----- Reklama -----

WolfCDL. Zostań kierowcą ciężarówki

29 grudnia 2011

Udostępnij znajomym:

Przeczytałem gdzieś, że w porównaniu do innych rok 2011 wcale nie był taki zły. Na przykład 65 mln. lat temu w Ziemię uderzyła kometa albo wielki meteoryt niszcząc w kilka sekund 75% życia. Na początku ubiegłego wieku mieliśmy „hiszpankę”, czyli pandemię grypy, na którą zachorowało ponad 500 mln. ludzi stanowiących wtedy 1/3 populacji planety.

Nawet spoglądając w przyszłość nie możemy narzekać. Najgorsze przed nami, bo już za niecałe 12 miesięcy znany nam świat skończy się wraz z kalendarzem Majów. Kalendarz ten jednak dokładnie nie opisuje przyczyn naszego końca, więc wiele osób skłania się ku innej, mającej nastąpić nieco później tragedii, uderzeniu planety X, która już podobno podąża w naszą stronę.

Trudno więc wydarzenia minionych 12 miesięcy stawiać na równi z tym, co już było, a zwłaszcza z tym, co dopiero będzie.

Mimo wszystko trudno o minionym roku nie myśleć. Przez chwilę zastanawiałem się, czy nie dokonać typowego podsumowania, w którym wyliczone będą najważniejsze wydarzenia z krótkim, osobistym komentarzem, a następnie życzenia pomyślności. Szybko, łatwo i na temat. Można tak i wydaje się, że wiele osób z tego scenariusza skorzystała. Mam jednak wrażenie, że nie o to chodzi.

Jeśli o czymś nie pamiętamy, to krótkie podsumowanie niczego nie zmieni. Zapominamy o tym, że za chwilę znów zapomnimy. Wielkie tytuły prasowe, które towarzyszą nam często miesiącami nagle znikają i nigdy nie powracają. Wraz z nimi zanika nasza wiedza na dany temat, a w jej miejscu pozostaje mgliste wspomnienie. Niewiele osób pamięta dziś przecież siłę trzęsienia ziemi jakie nawiedziło Japonię, datę pierwszych rozruchów w Egipcie, liczbę śmiertelnych ofiar niszczących wszystko na swej drodze tornad jakie nawiedziły południowe stany, czy nazwę miasteczka w Pakistanie, w którym ukrywał się Osama Bin Laden. A były to przecież najważniejsze informacje roku. Wmawia nam się, że każda kolejna taką jest. Poza tym zdaję sobie sprawę, że nie wszystko, co ja oceniam jako istotne jest ważne dla kogoś innego. Tak, jak w zwykłym, codziennym życiu różnimy się opiniami, czy spostrzeżeniami. Inaczej też wartościujemy wydarzenia. Dlatego w pierwszej dziesiątce wydarzeń roku umieszcza się kryzys finansowy w Europie obok rozwodu jakiegoś sportowca z gwiazdką telewizyjnych programów typu reality show. Wiem, że liczba osób śledzących te dwie informacje była podobna. Taki jest otaczający nas świat. Dlaczego zanikają gazety określane często mianem brukowych? Bo główne media przejmują ich rolę prezentując w głównych wiadomościach informacje, które jeszcze 20 lat temu nie miały prawa być poruszone na porannych zebraniach poważnych redakcji.

Według chińskiego kalendarza kończący się rok 2011 był Rokiem Królika, czyli okresem pokoju i pomyślności. Po analizie minionych 12 miesięcy możemy zapomnieć o chińskich przepowiedniach, nie są wiele warte, podobnie jak ludowa medycyna z tego kraju.

Naszym globem wstrząsały w tym roku konflikty, powstania i zmiany rządów. Czy prowadzą one w stronę pokoju? Nic na to nie wskazuje.  W miejsce jednego obalonego tyrana powstaje demokratyczny rząd składający się z kilku mu podobnych. Kraje takie jak Iran, czy Korea Północna za nic mają sobie resztę świata i wciąż grożą przerwaniem słabnącej równowagi, z której na razie korzystamy. Przez 3 miesiące relacjonuje się rozporkową aferę z udziałem francuskiego polityka, a tylko 5 minut poświęca utworzeniu 53. państwa w Afryce, Południowego Sudanu, dzięki czemu w najbliższych latach unikną smierci tysiące mieszkańców tego regionu walczących dotąd w bratobójczych walkach. Bo skąd dziennikarze mają coś wiedzieć o historii Sudanu? Z aplikacji ściągniętej do iPhona? Afera z pokojówką była blisko, na wyciagnięcie ręki, w jednym z najlepszych hoteli Nowego Jorku. Można o niej było przeczytać nawet na Facebooku.

Na pewno miniony rok zmienił świat. W jakim stopniu, trudno powiedzieć. Unesco przyjęło do swego grona Palestynę, zakończyła się wojna w Iraku, zmieniły się rządy kilku krajów północnej Afryki, w Moskwie trwają antyrządowe protesty, które po raz pierwszy w historii jeszcze nie zostały krwawo stłumione, Europie skończyły się pieniądze, zabito Bin Ladena, zmarł Kim Dzong Il. Świat nie zmienia się jednak wystarczająco szybko. O pewnych problemach wciąż się nie mówi. W wyniku największej od 60 lat suszy w Afryce życie aż 5 mln. ludzi spoczywa w rękach bezimiennych wolontariuszy i organizacji pomocowych. Każdego dnia giną tam z głodu tysiące ludzi. Już nawet artyści przestali organizować koncerty charytatywne dla tego kontynentu. Temat stracił na aktualności.

Dwanaście miesięcy minęło błyskawicznie, prawda? Przecież niedawno robiliśmy podsumowania, zastanawialiśmy się nad najważniejszymi wydarzeniami roku, wyciągaliśmy wnioski i planowaliśmy przyszłość. Jeśli ktoś nie zdążył z realizacją ostatnich postanowień noworocznych może odetchnąć i uspokoić sumienie. Nie jest sam, nic się nie stało. Pora na nowe. Mogą być te same, bo statystyki mówią, że aż 78 proc. z nas nie dotrzymało danego sobie słowa. Może to i lepiej? Znów mamy co planować.

Każdy z nas indywidualnie rozliczy swoje prywatne życie. O osiągnięciach i porażkach porozmawiamy w gronie najbliższych i przyjaciół. Publicznie możemy wymienić opinie na pozostałe tematy. Wymienić, czyli spokojnie porozmawiać, co ostatnio zdarza się niezbyt często. Sytuacja na świecie sprawia, że ludzkość znów sięga po zabronione argumenty. Wystarczy mała iskierka, by po chwili płonął wielki ogień.

Gdyby życzenia się spełniały, to większość z nas żyłaby dostatnio, w zdrowiu i wygodzie. Świat byłby wolny od wojen i konfliktów, a my zajmowalibyśmy się bezinteresownie nielicznymi potrzebującymi. Być może kiedyś do tego dojdzie. Na razie życzmy sobie tego, co możemy zrealizować, choć nie rezygnujmy z marzeń.

Do siego roku

Rafał Jurak

rafal@infolinia.com



----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor