----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

06 października 2011

Udostępnij znajomym:

Grupa studentów z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley zorganizowała w ubiegłym tygodniu prowokacyjny kiermasz dobroczynny sprzedając wypieki po cenach zróżnicowanych w zależności od rasy, pochodzenia i płci. Kontrowersyjne wydarzenie zorganizowane przez studencki klub republikanów pod hasłem „Increase Diversity Bake Sale” miało na celu przyciągnięcie uwagi wobec dyskutowanej obecnie ustawy, która umożliwiłaby kalifornijskim uniwersytetom uwzględnienie rasy, płci, narodowości i pochodzenia w procesie przyjęcia na uniwersytet. Senat uniwersytetu potępił posłużenie się przez studentów dyskryminacją, bez względu na to czy miała ona formę satyry czy była traktowana na serio. Nikt jednak nie potępił dyskryminującej propozycji ustawy, na której nieprawość wskazywali studenci. Niestety, nie jest to pierwsza ani ostatnia anomalia amerykańskiej rzeczywistości, w której chodzi nie o prawość, ale o poprawność polityczną.

„Zgadzamy się, że wydarzenie jest z natury rasistowskie, ale o to właśnie nam chodziło”, prezydent studenckiej grupy republikanów, Berkeley College Republicans, Shawn Lewis, napisał w odpowiedzi na protest. „Nie jest bardziej rasistowskie niż faworyzowanie rasy czy płci w przyjęciu na uniwersytet.”

Debata na temat akcji afirmatywnej i przyjęć na studia w Uniwersytecie Kalifornijskim przyjęła formę kiermaszów dwóch przeciwstawnych obozów. Jeden z nich, reprezentowany przez Berkeley College Republicans, zorganizował akcję pod hasłem „Increase Diversity Bake Sale”, satyryczne wydarzenie, podczas którego opłata za wypieki uzależniona była od rasy i płci. Jednocześnie o kilka kroków dalej zarząd studencki uniwersytetu, Associated Students of the University of California, prowadził telefoniczną akcję poparcia na rzecz SB 185, stanowej ustawy, która umożliwiłaby kalifornijskim uniwersytetom uwzględnienie rasy, płci, pochodzenia etnicznego i narodowego w procesie przyjęcia na studia. Żadna ze stron nie ustąpiła. Podczas kiermaszu, zaplanowanego 27 września w godzinach od 10 rano do 2 po południu wypieki były sprzedawane białym mężczyznom po $2, Azjatom po $1.50, Latynosom po $1, czarnoskórym po 75 centów, a Indianom po 25 centów. Wszystkie kobiety otrzymały zniżkę w wysokości 25 centów od powyższych cen.

W opozycji wobec ustawy sponsorowanej przez akcję afirmatywną, a oczekującej na podpis gubernatora Jerry’ego Browna, grupa studenckich republikanów oświadczyła: „Większość studentów jest zdania, że ich głosy nie są słyszalne w kontrowersyjnym procesie dystrybucji wypieków. Wierzą również, że nasze Uniwersytet Kalifornijski i Stanowy Uniwersytet Kalifornijski muszą być bardziej zróżnicowane. Macie możliwość wzmocnienia różnorodności i głosów studenckich poprzez kupno ciast i pomocy w redystrybucji bogactwa na rzecz sprawiedliwości społecznej poprzez sprzedaż wypieków na placu Sproul. Berkeley College Republicans będą sprzedawać ciasta od 10 rano do 2 po południu naprzeciw banku telefonicznego akcji afirmatywnej, i tak jak bank telefoniczny wspiera ustawy numer 185 i 387, tak my będziemy uwzględniać rasę, płeć, pochodzenie etniczne, narodowe i geograficzne, a także inne istotne czynniki w celu zapewnienia sprawiedliwej dystrybucji wypieków naszemu zróżnicowanego ciału studenckiemu. By zapewnić najbardziej uczciwy podział i zagwarantować, że zróżnicowana rasowo populacja studentów otrzyma wyśmienite ciasta, struktura cen będzie następująca: biali: $2.00, Azjaci – $1.50, Latynosi – $1.00, czarnoskórzy – $0.75, Indianie – $0.25, a kobiety – $0.25 zniżki.” Tyle ogłoszenie. W sposób dość jasny i jawnie parodiujący język afirmatywnych wypowiedzi wzywających do dywersyfikacji, studenci z grupy republikańskiej uciekli się do środka starego jak świat, satyry, która jednak okazała się narzędziem zbyt wyrafinowanym jak na gusta kolegów z opozycyjnego obozu politycznego. Prezydent ASUC, studenckiego ciała monitorującego, Vishali Loomba, poinformował, że wielu studentów uczestniczących w spotkaniu w przeddzień akcji wyraziło oburzenie, że kiermasz się odbędzie.

Takie oświadczenie reklamujące sprzedaż wypieków rozsierdziło studentów, którzy potępili go na Facebooku, określając go między innymi „rasistowskim”, „głupim”, „żałosnym”. Organizatorzy nie dali za wygraną. „Struktura cen sprzedaży ciast miała charakter satyryczny, zachęcając studentów do myślenia krytycznego o konsekwencjach tego przepisu”, czytamy w zmodyfikowanej wersji ogłoszenia kiermaszu.

Prowokacyjna sprzedaż ciast po cenach uwzględniających jawnie dyskryminujące czynniki miała na celu ośmieszenie akcji afirmatywnej, która uzasadnia odgórne faworyzowanie kandydatów na bazie ich pochodzenia, rasy czy płci. Demonstracje konkurencyjnych obozów uniwersyteckich nie doprowadziły do starć, ale pomogły w sprzedaży 300 ciastek i sprowokowały gorącą debatę o akcji afirmatywnej i dyskryminacji planowanej ustawy stanowej gwarantującej szczególne względy mniejszościom.

Sprzedaż na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley miała na celu protest przeciwko ustawie SB 185, która, jeśli zostanie podpisana przez gubernatora Browna, umożliwi kalifornijskimi uniwersytetom publicznym branie pod uwagę nie-akademickie czynniki takie jak rasa, płeć czy narodowość w procesie przyjęć studentów w celu zwiększenia różnorodności społeczności studenckiej.

Kalifornijskie uniwersytety publiczne zaprzestały uwzględniania rasy w procesie przyjęć w roku 1997 po przyjęciu ustawy Proposition 209. Według Joey Freemana, wice-prezydenta ASUC do spraw kontaktów społecznych, który uważa demonstrację republikanów za „niesamowicie obraźliwą”, w społeczeństwie utrzymują się mylne wyobrażenia co do ustawy legislacyjnej, mianowicie, że oferuje ona preferencje nie posiadającym wystarczającej reprezentacji mniejszościom. Podkreślił, że ustawa jedynie umożliwiłaby, a nie wymagałaby, by pracownicy biura przyjęć brali pod uwagę rasę i narodowość. „Nie wykorzystuje rasy jako preferencji”, stwierdził wice-prezydent.

Tymczasem prezydent grupy republikanów w koledżu w Berkeley, Shawn Lewis, informuje, że zwolennicy akcji spotkali się z prześladowaniem i groźbami za swe poglądy, zwracając uwagę na potrzebę utrzymania obywatelskiego dialogu. „Byłem świadkiem prześladowań organizatorów demonstracji, całkowitego przekształcenia celu sprzedaży”, napisał na swej witrynie na Facebooku. „Mam nadzieję, że każdy student lub każda organizacja powinna czuć się nieskrępowana i bezpieczna w wygłaszaniu swych poglądów dotyczących aktualnego problemu, zwłaszcza, jeśli pogląd ten stanowi opinię mniejszości.”

Studencka demonstracja wywołała spore zamieszanie, nie tylko na terenie studenckiego kampusu. Nadzwyczajne spotkanie zostało zwołane w ratuszu miejskim by „przedyskutować sprzedaż na kiermaszu charytatywnym i nasze możliwe działania, jako wielokulturowego społeczeństwa”, stwierdziła rada miejska.

Podobne demonstracje zostały zorganizowane przez uniwersytety na terenie całego kraju, głównie przez grupy republikańskie. W niektórych przypadkach, jak w Berkeley, wywołały kontrowersje i protesty. W innych ingerowały władze uniwersyteckie. W Bucknell University w Pennsylvanii władze zamknęły kiermasz dobroczynny. Administracja Koledżu Williama i Mary w Virginii zlikwidowała sprzedaż wypieków twierdząc, że była „zaszokowana i przerażona”. Uniwersytet Kalifornijski, Irvine, zamknął kiermasz dobroczynny pod zarzutem, że był dyskryminujący. Sprzedaż ciasteczek na cele charytatywne w Południowym Metodystycznym Uniwersytecie w Teksasie została zamknięta po 45 minutach z powodu tego, co władze określiły mianem „niebezpiecznego środowiska”, informują lokalne raporty. Prezydent grupy republikańskiej z koledżu w Berkeley, Shawn Lewis, poinformował, że sprzedaż była jednogłośnie pomysłem klubu, którego kierownictwo obejmuje Azjatów i Latynosów, a członkowie reprezentują „szeroką różnorodność korzeni etnicznych”. Lewis dodał, że ponad połowę członków stanowią kobiety. W odpowiedzi na głosy sprzeciwu wobec rzekomo rasistowskiej akcji charytatywnej studencki zarząd uniwersytecki, Associated Students of the University of California, zwołał wyjątkowe spotkanie w ubiegłą niedzielę w celu przedyskutowania kwestii i podjął rezolucję, która, po części „potępia stosowanie dyskryminacji bez względu na to czy ma ona charakter satyryczny czy poważny, przez jakąkolwiek grupę studentów”.

Reakcja, z którą spotkała się republikańska grupa studencka, poddaje w wątpliwość podstawową umiejętność logicznego osądu – zdolność krytycznego myślenia. Prowokacyjna akcja mająca na celu podkreślenie niesprawiedliwego procesu przyjęć opartego na faworyzowaniu nie oddających przekroju społeczeństwa mniejszości, sama została okrzyknięta za oburzająco dyskryminującą. Wydaje się oczywiste, że grupa organizująca kiermasz dobroczynny wiedziała, że akcja będzie odebrana jako rasistowska i że uczestnicy będą oburzeni. Celem happeningu było bowiem spowodowanie oburzenia.

Problem w tym, że organizatorzy przecenili poziom inteligencji odbiorców. Prowokacja została odebrana jako dyskryminująca nie tylko przez studentów, ale profesorów, którzy, jak niejaki profesor Mark Naison, wykładowca nauk afro-amerykańskich w Uniwersytecie Fordham, który przyłącza się do grupy oburzonych rasistowskim wydźwiękiem kiermaszu. Pomijając prawdziwą przyczynę dezaprobaty profesora Naisona, który być może po prostu obawia się o swą pracę, opublikował on swą wypowiedź, w której dowodzi, jakoby to nie mniejszości były przedmiotem preferencji, a rekrutowani przez uniwersytety sportowcy, dzieci absolwentów danych uniwersytetów, a przede wszystkim dzieci bardzo zamożnych rodziców. Dla zainteresowanych pseudo-naukowym wywodem podaję przytoczone w artykule dowody autorskich badań, a mianowicie dwie książki: Jamesa Shulmana i Williama Bowena, „The Game of Life” College Sports and Educational Values”, a także „Petera Schmidta „Color and Money: How Rich White Kids Are Winning The War Over College Affirmative Action”. Niestety, professor Naison zupełnie nie zrozumiał celu kontrowersyjnej sprzedaży charytatywnej, która miała przekazać przesłanie o niedopuszczalności faworyzowania osób wyłącznie na podstawie ich rasy. Wydaje się, że paralela pomiędzy kiermaszem charytatywnym a SB 185 była łatwo zauważalna.

Zaskakuje fakt, że prowokacja nie spowodowała dyskusji o sensowności akcji afirmatywnej, która od pewnego już czasu nie służy przyczynie powołania jej do życia. Oryginalną przyczyną akcji afirmatywnej było bowiem umożliwienie mniejszościom i kobietom współzawodniczenie na równych prawach z resztą społeczeństwa. Ta potrzeba była odzwierciedleniem czasów i kultury politycznej z zamierzchłej przeszłości, w której bez ingerencji rządu, nie było takich możliwości dla osób ich potrzebujących.

Obecne społeczeństwo przeszło długą drogę od dyskryminującej kultury z ubiegłego stulecia. Dzięki wysiłkom przeszłych pokoleń żyjemy w czasach, w których, jak chciałabym wierzyć, jesteśmy oceniani na podstawie naszych umiejętności i charakteru, zamiast płci i rasy. Oczywiste jest to, że oferowanie korzyści aplikantowi wyłącznie na podstawie jego przynależności do mniejszości rasowej jest aktem dyskryminacji przeciwko innym. Rasa nie może już dłużej stanowić czynnika decydującego o kwalifikacjach osoby uczęszczającej do szkoły czy otrzymującej promocję. Wydaje się, że akcja afirmatywna przerosła swą zdolność do promowania rasowej równości i służy obecnie wyłącznie na jej szkodę.

Oprac. Ela Zaworski

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor