Padła propozycja likwidacji obecnych podziałów administracyjnych, w tym oddzielnego zarządu Chicago. Zamiast utrzymywać 126 różnych miast, 126 różnych burmistrzów, 126 szefów policji, 126 departamentów straży pożarnej, czy 126 zarządów bibliotek czemu nie podporządkować wszystkiego powiatowi Cook i nie stworzyć jednego, wspólnego rządu? Propozycję taką przedstawił niedawno na łamach prasy znany chicagowski dziennikarz, Edward McClelland. Niektórzy posunęli się dalej, bo przypomnieli stare plany likwidacji m.in. Illinois i stworzenia 38 stanów.
Podpisany w tym tygodniu budżet, ze swymi podwyżkami cen i opłat, jest niczym innym, jak sposobem na przedłużanie życia coraz droższego aparatu administracji miasta – mówi McClellan. Według niego o wiele taniej i prościej będzie zgromadzić wszystkich mieszkańców Cook County pod jednym rządem lokalnym.
Okazuje się, że to nie jest nowy pomysł. Zrobiono tak w niedalekiej Indianie w powiecie Marion tworząc uniwersalny rząd nazwany UNIGOV. Stan Maryland robi to od lat zarządzając środkami na poziomie powiatów. System działa i jest znacznie tańszy dla podatników.
Gdyby Chicago pozbawić niezależnego zarządu i włączyć do powiatu, powstałaby jednostka administracyjna, której podlegałoby ok. 5.2 mln. ludzi – jedna z największych w USA, druga po Nowym Jorku, który miałby o 3 mln. więcej.
W początkach XX w. Chicago było najbardziej dynamicznie rozwijającym się miastem w kraju, być może na świecie. Aż do 1928 r., gdy granice miasta przestały się przesuwać. Stagnacja trwała do lat 90. i dotyczyła wyłącznie Chicago, gdyż przedmieścia rozwijały się błyskawicznie, wypełniając niemal każdy zakątek powiatu. Cook County stało się właściwie wielkim miastem. Jest tu zaledwie 200 farm, a wyjeżdżając z Chicago nic się nie zmienia, poza znakami drogowymi. Mieszkańcy podczas wycieczek nie mówią, że są z Hoffman Estates lub Franklin Park, ale z Chicago.
To nie jest utopijna przyszłość. Coraz więcej osób się nad tym zastanawia widząc, jak nieudolne są niektóre lokalne rządy i jak wiele pieniędzy ich utrzymanie kosztuje. Już kilka lat temu pojawiły się sugestie zlikwidowania tzw. townships, które tylko komplikują podział administracyjny, czy miasteczek w rodzaju Norridge, które są mikroskopijne i w pełni zależne od sąsiadów.
Niektórzy posuwają się dalej sugerując nowy podział kraju. Prawie 200 lat temu nauczyciel geografii, C. Etzel Pearcy, wyrysował mapę z 38 okręgami obejmującymi największe ośrodki. Według niego wiele miast rozrastając się zaczyna być częścią innych stanów, przykładem może być Chicago wcinające się powoli w Indianę. Poza tym powiedzmy sobie szczerze – Illinois nie funkcjonuje najlepiej i nikt chyba nie stawałby zbyt silnie w jego obronie.
RJ