Który stan najbardziej narażony jest na atak terrorystyczny? Proszę się przez chwilę zastanowić.
Podpowiem.
Tennessee.
Przynajmniej taki wniosek wyciągnąć można obserwując działania niektórych służb federalnych.
W 2007 r. na terenie USA zaczęto realizować program Visible Intermodal Prevention and Response, w skrócie VIPR, co ma kojarzyć się z groźnie brzmiącym słowem “viper”, czyli “żmija”, najczęściej spotykanym we wszelkiego rodzaju formacjach wojskowych i paramilitarnych (tworzenie dziwnych, skomplikowanych i nic nie mówiących osobie postronnej nazw w celu uzyskania ciekawego skrótu jest w tym kraju bardziej popularne od futbolu, ale o tym przy innej okazji).
Zaczęto od stacji kolejowych, dworców autobusowych i przystanków metra. 25 specjalnych ekip organizuje nieregularne kontrole w różnych miejscach, od kilku tygodni również na drogach wewnątrz kraju. Jeśli ktokolwiek widział kontrolę na lotnisku połączoną z przeszukaniem bagażu, klepaniem po biodrach, pośladkach i zadawaniem głupich pytań to już wie, czego się może spodziewać. Podobieństwo nie jest przypadkowe, gdyż pomysłodawcą i wykonawcą programu VIPR jest Transportation Security Administration, w skrócie TSA, czyli organizacja znana większości Amerykanów z lotnisk. Finansowana przez rząd federalny, zależna od Homeland Security, współpracująca z większością departamentów w tym kraju. Zapewniająca bezpieczeństwo i przeciwdziałająca ewentualnym atakom terrorystycznym wymierzonym w ruch powietrzny lub go wykorzystującym.
Gdy w ubiegłym roku TSA zapowiadało, że ze swymi kontrolami wyjdzie poza lotniska, większość mieszkańców tego kraju myślała, że to żart. W tej chwili nikt już się nie śmieje, ale z niepokojem patrzy, jak łamane są zapisy kolejnej, tym razem czwartej poprawki do Konstytucji.
O TSA pisałem wielokrotnie, wzbudzając czasami krytykę osób zdecydowanie jej działania popierających, przekonujących mnie, że w imię bezpieczeństwa należy poświęcić wszystko. Wciąż nie zgadzam się z takim stanowiskiem i mam nadzieję, że dziś kilka kolejnych osób przeciągnę do swego obozu.
Badanie reakcji społeczeństwa na, jakby nie było, nielegalne kontrole, przeprowadzono w ubiegłym roku na Florydzie. Podjeżdżający na dworzec autobus Greyhound był opróżniany, wszystkie bagaże składane w jednym miejscu, obwąchiwane przez psy i wyrywkowo otwierane przez oficerów TSA. W tym czasie pasażerowie byli dokładnie przeszukani, łącznie z tzw. kontrolą osobistą, i przepytani przez innych agentów. Podejrzanych o terroryzm nie znaleziono.
Kilka miesięcy później kontrole zaczęto organizować w innych stanach. W San Diego w Kalifornii z miejskiego autobusu wyciągnięto trzy nastoletnie dziewczyny jadące do szkoły, które nie miały dokumentów pobytowych. Niemal natychmiast zostały deportowane razem z 20 innymi osobami zatrzymanymi w podobnych akcjach na terenie miasta. Żadnych osób mogących zagrozić bezpieczeństwu kraju nie zatrzymano.
W lutym tego roku w stanie Georgia skontrolowano w lotniskowym stylu wszystkich pasażerów pociągu. Gdy podciągali oni koszule pod brodę i pokazywali wnętrza butów przybywający na stację ludzie przekonani byli, że są świadkami rozbicia wielkiej siatki Al Kaidy, nawet gdy wśród przeszukiwanych rozpoznawali znajomych i sąsiadów. Ponownie jedynym efektem akcji było kilka osób później deportowanych.
Latem z Teksasu zaczęły do mediów docierać informacje, że TSA kontroluje już samochody osobowe i ciężarówki na przydrożnych parkingach. Plon znów podobny.
Wszystkie kontrole tego typu mają miejsce w stanie Tennessee, gdzie uczyniono kolejny krok. Od tygodnia organizowane są tam blokady drogowe, w czasie których zaobserwować można działania znane do tej pory wyłącznie z lotnisk. Nie robi tego Homeland Security, Urząd Imigracyjny, policja żadnego szczebla, ale TSA, łamiąc tym samym podstawowe zapisy chroniącej mieszkańców USA Konstytucji. Albo stan ten jest najbardziej narażony na atak terrorystyczny, albo to kolejny test, zanim program VIPR zacznie obowiązywać na terenie całego kraju.
Republikański kongresmen, kandydat na prezydenta, Ron Paul, zastanawia się w niedawno opublikowanym artykule, ile jeszcze mieszkańcy tego kraju będą musieli znieść, zanim podniosą głowy i upomną się o respektowanie przysługujących im swobód, praw i przywilejów. Zaznacza jednak, że prawdziwą tragedią dla tego kraju będzie moment, gdy ludzie po prostu przyzwyczają się i zamiast domagać się czegokolwiek zaczną wyjeżdżać z domu dwie godziny wcześniej biorąc poprawkę na czasochłonne kontrole, tak jak ma to miejsce na lotniskach. Smutny jest dla niego fakt, że są ludzie, którym podobne działania dają złudne poczucie bezpieczeństwa.
Mam nadzieję, że opinię tę wyraża on jako osoba i obywatel, a nie jako polityk. Bo pamiętamy przecież, że przez lata republikanie przekonywali, iż zacieśnianie kontroli jest jedynym sposobem utrzymania bezpieczeństwa. Gdy zmieniła się administracja, a kontrole wręcz zaostrzyły się, przekonują, że demokraci chcą doprowadzić do realizacji wizji Orwella. No cóż, polityka...
W 2012 r. TSA otrzyma od rządu federalnego pieniądze na stworzenie 12 dodatkowych grup VIPR. W kolejnym budżecie funduszy na ten cel będzie jeszcze więcej. Stopniowo będziemy przyzwyczajani do wyrywkowych, wciąż w obliczu obowiązujących przepisów raczej nielegalnych kontroli. Będzie ich coraz więcej i będą wszędzie. Na razie każdej grupie robiącej zasadzki na podróżnych towarzyszą agenci imigracyjni. Niedługo dołączą do nich policjanci z alkomatami i urząd podatkowy z kalkulatorami.
Kilka miesięcy temu NFL zapowiedziało, że przy wejściu na 32 główne stadiony w kraju przeprowadzana będzie kontrola TSA VIPR, ze skanerami, klepaniem po ciele, zaglądaniem do kieszeni i zadawaniem głupich pytań. Każdy miłośnik futbolu będzie musiał się temu poddać. W drodze na mecz na pewno trafi na inny oddział sprawdzający samochody. A jeśli przypadkiem przyleciał za swą drużyną samolotem, to zaliczy jeszcze dwie na lotniskach.
Ostatni raz podobnie zorganizowane punkty widziałem w Polsce w czasie stanu wojennego. Chyba nie tylko ja, bo jeden z komentatorów widząc co się dziej porównuje to do paranoi towarzyszącej rządom totalitarnym, gdy za każdym rogiem czai się wróg i zachęcani przez władze wszyscy donoszą na wszystkich. Proponuje on nawet inny skrót dla programu kontroli drogowych – State Transit Authority for Safe Interstates – w skrócie STASI.
Miłego weekendu.
Rafal Jurak