----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

22 września 2011

Udostępnij znajomym:

Smażony, duszony, czy w sosie? Można z niego zrobić pulpety albo dodać do zupy. Potraw z karpia azjatyckiego jest wiele, każda z nich uznawana za bardzo smaczną na całym świecie, z wyjątkiem Stanów Zjednoczonych. W czwartek stanowy Departament Środowiska Naturalnego wystartował z kampanią mającą na celu poprawę wizerunku tej ryby, co z kolei przyczynić się ma do zwiększenia jej popularności wśród wędkarzy, a tym samym zmniejszenia jej pogłowia w jeziorach i rzekach środkowego-zachodu.

Karp azjatycki to określenie bardzo niedokładne. Można tak bowiem nazwać każdą rybę należącą do rodziny karpiowatych, gdyż większość pochodzi z Azji. Szkodliwy gatunek, który od kilku lat zagraża Wielkim Jeziorom środkowego-zachodu to popularna w kuchniach reszty świata, pochodząca z Chin tołpyga introdukowana w wodach ponad 70 krajów. Początkowo ceniona ze względu na swoje preferencje pokarmowe – żywiąc się filoplanktonem w naturalny sposób oczyszcza zarośnięte zbiorniki wodne – jednak w miarę rozwoju zaczyna zjadać również zooplankton i małe ryby zagrażając innym gatunkom ryb. Dlatego w niektórych miejscach, między innymi w USA, uznana została za gatunek inwazyjny.

Szybka wędrówka tołpygi w kierunku Wielkich Jezior niepokoi Departamenty Środowiska kilku stanów, w tym Illinois. Ryba ta zagraża szlachetnym gatunkom obecnym w naszym rejonie i może przyczynić się do upadku niektórych gałęzi gospodarki. Mimo przeznaczonych na walkę z nią milionów dolarów, setek podpisanych ustaw i zmasowanego wysiłku lokalnych samorządów jej pogłowie nie zmniejsza się, a obecność w kanałach i rzekach wpadających do jez. Michigan została potwierdzona przez specjalistów.

Władze Illinois mają nadzieję, że przekonanie mieszkańców do kulinarnych właściwości karpa azjatyckiego pomoże w walce z nim. Plan ma nie tylko na celu zmniejszenie jego liczebności, ale przy okazji ma pomóc w walce z głodem.

Najpierw trzeba jednak pokonać kilka przeszkód. Pierwsza i chyba największa to postrzeganie tołpygi przez mieszkańców USA. Niewielu ma ochotę na spróbowanie ryby dorastającej do ponad 100 funtów i od lat nazywanej szkodnikiem.

„To dla nas całkowicie nowe wyzwanie – mówi Chris McCloud, rzecznik Illinois Department of Natural Resources – Dlaczego mamy nim użyźniać glebę, jeśli  można spożytkować go w inny sposób? Gdybyśmy tylko potrafili zaakceptować nazwę karp i wszelkie związane z nią skojarzenia, moglibyśmy przekonać wszystkich do wysokiej wartości odżywczej tej ryby”.

Dlatego w czwartek wystartowała kampania informacyjna sponsorowana przez Illinois, której celem jest zmiana wizerunku karpia azjatyckiego i pokazanie sposobów przyrządzania jego mięsa. Departament zatrudnił w tym celu znanego szefa kuchni z Luizjany, Philippe Parola, który od lat zachęca do spożywania tej ryby i używa nawet innej, wymyślonej przez siebie nazwy – Silverfin. Kucharz planuje przygotowanie jej na kilka sposobów i przekonanie biorącej udział w pokazie publiczności, że smakuje ona podobnie jak popularna mahi-mahi. Wszyscy zgadzają się jednak, że zadanie nie jest łatwe i jeśli program okaże się skuteczny, to upłyną miesiące, zanim tołpyga pojawi się w potrawach, czy nawet bankach żywności dla najuboższych.

Pomysł nie jest nowy i podpatrzony został u myśliwych, którzy upolowana zwierzynę mogą przekazywać na rzecz najuboższych. Mięso zwierząt w różnej postaci, najczęściej mielone, trafia do kuchni zbiorowych i właśnie banków żywności. Na razie jednak nie ma jeszcze opracowanej metody masowego pozyskiwania ryby i usuwania z jej mięsa ości, tak, by gotowe filety trafiały do kuchni. Nad tym pracuje inna grupa specjalistów.

Karp azjatycki popularny jest w kuchniach wielu krajów, głównie Chin, gdzie serwowany jest nawet w ekskluzywnych restauracjach. W USA jednak nie będzie to łatwe, gdyż Amerykanom ryba ta wciąż kojarzy się nienajlepiej. Dowodem może być wizyta w jednym z banków żywności, który w ramach eksperymentu próbuje rozprowadzać mięso tołpygi wśród najuboższych.

„Nie zjem tego” – mówi 49-letni Vincent Williams, były pracownik banku, obecnie bezrobotny, który wypowiadając te słowa w wymowny sposób krzywi usta. Podobnie reagują inni, choć zdarzają się wyjątki.

„Hmmm… nie wiem. Może spróbuję” – komentuje Christopher Cain, 25-letni pozostający bez pracy mężczyzna.

Dietetycy i żywieniowcy chwalą inicjatywę Illinois. Uznają oni karpia azjatyckiego za wartościowy pokarm. Przede wszystkim w porównaniu z innymi gatunkami jego mięso ma bardzo niską zawartość rtęci w mięsie, gdyż nie żywi się innymi rybami, a przy tym bogate jest w kwasy Omega-3. Nasz stan już od pewnego czasu eksportuje tołpygi do Chin, zwłaszcza jej srebrną odmianę, gdzie uznawana jest za przysmak, gdyż pochodzi z czystych wód Illinois. Przebywający właśnie w tym kraju w delegacji gubernator Pat Quinn spróbował tej ryby przyrządzonej w lokalnej restauracji i stwierdził, iż smakuje jak tilapia.

Pomysł wykorzystania mięsa tej ryby w bankach żywności chwalą też organizacje pomagające najuboższym.  W tej chwili w Illinois już 1.8 mln. mieszkańców pobiera każdego miesiąca znaczki żywnościowe – to o 600,000 więcej, niż 5 lat temu. Organizacje i grupy pomocy nazywają obecną sytuację kryzysem i przekonane są, że każdy sposób zdobycia wysokobiałkowych produktów ma znaczenie dla programu.

Jednak rybę tę spożywać będą nie tylko ubodzy. Znany chicagowski szef kuchni Philip Foss był jednym z pierwszych, którzy serwowali ja wymagającym i zamożnym klientom swej restauracji. Jedną z potraw nazwał „carp-accio”, a składa się ona z mięsa tołpygi, ogórka i arbuza. Przyznaje, że największym problemem jest usunięcie niezliczonych ości, ale w formie mielonej mięso to może być dodatkiem do każdej potrawy i zastąpić w przepisach mielona wołowinę, wieprzowinę, czy drób.

„Zróbcie doskonale smakujący sos do spaghetti z owoców morza, a potem zaskoczcie wszystkich po obiedzie mówiąc, że właśnie zjedli karpia azjatyckiego” – namawia szef Foss.

On i inni kucharze przypominają, że zmiana nazwy ryby w celach komercyjnych nie jest niczym nowym. W końcu smakujący wszystkim Sea Bass to nic innego, jak antar patagoński, wyjątkowo brzydki, posiadający wielkie zęby morski stwór, którego przed zmiana nazwy nikt nie jadł i nie chciał nawet oglądać.

RJ



----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor