Trener drużyny futbolowej Joe Paterno i prezydent Graham Spanier zostali w ubiegłym tygodniu zwolnieni przez zarząd Penn State w świetle skandalu. Chodzi o sposób potraktowania przez instytucję zarzutów o nadużycia seksualne wniesione przeciwko asystentowi trenera. Wobec Jerry’emu Sandursky’emu skierowano 40 zarzutów o wykorzystywanie ośmiu chłopców w okresie 15 lat. Były administrator uniwersytetu, Gary Schultz i były dyrektor sportowy, Tim Curley, zostali oskarżeni o zaniedbanie doniesień o nadużyciach i składanie fałszywych zeznań. Wszyscy trzej utrzymują, że są niewinni.
Nie w tym jednak rzecz. Media z lubością rozpisujące się o skandalu seksualnym, o czcigodnej instytucji uniwersyteckiej i popularnym trenerze futbolowym całkowicie pomijają sedno tematu, którym są wykorzystywane dzieci. Administracja Penn State, w tym sympatyczny trener Paterno, przez lata ukrywała nadużycia seksualne byłego trenera Jerry’ego Sandursky’ego. Od doniesień o pedofilu ważniejsze okazały się odnoszone przez niego sukcesy sportowe. Odpowiedzialność moralna przegrała z poprawnością polityczną, która umożliwiała wieloletnie wykorzystywanie dzieci pozyskiwanych z zaniedbanych środowisk w ramach organizacji charytatywnej.
Uniwersytet nie wykazał ani współczucia ani litości dla tych prawdziwych ofiar dopóki nie ucierpiała na tym reputacja akademicka i zdolność pozyskiwania funduszy. Teraz, w świetle medialnych reflektorów dużo jest przeprosin i całonocnych czuwań. To wszystko nieprawda. Uniwersyteckiej administracji chodzi tylko o własną skórę. O utrzymanie pracy i liczby studentów. Zwolnienia niedawnych współpracowników są tylko chwytem marketingowym obliczonym na szybki zysk. Od moralności ważniejsza jest bowiem uniwersytecka kasa i gwarantujący ciepłą posadkę sztywny wykaz zawodowych uprawnień.
W medialnych informacjach brakuje rzetelnej relacji o tym nikczemnym przestępstwie, jego wynaturzonym formom i grupie zaprzyjaźnionych kolesiów, którzy nie dbali o powierzonych swojej opiece kilkunastoletnie ofiary pedofilii dopóki skandal nie zagroził im osobiście. Kiedy zaufany asystent trenera złożył odrażającą relację o zaobserwowanej przez siebie scenie gwałtu dziesięcioletniego chłopca przez Sandurski’ego, ani Paterno ani nikt z administracji uniwersytetu nie miał na tyle by przyzwoitości by zawiadomić organa ścigania. Informując swego przełożonego, że asystent trenera był świadkiem stosunku Sandursky’ego z 10-letnim chłopcem, trener Paterno spełnił swój prawny obowiązek. Moralny nie mieścił się w zakresie jego obowiązków zawodowych. Zaniedbując doniesienie o przestępstwie bezpośrednio do władz policyjnych, Paterno bronił swej reputacji najbardziej wpływowego trenera na terenie uniwersytetu. Dla trenera takiego jak Paterno ignorowanie wszystkiego, co nie dotyczy futbolu nie jest niczym niezwykłym. Jak wielu przywódców politycznych, trenerzy uniwersyteccy wielkiego formatu żyją w swym własnym, zamkniętym świecie pozostając u władzy i utrzymując swą pozycję za wszelką cenę. To cena, jaką płacimy za lukratywną franczyzę uniwersytecką, za system współpracujących ze sobą, ale funkcjonujących odrębnie organów uniwersyteckich. W Stanach Zjednoczonych skorumpowane multimilionowe przedsiębiorstwa sportowe mają swe siedziby na terenie uniwersytetów. Niebezpieczeństwo pojawia się wtedy, gdy prestiż szkoły i jej możliwości zbiórki funduszy charytatywnych są uzależnione od jej drużyny futbolowej, zamiast być przez nią inspirowane. Trenerzy futbolowi w dużych, zarządzanych przez administracje stanowych uniwersytetach posiadają więcej wpływu niż wielu gubernatorów. Paterno, najbardziej wpływowy człowiek w Penn State, podjął decyzję o rozwiązaniu problemu przedstawiając go uniwersyteckiemu biurokracie. Założył, że jest to opcja najbardziej dla niego bezpieczna i gwarantująca utrzymanie status quo i nie pomylił się. Zarówno on jak i przedstawiciele administracji Penn State, w tym zwolniony ostatnio prezydent Graham Spanier z pewnością obawiali się utraty reputacji swego nienaruszalnego programu sportowego. Próbowali więc prowadzić dochodzenie na własną rękę, informuje „Time”. W najlepszym razie spartaczyli, w najgorszym – zatuszowali sprawę.
W medialnym zamieszaniu, jakie wytworzyło się wokół skandalu pomija się najważniejszy argument – że wina lub niewinność Sandursky’ego jest całkowicie bez znaczenia. Już tylko ryzyko że Sandursky mógłby kontynuować nadużycia wymagało zawiadomienia organów ścigania przez trenera Paterno, administratorów szanowanego uniwersytetu, czy kogokolwiek świadomego nadużyć wobec chłopców.
Co gorsze, nikt z Penn State nie miał odwagi by skontaktować się z ofiarami tych okropnych przestępstw dokonywanych w obrębie murów szkolnych. Uniwersytecka struktura władzy była tak izolowana, tak ściśle kontrolowana, że po zaobserwowanej scenie napaści seksualnej na dziesięciolatka Sandursky nadal miał nieograniczony dostęp do budynków Penn State. Niewyobrażalne jest to, że pedofilowi zabroniono jedynie zabierania dzieci na teren uniwersytetu. Władze Penn State były poinformowane o toczącym się dochodzeniu kryminalnym. Zeznawali przed sądem. Jak mogli pozwolić na to, by zwyrodniały człowiek przebywał w otoczeniu, które wykorzystywał do swych napaści seksualnych? Zaniedbując powstrzymanie agresora trener Paterno wysunął futbol przed moralność.
W kontekście ujawnionych nadużyć seksualnych wobec nieletnich na ironię zakrawa motto przyświecające drużynie futbolowej Penn State. „Sukces z honorem” brzmi obecnie szyderczo. Sportowe wyniki Paterno są niezaprzeczalne. Joe Paterno kierował drużyną Nittany Lions przez ponad 45 lat. Znany jako JoePa wygrał 409 rozgrywek, rekordową liczbę Division 1 i dwa krajowe mistrzostwa. Jego gracze zwykle kończą szkołę, co stanowi nie byle jaki wyczyn w atletyce uniwersyteckiej. W swej wydanej w roku 1989 autobiografii pod tytułem „Paterno: By the Book” Paterno wyznaje: „Trenerzy posiadają tę samą odpowiedzialność co nauczyciele. Za wyjątkiem tego, że mamy większy moralny i kształtujący życie wpływ na naszych zawodników niż ktokolwiek inny w ich rodzinach”. Trudno o większą hipokryzję w kontekście ujawnionych ostatnio wydarzeń, w których to Paterno odegrał rolę obrońcy agresora seksualnego wobec dzieci, a nie ich mentora.
„Z perspektywy czasu, żałuję, że nie zrobiłem więcej”, wyznał w ubiegłym tygodniu. Tyle że jego żale mają niewielkie znaczenie, bowiem dokonywane są pod domagającą się zdecydowanej reakcji publikę. Krytycyzm wobec Paterno wywodzi się z jego bierności, kiedy w roku 2002 pełniący wówczas funkcję asystenta trenera Mike McQueary złożył do niego doniesienie o tym, że widział Sandursky’ego w niedwuznacznej sytuacji z młodym chłopcem pod prysznicem. Paterno powiadomił dyrektora sportowego, Tima Curley i wiceprezydenta, Gary’ego Schultza. Paterno nie jest przedmiotem dochodzenia kryminalnego, jakkolwiek Curley i Schultz zostali oskarżeni o zaniedbanie doniesienia o przypadku nadużyć do organów ścigania. Po zwolnieniu Paterno i prezydenta tysiące studentów protestowało wyrażając swe poparcie dla trenera. Dodatkowego smaczku dodaje sprawie fakt, że zwolnienia nastąpiły na trzy dni przed finałową rozgrywką sezonu, kiedy Penn State gości drużynę z Nebraski.
Póki co rada nadzorcza Penn State formuje komitet, którego zadaniem będzie zbadanie okoliczności, które doprowadziły do oskarżenia Sandurky’ego, Curley i Schultza. Sandursky, który przeszedł na emeryturę w czerwcu 1999 roku utrzymał swą niewinność dzięki prawnikowi. Curley znajduje się na urlopie, a Schultz zdecydował się na rezygnację z pracy. Wszyscy twierdzą, że są niewinni. Zadaniem komitetu będzie ustalenie jakie błędy zaistniały i kto jest za nie odpowiedzialny, a także jakie środki są konieczne do podjęcia by podobne błędy nie zostały popełnione w przyszłości. Tyle oświadczenia biurokratów broniących swych stanowisk.
Organizacja charytatywna założona przez oskarżonego o pedofilię trenera drużyny futbolowej z Penn State Jerry’ego Sandursky’ego nosi dumną nazwę The Second Mile. Pomimo 40 zarzutów przeciwko jej założycielowi o nadużycia seksualne w stosunku do młodych chłopców, ma się dobrze. Każdego roku gromadzi i wydaje milionowe fundusze na pomoc młodzieży wywodzącej się ze środowisk patologicznych. Nic nie wskazuje na to, by skandal o gwałty i wykorzystywanie nieletnich miałby jej zaszkodzić. Tymczasem jest to najwyższy czas by uświadomić sobie że pedofile piastujący wiele wpływowych stanowisk w korporacjach, szkołach i administracji są sprytni, niereformowalni i stają się społeczną powszechną normą. Że z publicznego działania czynią arenę folgowania swym wynaturzeniom.
Tymczasem nazwa organizacji The Second Mile, nawiązująca do biblijnego przesłania o tym, by dołożyć wszelkich starań, czyli „przejść dodatkowych dwa tysiące kroków”, zamiast wymaganego tysiąca, w obliczu dotyczącego jej bezpośrednio skandalu seksualnego staje się kpiną z moralności. Bo oto jej założyciel jest sprawcą gwałtów na powierzonych jego opiece nieletnich, a jego przełożeni nie tylko nie uczynią nic co przekracza ich obowiązki by zapobiec zbrodni, ale przez lata ją ukrywają. Skandal w Penn State jest z pewnością najbardziej obrzydliwym w historii sportu akademickiego. Nikt w szanowanej instytucji Pennsylvania University nie dbał o podejrzenia gwałtu i wykorzystywanie nieletnich, nikt niczego nie doniósł próbując bronić reputacji futbolu i uniwersytetu, a nie powierzonych sobie dzieci. Wydawałoby się, że ten skandal zmieni na zawsze sposób w jaki będziemy patrzyć na mężczyzn sprawujących kontrolę nad chłopcami. I że będziemy chcieli, choćby dla spokoju sumienia, przemierzyć kilkaset kroków więcej niż jest to potrzebne do utrzymania stanowisk i reputacji.
Oprac. Ela Zaworski