Tym razem nie o korkach, ale kosztach jazdy po Chicago. Burmistrz Emanuel chce wykorzystać istniejące kamery na skrzyżowaniach do karania osób przekraczających prędkość, na początek w rejonach szkół. Nie wymaga to dodatkowych nakładów finansowych, gdyż oprogramowanie tych urządzeń sprosta temu zadaniu. Pozwala również między innymi na wlepianie mandatów za brak zapiętych pasów bezpieczeństwa i brak ubezpieczenia pojazdu, więc może te funkcje będą wykorzystane w przyszłości?
Pomysł nie jest nowy. Kilka lat temu wiele miast Illinois, włączając w to Chicago, przymierzało się do wykorzystania dodatkowych funkcji kamer. Jednak legislatura stanowa pod naciskiem opinii publicznej wprowadziła zakaz wykorzystywania ich do celów innych, niż karanie kierowców pokonujących skrzyżowania na czerwonym świetle.
Już wkrótce ma się to zmienić. Administracja Chicago zwróciła się do ustawodawców o cofnięcie decyzji sprzed kilku lat motywując to bezpieczeństwem na ulicach. Wykorzystanie istniejącej sieci kamer do karania za przekraczanie prędkości jest więc bardzo realne. Miasto nie musi wprowadzać nowego oprogramowania, a jedynie nakleić na jezdni dwa białe pasy, które pozwolą na określenie prędkości pojazdu i pomogą w udowodnieniu tego w sądzie. Na początek nowa funkcja zostałaby wykorzystana w rejonach szkół, uniwersytetów, parków miejskich.
Władze Chicago zapewniają, że nie chodzi o dodatkowe pieniądze – mandat kosztowałby od $100 w górę w zależności od prędkości – ale o bezpieczeństwo pieszych.
Przeciwny takiemu rozwiązaniu jest alderman Moore z 49. kręgu miejskiego:
“Zakazów jest coraz więcej. Zaczyna to być nieco drakońskie prawo. Wciąż przecież nie ma pewności, czy kamery na skrzyżowaniach w ogóle przyczyniają się do poprawy bezpieczeństwa. W tym przypadku chodzi o dodatkowy dochód, który można uzyskać w bardziej uczciwy sposób” – mówi Joe Moore.
Zmiana prawa jest pomysłem Gabe Klein`a, komisarza transportu w administracji Emanuela, który jeszcze niedawno pełnił taką samą funkcję w Waszyngtonie.
“Możemy robić co chcemy z kamerami i wynajmować do tego celu kogo chcemy – powiedzial niedawno Klein –Nie chodzi o dodatkowe mandaty, ale o to, by kierowcy jeździli wolniej i zmienili swe zachowanie na ulicy. Nie możemy się spodziewać, że policja poradzi sobie z tym problemem”.
Rahm Emanuel przygotował się dobrze do rozmów z legislatura zbierając dane statystyczne świadczące o tym, że główną przyczyną wypadków z udziałem pieszych jest nadmierna prędkość samochodów. Według danych ryzyko potrącenia na ulicy wzrasta dziewięciokrotnie, gdy pojazd porusza się o 10-20 mph ponad ustanowiony limit. Szanse na zmianę prawa są więc spore.
Pierwsze kamery na skrzyżowaniach zamontowano podczas rządów Richarda Daley w 2003 r. Bardzo szybko stały się sporym źródłem dochodów zarabiając w rocznie ponad $45 mln. W 2009 r. ukaranych mandatami za przejazd na czerwonym świetle było ok. 790,000 kierowców.
Światła na skrzyżowaniach i prędkość to nie jedyne możliwości tych urządzeń. Już kilka lat temu pojawił się pomysł podłączenia systemu chicagowskich kamer do National Law Enforcement Telecommunications System, który identyfikowałby nieubezpieczonych kierowców. W stanie Illinois mandat za brak polisy wynosi minimum 500 dolarów. Istnieje jednak przepis pozwalający Chicago na zatrzymanie całości kary dla siebie, jeśli mandat wypisany zostanie na terenie miasta przez chicagowską policję lub przewinienie zarejestrowane zostanie przez należącą do Chicago kamerę. Wtedy dodatkowy, roczny zysk miasta mógłby sięgnąć nawet 400 milionów dolarów.
Plany sięgają dalej. Edward Burke przekonywał dwa lata temu, że kamery sprawdzające rejestracje pojazdów i wyłapujące nieubezpieczonych kierowców można zamontować przy wjazdach na wszystkie parkingi, na lotnisku, przy bramkach na autostradach. Alderman przekonuje, że zyski dla miasta będą olbrzymie biorąc pod uwagę, iż 20% samochodów w naszym stanie nie jest ubezpieczonych.
Chicago ma jeden z najbardziej zaawansowanych w całych Stanach Zjednoczonych system monitoringu miasta. Ponad 10 tys. kamer cyfrowych połączonych jest światłowodami z nowoczesnym centrum obsługi. Dzięki temu obraz zawsze jest dobrej jakości; nie ma znaczenia odległość między kamerą a centrum monitorowania. Kamery mogą być sterowane w czasie rzeczywistym, obserwują centrum miasta i jego okolice. Obraz trafia do centrum monitoringu, gdzie jest archiwizowany. Każda klatka obrazu to nie tylko większe bezpieczeństwo obywateli, ale także potencjalny zarobek dla miasta. Wystarczy przyłapać kogoś na łamaniu prawa, udowodnić, że to on i sprawa trafia do sądu.
Według organizacji chroniących prawa obywateli jesteśmy bliscy zrealizowania orwellowskiej wizji świata. Co bowiem będzie stało na przeszkodzie, by w niedalekiej przyszłości te i inne kamery, a jest ich w sumie w Chicago ponad 10 tysięcy, posłużyły wyszukiwaniu osób, które jedzą podczas jazdy, rozmawiają przez telefon, nie mają zapiętych pasów. Możliwości jest wiele.
RJ