----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

03 listopada 2011

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

Ranking pięćdziesięciu najlepszych szkół publicznych, opublikowany w poniedziałkowym wydaniu Chicago Tribune, od lat niezmiennie wywołuje mieszane emocje. Podobnie było też tym razem. Powodem rozgorączkowania jest nie tylko pytanie o to czy szkoła, do której uczęszcza nasze dziecko znalazła się na liście pięćdziesięciu najlepszych, bo sytuacja w tej kwestii zdaje się niewiele zmieniać, a panująca od lat stagnacja na rynku nieruchomości jedynie pogłębia panujące od dziesięcioleci podziały na mieszkających w dobrych i złych okręgach szkolnych. Kontrowersje powoduje również pogarszająca się z roku na rok kondycja szkolnictwa Illinois, w którym z ogólnej liczby 666 publicznych szkół średnich, jedynie osiem sprostało federalnym standardom w zakresie czytania i pisania, a tegoroczne wyniki należą do najniższych od lat. Nieco wyżej uplasowały się szkoły podstawowe i gimnazja, ale sześć na dziesięć szkół nie było w stanie uzyskać federalnie rekomendowanych wyników. Tymczasem administracja Chicagowskich Szkół Publicznych i związek zawodowy nauczycieli kruszą kopie o długość dnia szkolnego uczniów. Walka toczy się nie tyle o młodzież, co o wygasający w przyszłym roku kontrakt regulujący warunki zatrudnienia nauczycieli.

Kontrowersję potęgują sami nauczyciele, którzy za brak wyników obwiniają nie szkoły, czy ich dyrektorów albo samych siebie, ale testy. Ich zdaniem Illinois Standard Achievement Test, administrowany uczniom szkół podstawowych, jest zbyt łatwy, a Prairie State Achievement Examination, oferowany uczniom trzeciej klasy szkół średnich, jest zbyt trudny. Zdaniem niektórych nauczycieli zróżnicowanie stopnia trudności sprawia wrażenie, że uczniowie są lepiej przygotowani do podjęcia nauki w szkole średniej niż są w rzeczywistości. Raport Chicago Tribune sugeruje, że to jedynie połowa prawdy.

Zdaniem dziennika, ISAT jest rzeczywiście zbyt łatwy, co potwierdza raport konsorcjum Uniwersytetu Chicagowskiego. Ale powodem dla którego prawdopodobnie wyniki testu spadły jest liczba 12,000 więcej uczniów, którzy w roku 2011 przystąpili do testu w porównaniu z rokiem 2010. Administracja stanowego szkolnictwa podjęła test ściślejszej kontroli po doniesieniu Tribune, że w roku 2009 szkoły wykluczały z listy przystępujących słabych akademicko uczniów w celu podwyższenia wyników. Kuratorium Illinois bada obecnie „nieprawidłowości” w sposobie przeprowadzenia testu w 33 szkołach na terenie stanu.

Oszustwo na teście

Wyniki testów w szkołach publicznych w stanie Illinois spadły do poziomu najniższego od dziesięciu lat jako rezultat rekordowej liczby uczniów, którzy przystąpili do Prairie State Achievement Exam. Z 114,616 tysięcy uczniów szkół publicznych w Illinois, jedynie 50.5% pomyślnie przeszło edukacyjne wymogi federalne. Niemal 12,000 więcej uczniów szkół publicznych zostało poddanych testom w roku bieżącym po tym jak administracja stanowa wprowadziła wymóg testu w przedostatnim roku szkolnym.

Otóż prawo stanowe od lat wymagało by wszyscy uczniowie szkół średnich podjęli egzamin stanowy przed ukończeniem szkoły, ale nigdy nie określało kiedy należało tego dokonać. Wiele szkół podwyższyło liczbę godzin kredytowych wymaganych do zaklasyfikowania ucznia jako „junior”, ucznia przedostatniej klasy, wyznając, że więcej zajęć szkolnych lepiej przygotowuje uczniów do egzaminu wstępnego do szkół wyższych. Ale tym samym skutecznie zwolniło to wielu uczniów przedostatniej klasy szkoły średniej z obowiązku podjęcia testu. Chicago Tribune wykryło tę praktykę w listopadzie 2009 roku po analizie dowodzącej, że tysiące uczniów drugiej klasy szkoły średniej nigdy nie zostało sklasyfikowanych jako uczniowie trzeciej klasy i ominęło test. Około 8% uczniów ostatniej klasy szkoły średniej nie przystąpiło do testu stanowego, kiedy byli w trzeciej lub czwartej klasie, według ubiegłorocznej analizy U.S. Department of Education. Uczniowie ci byli klasyfikowani jako uczniowie klasy drugiej w maju 2009 roku, a miesiące potem pojawili się w rejestrach jako uczniowie klasy czwartej.

Zgodnie z nowymi przepisami, które weszły w życie w styczniu, lokalne szkoły mają nadal prawo określać warunki przejścia do klasy trzeciej poprzez uwzględnianie liczby lat edukacji w szkole średniej lub liczby zaliczonych kredytów akademickich. Ale wszyscy uczniowie muszą przystąpić do testu w kwietniu będąc w przedostatniej klasie szkoły średniej, a uczniowie, którzy powtarzają klasę trzecią, muszą również powtórzyć egzamin.

W konsekwencji wykrytej przez Chicago Tribune praktyki, tegoroczne testy, w których uczestniczyli uczniowie poprzednio wyeliminowani, wypadły znacznie gorzej. Niemal 130 szkół średnich odnotowało niższe wyniki w rezultacie wzrostu przystępujących do testu uczniów, którzy pozostawali w tyle za poziomem swej klasy i którym brakowało kursów potrzebnych do przygotowania się do dwudniowego Prairie State Achevement Exam, obejmującego rygorystyczny test wstępny do koledżu ACT. Stanowe kuratorium wymaga obecnie, by uczniowie przedostatniej klasy przystąpili do testu zanim przejdą do klasy ostatniej. Co więcej, ich wyniki muszą być brane pod uwagę w ocenie wyników nauczania w całej szkole, do czego zobowiązuje ustawa No Child Left Behind.

Niepowodzenie w klasie

Wielu nauczycieli z upodobaniem wskazuje na samą ustawę No Child Left Behind NCLB jako źródło obecnego zamieszania, obciążając rząd federalny za wprowadzenie wymogu według którego każdy uczeń powinien osiągnąć biegłość w czytaniu i pisaniu do roku 2014. W miarę jak co roku rosły standardy, coraz więcej szkół nie było w stanie im sprostać. Władze federalne szacują, że 74 procent szkół w kraju nie sprosta federalnym standardom zawartym w ustawie No Child Left Behind w roku przyszłym.

Nauczyciele skarżą się, po trosze słusznie, że No Child Left Behind nie oddaje pełnego obrazu wyników szkoły. W skrócie dowodzą, że ustawa ta przypisuje zasługi, kiedy uczniowie przekraczają wymogi formalne, ale nie przyznaje ich, kiedy uczniowie, którzy początkowo wykazywali spore zaległości, są bliscy ich nadrobienia. Kongres nie zdołał jednak zastąpić ustawy No Child Left Behind żadną inną. W tej sytuacji minister edukacji, Arne Duncan wystąpił we wrześniu z propozycją swego własnego planu. Oferuje on szkołom pewną swobodę w formie odstępstwa od rygorystycznych wymogów biegłości w ramach NCLB, pod warunkiem, że podjęły one kroki w celu podwyższenia wyników uczniów i wymagają odpowiedzialności zarówno od siebie jak i nauczycieli. Plan Duncana stwarza stawia wysokie wymogi szkołom, ale koncentruje sankcje federalne i konieczność monitoringu na szkołach chronicznie osiągających złe wyniki. Szkoły, które osiągają wysokie wyniki byłyby obdarzone dużą swobodą działania w celu osiągnięcia poprawy. Propozycja Duncana by zmienić przepisy bez zmiany prawa federalnego rozsierdziła niektórych członków Kongresu, którzy oskarżyli go o uzurpację władzy. Tymczasem pomysł reformy pojawił się właśnie w senackiej komisji do spraw edukacji. Ustawa, sponsorowana przez demokratycznego senatora, Toma Harkin z Iowa i republikanina Michaela Enzi z Wyoming, oznacza ogromne ulgi dla szkół nie osiągających zadowalających wyników nauczania. Zrezygnowałaby z wymogu nakazującego przeprowadzenie ewaluacji pracy nauczyciela na podstawie postępu ucznia.

Ilu uczniów kończy szkołę?

Dokładniejszy sposób obliczania liczby absolwentów, wprowadzony w roku obecnym, sprawił, że w większości szkół średnich spadł współczynnik promocji. Jedynie 18 chicagowskich szkół średnich, w tym Northside College Preparatory High School, osiągnęło 100-procentowy poziom ukończenia szkoły w roku bieżącym, w porównaniu z niemal 100 szkołami w roku ubiegłym. Stanowy poziom promocji spadł z 87.8 do 83.8 procent. Te cyfry są istotne, ponieważ, jak dowodzą badania, poziom promocji jest najważniejszym odzwierciedleniem edukacji. Współczynnik uczniów kończących szkołę jest wyznacznikiem społecznego i ekonomicznego sukcesu i najbardziej podstawowym narzędziem sukcesu edukacyjnego. Sposób jego obliczania ulegał jednak licznym zmianom.

W przeszłości stanowe kuratorium dzieliło liczbę absolwentów w danym roku przez liczbę dziewięcioklasistów cztery lata wcześniej, biorąc również pod uwagę uczniów, którzy się przenieśli z innych szkół. Ale absolwenci liczeni według tej formuły niekoniecznie byli w klasie dziewiątej cztery lata wcześniej – mogli być w szkole średniej przez pięć lub więcej lat. Nowy sposób liczenia również dzieli absolwentów przez liczbę uczniów klasy dziewiątej, ale tworzy grupę uczniów klasy dziewiątej, którzy są monitorowani przez okres ich nauki w szkole średniej i muszą ją ukończyć cztery lata później by mogli zostać uwzględnieni w szkolnym poziomie promocji. W Illinois kuratorium dokonuje kalkulacji uczniów, którzy kończą szkołę pod koniec lata, a nie w maju czy czerwcu, kiedy zwykle odbywają się ceremonie graduacyjne. Nowy sposób obliczeń bierze również pod uwagę uczniów, którzy się przenieśli do szkoły lub z niej wynieśli do innej.

Czego Jaś się nie nauczy

Co najmniej połowa trzecioklasistów w ponad 200 szkołach na terenie Illinois nie sprostała wymogom w zakresie czytania na teście ISAT w roku 2011. Jedna ze szkół chicagowskich odnotowała, że aż 85% trzecioklasistów nie przeszło pomyślnie egzaminacyjnej części z zakresu czytania.

Nacisk na umiejętność czytania przez uczniów klasy trzeciej nie jest niczym nowym, ale nasilił się w ostatnich dziesięciu latach, a dodatkowe poparcie uzyskał w badaniach Annie E. Casey Foundation, jak również poprzez kampanię The Campaign for Grade-Level Reading. Dowodzą one, że uczniowie klasy czwartej, którzy nie posiedli umiejętności płynnego czytania poddani są większemu ryzyku nieukończenia szkoły średniej. W ostatnim dziesięcioleciu utwierdziło się publiczne przekonanie, że nieukończenie szkoły średniej ma poważne negatywne konsekwencje dla uczniów i ich rodzin, zwłaszcza jeśli w grę wchodzi uniknięcie pokoleniowego ubóstwa i znalezienie intratnego zatrudnienia gwarantującego utrzymanie rodziny. Raport opublikowany przez Uniwersytet Chicagowski w ubiegłym roku dowodzi również, że trzecioklasiści, którzy potrafią czytać na poziomie swej klasy lub powyżej swego poziomu, mają większe szanse na podjęcie nauki w koledżu niż ci, którzy czytają poniżej swego poziomu. W dodatku raport przewiduje, że dorośli nie posiadający dyplomu ukończenia szkoły średniej czy edukacji wyższej narażeni są na większe ryzyko aresztowania.

Nacisk na biegłość czytania w klasie trzeciej wywodzi się z wniosku badaczy, którzy dowodzą, że pomiędzy klasą trzecią a czwartą następuje przesunięcie od nauki czytania do czytania w celu nauczenia się. „Jeśli nie czytają dobrze do tego czasu, będą borykać się z tym przez cały czas szkoły średniej i możliwie w okresie dorosłości”, stwierdza Peggy McCardle, szefowa Child Development and Behavior Branch w National Institutes of Health. „Nie oznacza to, że dzieci zaprzestają nauki czytania, ale od czwartoklasistów oczekuje się czytania tekstów z zakresu matematyki i nauk ścisłych, co wymaga pewnego poziomu zrozumienia”.

Chronicznie nieobecni

Listy niedomagań chicagowskich szkół publicznych dopełniają chroniczne nieobecności uczniów. W porównaniu z rokiem 2002 liczba chronicznie nieobecnych uczniów wrosła o 60 procent, dowodzi opublikowany ostatnio raport. Pomimo wydania ponad $175 milionów na utrzymanie uczniów w szkołach, stanowe kuratorium stanęło przed problemem nieobecności, który zdecydowanie pogorszył się w ostatnich latach. W wielu szkołach uczniowie opuszczają niemal miesiąc z roku szkolnego lub więcej. Problem jest jeszcze poważniejszy w Chicago, gdzie 30,000 uczniów, stanowiąc 7.4 procent populacji uczniowskiej, zostało zaklasyfikowanych jako chronicznie nieobecnych w roku szkolnym 2010-2011, co jest liczbą ponad dwukrotnie wyższą niż w roku 2002. Co najmniej 20 procent populacji uczniów w 33 szkołach chicagowskich było w ubiegłym roku chronicznie nieobecnych, co stanowi zdumiewającą akumulację straconego czasu w okręgu posiadającego najkrótszy rok akademicki w kraju.

 

Walka o utrzymanie status quo

Opublikowany ostatnio przez Chicago Tribune raport ilustruje, że świadectwem, jakie wystawiły sobie szkoły publiczne w Illinois, nie ma się co chwalić. Znamienne jest to, że w tak dramatycznej sytuacji, stanowe kuratorium i związek zawodowy nauczycieli chicagowskich pochłania walka o długość dnia szkolnego. Stanowa rada do spraw edukacyjnych relacji pracowniczych ustanowiła ostatnio, że kampania domagająca się przyznania uczniom 90 minut dodatkowego czasu na naukę stanowi zagrożenie tak poważne, że może dojść do nieodwracalnych szkód, jeśli sąd nie wkroczy natychmiast do akcji.

Nauczyciele w 13 chicagowskich szkołach podstawowych głosowali w ubiegłym miesiącu by dodać 90 minut nauki dziennie. Zarówno oni jak i ich szkoły otrzymali za swe decyzje bonusy. Ale związek zawodowy nauczycieli poskarżył się do swej rady na pogwałcenie praw związkowych poprzez pozyskiwanie nauczycieli w formie łapówek i utrudnianie wysiłków reprezentantów związku, którzy próbowali namówić nauczycieli do sprzeciwienia się dłuższemu dniu nauki. Rada do spraw edukacyjnych relacji pracowniczych postanowiła, że ze względu na niepowetowane szkody, jest konieczne by natychmiast przywrócić poprzedni status quo. Rada zwróciła się do prokurator stanowej, Lisy Madigan, o powstrzymanie szkół chicagowskich od wydłużenia czasu nauki w chicagowskich szkołach publicznych, co, zdaniem rady, jest nie tylko pogwałceniem prawa pracowniczego ale jawną niesprawiedliwością. Uczniowie i ich godziny, a także ich wyniki wydają się w tych porachunkach nieistotni. Jak zwykle w chicagowskiej machinie korupcyjnej chodzi bowiem o utrzymanie statusu posiadania graczy politycznych. A w tej grze uczniowie szkół publicznych nie mając im nic do zaoferowania, niewiele ich obchodzą.

Na podst. Chicago Tribune oprac. Ela Zaworski



----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor