----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

01 grudnia 2011

Udostępnij znajomym:

Wiemy już, jakie zdjęcia zdobić będą od Nowego Roku paczki z papierosami. Specjalna komisja wybrała dziewięć wzorów, które mają być najlepszym straszakiem dla palaczy. Będzie tam między innymi zżerane przez raka płuco, facet wypuszczający dym przez otwór w szyi, następnie martwe ciało, chyba tego samego faceta tylko nieco później, czarne zęby, i kilka podobnych obrazków.

Proszę wybaczyć, nie zamierzam śmiać się z tej inicjatywy, ale podobnie jak wiele innych osób nie opuszcza mnie wizja takiego oto dialogu, który po 1 stycznia będzie miał miejsce na stacji benzynowej:

– Marlboro poproszę.

– Które, te z płucem, czy ciałem.

– Hmmm… może te z zębami, wyglądają na słabsze.

Nie można wykluczyć, że tak to właśnie będzie wyglądało. Zresztą ilustrowane paczki papierosów nie są na świecie niczym nowym. Tylko u nas startują z opóźnieniem. Sąsiadująca z nami Kanada wprowadziła je już lata temu, podobno nawet początkowo liczba sprzedawanych papierosów nieco spadła. Nieco. Do rzeczywistego, zauważalnego spadku przyczyniła się jednak dopiero podwyżka podatku od wyrobów tytoniowych, co i u nas jest średnio dwa razy w roku praktykowane.

Walka z paleniem przybiera nowe formy i można za to być wdzięcznym. Czy ktoś pali, czy nie, negatywnych skutków nałogu nie można zaliczać do teorii spiskowych. No chyba, że ktoś jest idiotą.

W tym samym czasie wydarzyła się pewna rzecz, która zasługuje na uwagę. Otóż FDA, czyli agencja kontrolująca rynek lekarstw i kontrolowanych używek, postanowiła zakazać sprzedaży na terenie USA tzw. elektronicznych papierosów.

Powód?

W kilku badanych próbkach wykryto śladowe ilości substancji toksycznych. Nie podano jednak szczegółów. Wszyscy eksperci i naukowcy zgadzają się jednak, że mają nieporównywalnie mniejszy wpływ na organizm ludzki, niż substancje smoliste wydzielane przez palony tytoń. Zabrzmi to dziwnie, ale są po prostu o wiele zdrowsze. Jednak prawo jest prawem i w obliczu takich wyników sprzedawać ich nie wolno. Papierosów, ze wszystkim co ze sobą niosą, ograniczenia takie nie obejmują. To juz jest śmieszne i po raz kolejny stawia FDA w nienajlepszym świetle. Każdy niech sam wyciąga wnioski.

Przypomina mi się sprawa sprzed kilku lat dotycząca tzw. organicznej żywności. W sklepie na stoisku rybnym leżały obok siebie dwa kawałki łososia. Jeden był pomarańczowy, hodowlany i jak zapewniał wielki napis - organiczny. Drugi miał nieco ciemniejsze, bardziej czerwone mięso, pochodził z odłowów na północnym Atlantyku i był taki aż do nieprzyzwoitości normalny, nieorganiczny.

Okazało się, że ten hodowlany, karmiony tabletkami proteinowymi składającymi się z przetworzonych odpadów mięsnych i pomarańczowego barwnika był teoretycznie zdrowszy, gdyż w czasie swego krótkiego życia nie miał podobno kontaktu z pestycydami i innymi ochronnymi związkami chemicznymi. Co, jak zapewniała organizacja przyznająca prawo do używania nazwy „organiczny” zostało dokładnie prześledzone.

Ten drugi, niestety, gwarancji zdrowia nie miał. Tylko dlatego, że nikt nie był w stanie sprawdzić, gdzie pływał i z kim się zadawał. Przecież mógł odwiedzać kolegę w okolicach jakiejś platformy wiertniczej... więc nieorganiczny.

Czasami rozumowanie niektórych mnie przeraża. Ludzie ci tworzą grupy, rejestrują je, rosną w się, zaczynają uprawiać lobbing i pośrednio narzucać swoje poglądy innym. Tak powstają organizacje konsumenckie, sekty i partie polityczne.

W przyszłym roku w większości restauracji w Illinois prawdopodobnie pojawią się zapowiadane od dawna karty dań ze składem kalorycznym potraw. Nie wiem dlaczego uznano tę inicjatywę za element zielonej kampanii. Nic to z ochroną środowiska nie ma wspólnego.

W menu, obok na przykład kotleta z kapustą umieszczona będzie informacja dotycząca liczby kalorii osobno kotleta i kapusty, zawartości soli i prawdopodobnie cholesterolu. Na pewno tez zostaniemy poinformowani, czy łosoś był organiczny.

To wszystko po to, by ludzie dokonywali świadomego wyboru. Osobiście podejrzewam, że takie informacje tylko zepsują większości z nas przyjemność czerpaną z posiłku. Są restauracje, w których lepiej nie interesować się zawartością energetyczną zupy i drugiego. Tam nawet sałatka stanowi równowartość dziennego zapotrzebowania kalorycznego dorosłego mężczyzny wykonującego pracę hutnika. Tak, to te najlepsze i najsmaczniejsze miejsca, niestety. Bo szanujący się szef kuchni nigdy nie zrezygnuje z masła, tłuszczu i soli. No chyba, że zmusi go do tego legislatura – niewielka grupa ludzi, którym wszystko wolno, do tego wybierana przez nas, w co jest coraz trudniej uwierzyć.

Zastanawiam się więc, czy wzorem obrazków na paczce z gwoździami do trumny, śmiertelnymi pałeczkami, paluszkami szatana, czy też papierosami, jak je niektórzy oficjalnie nazywają, nie umieszczać w jadłospisach obrazków zamiast niejasnych liczb.

Po co się męczyć i zastanawiać nad kaloriami – Czy 536 w zupie to dużo? Czy mogę zjeść kotleta mającego ich 700, jeśli rano jadłem kanapkę posiadającą 340? Ile ma musztarda i czy mogę użyć przypraw?

Proponuję, by w restauracyjnym menu obok golonki widniał skulony człowiek, trzymający się za serce, a w tle obowiązkowo powinny błyskać światła karetki.

Przy bigosie, gołąbkach oraz każdej potrawie chińskiej też skulony, ale w pozycji siedzącej i z gazetą w ręku.

W ten sposób znajdzie się zajęcie dla tysięcy głodujących rysowników, którzy stracili posady w upadających, papierowych gazetach, a my zyskamy prosty i czytelny przewodnik po potrawach umieszczonych w jadłospisie.

Możemy posunąć się jeszcze dalej. Na metkach z bawełnianymi koszulkami sprzedawanymi przez czołowych producentów możemy umieścić obok ceny zdjęcie kilkuletniego azjatyckiego chłopca, najlepiej z pokrwawionymi palcami, który uszył to wdzianko za kilka centów na godzinę. Na metce kurtki skórzanej może jakieś zwierzątko obdzierane ze skóry.

Miłego weekendu.

Rafał Jurak

rafal@infolinia.com



----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor