----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

22 września 2011

Udostępnij znajomym:

Myślałem, że miliarderów jest tu więcej.

Według magazynu Forbes nieco ponad 400 obywateli tego kraju. Zaledwie.

Bo jeśli jedynym czynnikiem kwalifikującym jest posiadanie miliarda, a lista liczy 400 miejsc, to taki wniosek wyciągnąłem.

Mówi się, że najbogatsi płacą najmniej podatków, więc prezydent ogłosił niedawno, że trzeba to zmienić. Będą teraz płacić więcej, dzięki czemu gospodarka jakoś przetrwa.

Warren Buffett, biznesmen i doradca prezydenta, jest pierwszym, który do tego nawołuje. Na każdym możliwym spotkaniu jako przykład daje swoją sekretarkę, czy też asystentkę, która podobno płaci więcej, niż on. Procentowo oczywiście, bo sumy jednak są nieporównywalne. Ale oddaje większą część swych zarobków, niż szef.

Według szefa tak być nie może. Osobiście obniżyłbym podatki asystentce, by miała łatwiejsze życie, a nie podwyższał sobie, ale ja nie mam 39 miliardów, którymi dysponuje Buffett, więc siedzę cicho.

No więc najbogatsi płacą za mało, czego nie rozumiem, bo cały czas powtarza mi się, że ta niewielka grupa składa się na połowę dochodu tego kraju. Jeśli policzymy tych, którzy zarabiają nieco mniej, niż najbogatszych 400, a znacznie więcej, niż przeciętny czytelnik Monitora, to nawet dwie trzecie dochodu pochodzi od nich.

Słyszałem również, że najbogatsi zapewniają pracę co najmniej połowie narodu. Weźmy takiego Billa Gatesa. Sam ma najwięcej, ale dzięki niemu funkcjonuje kilka, co najmniej, milionów innych osób. Sama firma zatrudnia kilkadziesiąt tysięcy, drugie tyle to podwykonawcy. Ktoś musi nie tylko pisać oprogramowanie, ale również je później produkować i sprzedawać. Spora armia kontroluje, czy mamy legalne kopie. Kilkanaście milionów posiada zajęcie tylko dzięki temu, że potrafi te programy obsługiwać. Nie zapominajmy o producentach nielegalnego oprogramowania unikających wspomnianej wcześniej armii i o niezrzeszonych kolporterach pirackich kopii. Teraz pomnóżmy to razy kilkadziesiąt krajów. Napisałem kilka milionów? Pomyliłem się, kilkaset na całym świecie.

Z jednej strony słyszymy, że bez najbogatszych gospodarka upadnie, z drugiej przekonuje się nas, że upada ona z ich powodu. Bo oszukują na podatkach, trzymają pieniądze w inych krajach, nie inwestują i jeszcze bezczelnie manipulują giełdą i funduszami, a także cenami ropy naftowej. W związku z tym podnosi się podatki dla firm będących ich własnością, by odzyskać straty.

Niedawne propozycje rządowe w wielkim skrócie wyglądają tak: należy wpompować w gospodarkę kolejne biliony i stworzyć miliony miejsc pracy, brakujące pieniądze dołożyć z wyższych podatków od najbogatszych, a później jeszcze poprosić ich o sfinansowanie kolejnej kampanii wyborczej. Ci, którzy się podporządkują mogą liczyć na ulgi, które dopiero wprowadzimy oraz łaskawość przy podpisywaniu przyszłych ustaw.

Jeszcze jedno – podwyżkę podatków wprowadzamy na stałe, program tworzenia nowych miejsc pracy będzie tymczasowy.

Wprawdzie prezydent mówił o tym 40 minut, a dokument zawierający te informacje ma kilkaset stron, ale ja tyle z tego zapamiętałem. Do dziś jednak nie rozumiem ani jednego zdania.

Podobnie nie rozumiem prawa obowiązującego w naszym stanie. Jeden z lokalnych dzienników doniósł, iż szef centrali związkowych po jednym dniu pracy dla miasta dostał emeryturę przewyższającą $150,000.

Wystarczył jeden podpis gubernatora Thompsona w 1991 r. do tego w ostatnim dniu urzędowania. Dzięki tej ustawie pracownik miejski, który zarabiał jako operator walca $50,000 rocznie może otrzymywać świadczenia przewyższające trzykrotnie swe zarobki. Oczywiście tylko wtedy, gdy później zaczął działać w związkach, piął sie po kolejnych szczeblach drabiny i skończył jako szef kilku central związkowych z wynagrodzeniem prawie $200,000.

Ta zapomniana ustawa pozwalała mu pobierać świadczenia bazujące nie na jego pracy dla miasta, ale pensji szefa central związkowych. Gdy okazało się, że niepotrzebnie zrezygnował z pracy w mieście robiąc karierę w związkach, bo w ten sposób traci kilkaset tysięcy rocznie, zatrudnił się dzięki znajomościom ponownie i wziął bezpłatny, nieokreślony w czasie urlop. Proste, tylko trzeba znać odpowiednich ludzi. Jak widać przynależność partyjna nie ma tu znaczenia, bo gubernator Thompson był republikaninem, a związkowcy raczej nimi nie bywają.

Trzy godziny po opublikowaniu artykułu na ten temat odezwał się pierwszy z naszych legislatorów. Ogłosił, że tak być nie może, to niedopuszczalne i już przygotował wniosek o likwidacje ustawy sprzed 20 lat. Brawo!

Co by jednak było, gdyby jakiś dziennikarz nie wpadł na ten ślad? Czy nasi politycy w ogóle mają pojęcie o funkcjonującym tu prawie, czy którykolwiek z nich kiedykolwiek przeczytał jakąkolwiek ustawę zanim ją podpisał? Nie, bo od tego są doradcy i lobbyści którzy sugerują jakieś rozwiązania i mówią jak należy głosować. To oni wszystko załatwiają i odpowiadają za posunięcia szefa. To przez nich można wszystko załatwić. Jeśli dla przykładu chciałbym przeprowadzić wywiad z jakąś bardzo ważną osobistością, to w nieskończoność mógłbym próbować się z nią skontaktować. Nigdy nikt by nie oddzwonił, nikt by się na rozmowę nie zgodził. Takie sprawy załatwia się z asystentami i doradcami oraz bliskimi znajomymi, którzy decydują, czy wywiad może się odbyć. To ich trzeba przekonać. Podobnie z każdą inną sprawą. Czy gubernator Thompson, republikanin, znał szczegóły podpisywanej ustawy i zdawał sobie sprawę z jej konsekwencji? Być może, choć szczerze wątpię.

Ten jeden podpis pozwolił kilkudziesięciu osobom podzielić między siebie kilka milionów w formie legalnych świadczeń za symboliczną pracę. Tu tkwi problem. Wszystko odbyło się legalnie i nic z tym nie można zrobić. Najwyżej zmienić ustawę. Jednak miliony juz trafiły do prywatnych kieszeni. Podobnych posunięć jest wiele, na każdym szczeblu. Zawsze ktoś zyska, zanim ktoś inny to zauważy. A nawet jeśli to co? Przecież co kilka lat mamy kolejne głosowania i nowiutkich, żadnych władzy, wpływów i pieniędzy legislatorów.

Miłego weekendu.

Rafal Jurak

rafal@infolinia.com



----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor