----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

15 września 2011

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download

Linie lotnicze co jakiś czas wyrzucają z samolotu pasażerów nie mieszczących się w standardowych fotelach. Pojawiło się w związku z tym kilka pozwów, ale większość z nich została odrzucona, w pozostałych decyzja pewnie będzie podobna.

Dlatego z wielkim zainteresowaniem przeczytałem doniesienie z Nowego Jorku o otyłym mężczyźnie, który zaatakował pierwszy. Nie czekając, aż pewnego dnia zostanie wyrzucony z restauracji pozwał jedną z nich do sądu za posiadanie, według niego, zbyt małych krzeseł. Muszę dodać, że waży on 300 funtów, a winna jest sieć znana z mikroskopijnych hamburgerów, White Castle. Więc może krzesła też były niewymiarowe?

Pozew jest nietypowy, gdyż do tej pory sieci szybkiej obsługi pozywane były za serwowanie potraw ze zbyt dużą liczbą kalorii, a tym samym powodowanie nadwagi, a nie utrudnianie jedzenia.

Wspomniany mężczyzna najwyraźniej nie dba o zawartość kaloryczną hamburgerów w White Castle, ale po prostu nie może w komfortowych warunkach ich spożywać. Zbyt małe krzesło odbiera mu całą przyjemność z posiłku.

Nie wiemy, jak zakończy się ta sprawa, ale podejrzewam, że podobnie jak wiele innych zostanie odrzucona. Zobaczymy.

White Castle może poprosi o pomoc zarząd McDonalda, który z każdym rodzajem pozwu sądowego już chyba miał do czynienia. Lody były za zimne, kawa zbyt gorąca, podłoga śliska, obsługa niegrzeczna, okienko dla samochodów zbyt wysokie. Oczywiście najwięcej dotyczyło samych potraw, które powodują nadwagę. Próbowano na wiele sposobów - indywidualnie i grupowo. Na szczęście do tej pory nikt w sądzie odszkodowania za otyłość od sieci szybkiej obsługi nie otrzymał. Co nie znaczy, że tak będzie zawsze. Wprawdzie w kilkunastu stanach istnieją przepisy prawne chroniące firmy spożywcze przed frywolnymi pozwami – Illinois jest jednym z nich od 2004 r. – ale w pozostałych takich barier nie ma. Poza tym zawsze pozostaje sąd federalny, działający ponad prawem lokalnym.

Dla prawników przemysł żywnościowy to okazja, jakiej nie mogą przepuścić. Zastąpi on wysychające już dochody z przemysłu tytoniowego, który wciąż płaci miliardy odszkodowań z czego około 3 procent trafia do rodzin ofiar nałogu papierosowego. Reszta rozpływa się w firmach prawniczych i budżetach stanowych.

Musiało jednak upłynąć kilkadziesiąt lat zanim rozprawa przeciw firmie tytoniowej możliwa była do przeprowadzenia. W przypadku sieci szybkiej obsługi też to pewnie kiedyś nastąpi, może już niedługo.

Departament Zdrowia nazwał niedawno otyłość plagą Ameryki, bo aż 65 procent mieszkańców ma nadwagę, z czego prawie jedna trzecia na tyle poważną, że może, a raczej będzie to miało konsekwencje zdrowotne.  Każdego roku wydajemy ponad $105 mld. w sieciach szybkiej obsługi, a co czwarta osoba odwiedza te miejsca każdego dnia. Jak widać podstawy do porządnego pozwu już istnieją, zwłaszcza, że obecna Pierwsza Dama przyłączyła się do walki z kaloriami i raczej nie protestowałaby przeciw ukaraniu jakiejś sieci. Według niej wszyscy powinniśmy jeść tylko ogórki i pomidory, najlepiej z koperkiem.

Niestety, kiedy jesteśmy głodni to o wiele łatwiej wyczuwamy w powietrzu zapach pieczeni, niż sałaty, i to raczej ten pierwszy przyciągnie nas do siebie. Może jestem wyjątkiem, ale na widok sałaty nie robię się głodny.

Jako ludzie mamy silną wolę i potrafimy powiedzieć nie. Chyba każdy już wie, że nadmiar kalorii jest dla nas szkodliwy. Mimo, że coś do zjedzenia na szybko można kupić na każdym rogu wciąż mamy możliwość wyboru.

Chyba nie potrafię udowodnić, że pozywanie restauracji do sądu jest pomysłem prawników, ale spróbuję. W 2002 r. pojawiła się pierwsza głośna sprawa. 56-letni otyły mężczyzna domagał się odszkodowania od McDonalda. Przegrał. Kilka miesięcy później pojawił się identyczny pozew, ale tym razem pieniędzy chciały dzieci, z którymi bardziej utożsamiali się sędziowie i opinia publiczna. Sprawę prowadził ten sam prawnik. Mimo uroku swych klientów przegrał. Sędzia federalny w uzasadnieniu powiedział wtedy, że celem prawa nie jest ochrona człowieka przed własnym, świadomym, choćby niewłaściwym wyborem.

W 2003 r. próbowano uchronić dzieci i młodzież w Kalifornii przed zgubnymi skutkami spożywania ciasteczek OREO. Pozew był grupowy, objął cały stan i połowę tamtejszej palestry. Nie udało się.

Po tych próbach w 2003 r. odbyła się wielka, ogólnokrajowa konferencja Public Health Advocacy Institute(PHAI), na której głównymi mówcami byli najbardziej znani prawnicy procesowi. We wnioskach konferencji znalazł się zapis o popieraniu wszelkiego rodzaju pozwów przeciw przemysłowi spożywczemu. 10 dni po konferencji prawnik reprezentujący klientów w pierwszych dwóch procesach pozywa Rady Szkolne w całym kraju za automaty sprzedające napoje i słodycze. Znów nic.

W tym momencie 10 pierwszych stanów wprowadza u siebie prawa zakazujące niepotrzebnych, kosztownych i pozbawionych podstaw procesów przeciw firmom spożywczym. Mniej więcej w tym samym czasie szef PHAI wysyła listy do ośmiu największych kompanii produkujących żywność domagając się publicznego bicia w piersi za otyłość Ameryki. W przeciwnym razie nasi prawnicy uderzą – pisze.

Zanim uderzyli Kongres Stanów Zjednoczonych obradował w tej sprawie i zadecydował, że ochrona obowiązująca w kilkunastu stanach musi być rozciągnięta na cały kraj. Podpisują ustawę, potocznie nazywaną „hamburger bill”, czyli prawo chroniące przed bezpodstawnymi pozwami wobec restauracji i producentów żywności.

W tym samym czasie hamburger z frytkami w McDonalds ma już pięć razy mniej kalorii, niż przeciętny obiad z okazji Święta Dziękczynienia serwowany co roku w każdym domu. Mimo to liczba spraw wnoszonych przeciw tej firmie o otyłość nie maleje, bo hodowców indyków jeszcze nie ma jak pozwać.

Tak to wygląda do dziś. Prawnikom zaczynają sprzyjać media, politycy...w końcu czasy ciężkie, wszyscy potrzebują pieniędzy. Mają je firmy spożywcze, bo ludzie jeść przecież muszą.

Za chwilę komuś w końcu się uda. Co nastąpi później? Poza odszkodowaniem Wielkie Nic. Posiłki nie zmienią się, bo nie da się zrobić hamburgera lub sosu do spagetti o kalorycznej zawartości zielonej sałaty. Jest to niemożliwe. Za każdym razem kupując posiłek w jakiejkolwiek restauracji będziemy tylko musieli podpisać dokument, w którym zrzekamy się jakichkolwiek roszczeń w przyszłości. Tak, jak przed skokiem ze spadochronem.

Miłego weekendu.

Rafał Jurak

rafal@infolinia.com



----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor