W porównaniu z 2010 r. nastąpiła niewielka poprawa, choć daleko jeszcze do uznania Chicago za bezpieczne miasto. W 2011 r. odnotowano o kilkanaście morderstw mniej, choć są rejony, w których ich liczba podniosła się o ponad 40%. Wciąż jednak cieszy postępująca od lat poprawa. W latach 90. każdego roku ginęło na ulicach Chicago ponad 850 osób.
Ostatnie dni roku, zwłaszcza ostatnia noc, mogą jeszcze nieco podwyższyć statystyki, choć na razie wiele wskazuje na spadek liczby morderstw w ostatnich 12 miesiącach o ok.2%. Poprawa jest niewielka – do wtorku, 27 grudnia, dokonano w Chicago 419 zabójstw, z czego większości z użyciem broni palnej. W całym 2010 r. było ich 437.
Szef policji, Gary McCarthy, uważa, że spadek jest wynikiem wprowadzonych przez niego na początku roku rozwiązań, między innymi wysłania na ulice niemal 1,000 policjantów dotychczas zajmujących się pracą biurową. Z drugiej strony opublikowane liczby nie zadowalają go:
„Każdy przypadek śmierci jest niedopuszczalny” – mówił na konferencji prasowej chicagowski superintendent.
Przed podległym mu departamentem sporo pracy w nadchodzącym roku. Zwłaszcza w dzielnicy Englewood, gdzie odnotowano w 2011 r. aż 56 morderstw, co stanowi ponad 40% wzrost w porównaniu do ubiegłego roku. Wydaje się, że ta południowa dzielnica miasta wymyka się spod kontroli stróżów prawa. Każdego tygodnia dochodzi tam do użycia broni palnej, a liczba ofiar często przekracza kilka w ciągu zaledwie jednego dnia.
Specjaliści zgodni są jednak, że ogólna przestępczość w mieście jest najniższa od co najmniej 40 lat, gdy ówczesne statystyki informowały o ponad 800 ofiarach rocznie.
Spadek przestępczości to ogólnokrajowy trend. W wielu miastach odnotowano jeszcze większą poprawę. Na przykład w Nowym Jorku tegoroczne liczby stanowią zaledwie 1/3 chicagowskich, a w Los Angeles odnotowano o połowę mniej zabójstw, niż u nas.
„Naszym celem jest ZERO – mówi Garry McCarthy – Kiedy przestanę słyszeć o ofiarach wśród dzieci, wtedy może będę zadowolony.”
Wśród dziewięciu głównych kategorii przestępstw tylko dwie wykazały wzrost w 2011 r. Były nimi przestępstwa na tle seksualnym oraz kradzieże pojazdów. Superintendent obiecuje jednak poprawę:
„Wprowadziliśmy nowe zasady gry, to zajmie nieco czasu” – mówi szef policji.
W ostatnich 7 miesiącach McCarthy przywrócił do pracy patrolowej niemal 1,000 policjantów zajmujących się wcześniej pracą biurową oraz zwalczaniem przestępczości w ramach specjalnych oddziałów powołanych przez jego poprzednika. Wszystkie jednostki tego typu zostały rozwiązane, a jej członkowie trafili ponownie do regularnej rotacji.
Rozwiązanie to nie zadowoliło w pełni organizacji Fraternal Order of Police, która uważa, że należy zatrudnić więcej policjantów, a nie przesuwać obecnych do wciąż nowych zadań.
McCarthy broni swych decyzji przekonując, że kluczem do walki z przestępczością jest według niego system CompSat, który dostarcza policji więcej informacji i zmusza komendantów poszczególnych dystryktów do większej niezależności w podejmowaniu decyzji.
CompSat to system wprowadzony w latach 90. w Nowym Jorku, który według ekspertów odpowiedzialny jest tam za gwałtowny spadek przestępczości. Dostarcza on do poszczególnych dystryktów statystyki dotyczące wszystkich kategorii w danej dzielnicy pozwalając komendantom odpowiednio na nie reagować. Co dwa tygodnie szefowie okręgów spotykają się z superintendentem i tłumaczą swe decyzje oraz wymieniają doświadczenia, a nie jak było dotąd wypełniają wyłącznie zalecenia z góry.
Wynikałoby więc, że nadzorujący Englewood kmdr. Anthony Carothers nie wywiązuje się ze swych obowiązków. Według szefa policji tak nie jest.
“Tony Carothers dobrze wykonuje swą pracę – mówi McCarthy, który jednocześnie zapowiada pomoc dla tamtejszego posterunku.
Po Nowym Roku przeprowadzona zostanie akcja mająca na celu likwidację znanych punktów sprzedaży narkotyków w tamtym rejonie miasta, a następnie dzięki wzmocnionym patrolom odstraszanie potencjalnych klientów.
Przyszły rok będzie znacznie lepszy – zapewnia dowództwo policji w Chicago.
RJ