Spokojna ulica, zamożna dzielnica w Palos Park na południowych przedmieściach Chicago. Duży, piękny dom o powierzchni ponad 3,000 stóp kwadratowych przed którym powiewają flagi Stanów Zjednoczonych i Polski. To właśnie tu rozegrała się w niedzielę tragedia, gdy 17-letni syn zamordował w nocy swych rodziców – Johna i Marię Granatów.
Według sąsiadów polskiego małżeństwa wybudowany w 1997 r. dom i otaczająca go, zadbana posesja były świadectwem umiejętności 44-letniego Johna Granata, który prowadził dobrze prosperująca firmę budowlaną, oraz pracowitości jego 42-letniej żony Marii. W nocy z soboty na niedzielę obydwoje zginęli z rąk własnego syna, który zadzwonił kilka godzin później na policję zawiadamiając, że znalazł rodziców „tonących we krwi”.
Podejrzenia detektywów od razu skierowały się w jego stronę. 17-latek, już oficjalnie oskarżony o morderstwo, hodował marihuanę wewnątrz domu, którą kilka tygodni temu odkryli rodzice, a następnie zniszczyli i zabronili podobnych praktyk w przyszłości.
Wtedy młody John Granat miał powiedzieć kilku swoim znajomym, że zamierza zabić swych rodziców. We wtorek stanął przed sądem powiatu Cook. Sędzia Peter Felince nie zgodził się na kaucję obawiając się ucieczki oskarżonego. Postawiono mu zarzut podwójnego morderstwa pierwszego stopnia.
Jak powiedział szeryf powiatu Cook, Tom Dart, w sypialni małżeństwa, gdzie znaleziono ciała, krew była wszędzie: na podłodze, ścianach, a nawet na suficie. W domu unosił się także zapach amoniaku albo chloru.
Obrażenia na ciele Johna Granata wskazywały, że postawny mężczyzna próbował bronić się przed synem. Detektywi oglądając miejsce zbrodni ocenili, że pomiędzy mężczyznami rozegrała się tam śmiertelna walka.
W trakcie przesłuchania siedemnastolatek oskarżony o zamordowanie rodziców zmieniał zeznania. Początkowo twierdził, że całą noc spędził w domu, a rano znalazł martwych rodziców w ich sypialni. Jednak jak ustalono opuścił dom, bo został w niedzielę około 5.18 rano zatrzymany przez policjantów z Palos Heights za stłuczone tylne światło. W jego samochodzie znaleziono później butelkę z wybielaczem i 4 tysiące dolarów w gotówce. Granat twierdził także, że spędził noc z przyjaciółmi, ale nikt tego nie potwierdził.
Sprawa tak okrutnego morderstwa pochodzących z Podhala Granatów wzbudza spore emocje. Zaszokowani są sąsiedzi rodziny, którzy znali ich syna. Nikt z nich nie może uwierzyć, że siedemnastolatek o wadze 140 funtów mógł w tak okrutny sposób zamordować rodziców.
„John był bardzo miłym dzieckiem” – powiedziała w rozmowie z gazetą Chicago Tribune sąsiadka Polaków Lisa Falkenburg. Dodała, że rodzina Grantów uchodziła w okolicy za bardzo ułożoną.
Zaszokowani są także nauczyciele ze szkoły Stagg High School, do której uczęszczał.
Szeryf powiatu Cook Tom Dart powiedział, że nastolatek miał "skomplikowane relacje” z rodzicami i z relacji świadków wynikało, że groził im śmiercią. Nie był nigdy karany, ani nie był leczony psychiatrycznie. Adwokat Johna Granata Rick Beuke powiedział, że nastolatek nie przyznał się do zamordowania rodziców.
Pogrzeb Johna i Marii Granatów odbędzie się w sobotę. Przed ich posiadłością przy 81 St. Court niedaleko Palos Park codziennie obok zdjęć małżeństwa układane są świeże kwiaty i zapalane znicze.
RJ