochodzenie wykazało, że przez dwa kolejne dni w czasie swej choroby wychodziła na zewnątrz i odśnieżała wokół swego domu. Nigdy jednak, zgodnie z zaleceniem, o opuszczeniu domu podczas zwolnienia lekarskiego nie poinformowała zwierzchników.
Ówczesny szef policji domagał się jej zwolnienia. Rada podjęła jednak decyzję o 10 dniowym zawieszeniu, mimo, że kłamała w swych oświadczeniach. Zapewniała bowiem, że posesję odśnieżyli jej sąsiedzi, a ona w tym czasie była u lekarza. Jej prawnik przekonywał, iż prawo nie wymaga raportowania każdej trywialnej rzeczy, takiej jak odśnieżanie, czy wyjście z psem na spacer, z czym zgodzili się członkowie komitetu dyscyplinarnego policji.
„Pamiętajmy, że była przeziębiona. Nie miała uszkodzonego kręgosłupa, ani żadnego innego poważnego schorzenia” – przekonywał prawnik broniący jej przed komisją.
W najbliższych miesiącach Rada zajmować się będzie podobnymi przypadkami. Wśród nich policjantka, która podczas zwolnienia lekarskiego pojechała do centrum handlowego, a inna na zakupy spożywcze. Nie wiadomo też, czy utrzyma pracę policjantka, która podczas rzekomej choroby wyjechała na wakacje do Punta Cana na Karaibach, czy też policjant, który ze względu na wymyślony ból dłoni przez dwa tygodnie nie mógł posługiwać się bronią w związku z czym w ogóle nie przychodził do pracy.
RJ