----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

05 stycznia 2012

Udostępnij znajomym:

A miał to być sezon powszechnej szczęśliwości. Tymczasem do Zatoki Perskiej podpływają amerykańskie lotniskowce, a Iran straszy wyprodukowaniem bomby atomowej. Gdy czytam prasowe rewelacje o wzroście cen benzyny i złota, groźbie zamknięcia cieśniny Ormuz, spadku wartości euro i perspektywie kolejnego konfliktu tracę ciężko wypracowane poczucie prywatnego bezpieczeństwa. Intuicyjnie wyczuwam bowiem, że manewry na arenie międzynarodowej przełożą się na bardzo konkretne ograniczenia rodzinnego budżetu i zamach na zwykłą, pachnącą rosołem lub, jak kto woli gorącą czekoladą, rodzinną stabilizację.

Grozą powiało już w ostatnim dniu ubiegłego roku, kiedy prezydent Obama podpisał ustawę o sankcjach wobec kontynuującego program nuklearny Iranu. Kiedy Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej ogłosiła w listopadzie, że Iran wydaje się pracować nad wyprodukowaniem broni jądrowej, zabrzmiało to jak powtórka z dobrze nam znanego scenariusza poprzedzającego wojnę w Iraku. Stany Zjednoczone i Unia Europejska odpowiedziały na to sankcjami wobec Teheranu, między innymi wstrzymaniem importu irańskiej ropy, jeśli agresor nie wycofa się z programu jądrowego. Władze Iranu zareagowały na sankcje groźbą zablokowania cieśniny Ormuz, przez którą przepływa 40 procent światowego morskiego transportu ropy naftowej.

Kilka dni temu amerykański lotniskowiec USS John Stennis przepłynął w rejonie Zatoki Perskiej, w którym irańska marynarka wojenna prowadziła ćwiczenia. Celem ćwiczeń było wypróbowanie zdolności irańskiej marynarki do zamknięcia strategicznej cieśniny Ormuz. Po ich zakończeniu dowódca irańskiej armii generał Ataollah Salehi zagroził akcją odwetową jeśli amerykański okręt powróci na wody Zatoki. Nie mamy w zwyczaju ostrzegać więcej niż raz – ostrzegł Salehi.

Jednocześnie trwa demonstracja sił. W ubiegły poniedziałek irańska telewizja podała, że podczas ostatniego dnia ćwiczeń na nieprzypadkowo wybranych na te cele wodach wokół cieśniny Ormuz Iranowi udało się z sukcesem przetestować pocisk dalekiego zasięgu Nur typu ziemia-ziemia. Wcześniej poinformowano o udanych teście rakiety Ghader typu ziemia-woda. Cytowany przez irańską telewizję rzecznik kierownictwa ćwiczeń Mahmud Musawi wyjaśniał w ubiegłą niedzielę, że pocisk Nur został wyposażony w udoskonalony system antyradarowy i system wykrywania celu. Zasięg rakiety tego typu agencja AFP szacuje na około 200 km.

Stany Zjednoczone zadeklarowały, że nie dopuszczą do blokady cieśniny Ormuz. We wtorek wiceprezydent Iranu ostrzegł, że jeśli na Iran zostaną nałożone sankcje Teheran odetnie dostawy ropy naftowej zablokowując dostawy strategiczną cieśninie Ormuz. Pierwszy wiceprezydent Iranu, Mohammad Reza Rahimi zapowiedział we wtorek, że jeśli Zachód nałoży embargo na eksport irańskiej ropy „nawet jedna jej kropla nie przepłynie przez cieśninę Ormuz”.

Nic nie wskazuje na to, że Stany Zjednoczone ustąpią. Oto bowiem trzy dni temu prezydent Barack Obama podpisał ustawę wprowadzając kolejne sankcje wobec Iranu. Zgodnie z nowym prawem, przedsiębiorstwa międzynarodowe, które prowadzą handel z irańskim bankiem nie będą mogły korzystać z amerykańskiej pomocy finansowej.

O ile rozgrywki polityczne i wojskowe na Bliskim Wschodzie w coraz wyższym stopniu zagrażają bezpieczeństwu na arenie międzynarodowej, to nie ulega wątpliwości, że najwyższą cenę za nie zapłacimy właśnie my, postronni obserwatorzy wydarzeń. Taktyczne próby marynarki wojennej Iranu stanowiące symulację blokady cieśniny Ormuz spowodowały wzrost na jakiś czas cen ropy. Wróciły one jednak do poprzedniego poziomu, gdy analitycy sektora naftowego poinformowali, że blokada byłaby też fatalna w skutkach dla gospodarki Iranu, a Stany Zjednoczone wraz ze swymi sojusznikami w Zatoce Perskiej mogliby zareagować na taki manewr interwencją militarną.

Konflikt na Bliskim Wschodzie niemal natychmiast powoduje reakcje na rynku finansowym. Oto kiedy prezydent Iranu, Mahmud Ahmadineżad zapewnił 1. stycznia, że irański bank centralny „zareaguje z siłą” na sankcje gospodarcze nałożone na Teheran, rynek odpowiedział na nie rekordowym spadkiem kursu irańskiej waluty – riala. Amerykańskie sankcje gospodarcze, zaaprobowane przez Kongres w ubiegłym tygodniu, mają ograniczyć dochody Teheranu ze sprzedaży ropy naftowej. Na mocy nowej ustawy Waszyngton będzie mógł zamrozić aktywa każdej zagranicznej instytucji finansowej, poczynając od irańskiego banku centralnego. W grudniu ubiegłego roku Unia Europejska ogłosiła swą gotowość do nałożenia kolejnych sankcji, jeśli Teheran nie zrezygnuje z programu budowy broni nuklearnej.

Mimo gróźb Iranu Stany Zjednoczone twardo zapowiadają, że będą nadal wysyłać swe okręty do Zatoki Perskiej. Obecność amerykańskiej marynarki w Zatoce Perskiej jest zgodna z międzynarodowymi konwencjami morskimi, oświadcza rzecznik Pentagonu George Little. Już wcześniej zamiar dalszego zamieszczania przez Stany Zjednoczone okrętów w Zatoce Perskiej zapowiadał rzecznik Centralnego Dowództwa, komandor porucznik Bill Speaks. Wszyscy pamiętamy jednak podobną sytuację poprzedzającą wszczęcie wojny w Iraku. Co gorsza, mamy pełną świadomość porażki tego przedsięwzięcia, które z pokojem nie miało nic wspólnego. Tymczasem komandor Speaks lekceważy plany utrzymania amerykańskiej obecności w Zatoce Perskiej określając je jako regularne rutynowe ruchy, które są zgodne z naszym długoterminowym zaangażowaniem w kwestie bezpieczeństwa i stabilności w tym regionie i wsparcie trwających operacji.

Sytuację komplikuje obawa, że w razie eskalacji wojennej z Iranem atak prewencyjny mógłby podjąć Izrael, na co z kolei Teheran mógłby odpowiedzieć w podobny sposób. Izraelczycy obawiają się głównie irańskich rakiet balistycznych „Shihab-3” i „Shibab-4”, mających zasięg kilku tysięcy kilometrów. Szacuje się, że Teheran dysponuje w tej chwili ok. 70 takimi pociskami. Niektóre mogłyby dotrzeć do Izraela. Wprawdzie Izrael posiada unikatowy system obrony antyrakietowej „Arrow”, ale nie został on wypróbowany w warunkach operacyjnych. W ubiegłą środę rząd w Jerozolimie oświadczył, że w razie wojny z Iranem wyłączy natychmiast z eksploatacji oba izraelskie reaktory atomowe w Dimonie na południu kraju i w Nachal-Sorek, niedaleko półtoramilionowej aglomeracji Tel Awiwu. W razie wojny Izrael obawia się także zagrożenia ze strony libańskiego Hezbollahu. Ta powiązana z Iranem organizacja groziła kilkakrotnie, że rakietami średniego zasięgu zaatakuje Dimonę.

Demonstracja siły wokół cieśniny Ormuz tylko z pozoru wydaje się na tym etapie rozwoju konfliktu obojętna dla konsumentów w Stanach Zjednoczonych. Już obecnie bije nas po kieszeni. Notowania ropy naftowej na giełdzie paliw w Nowym Jorku podczas tej sesji osiągają najwyższe poziomy od 6 tygodni. Baryłka lekkiej słodkiej ropy West Texas Intermediate, w dostawach na styczeń, na giełdzie paliw NYMEX w Nowym Jorku tanieje o 2 centy do 101,32 USD. Brent w dostawach na luty na giełdzie paliw Ice Futures Europe w Londynie zniżkuje o 2 centy do 109,25 USD za baryłkę.

Zapasy ropy w Stanach Zjednoczonych spadają w znaczny sposób. Jeśli trend spadkowy utrzyma się i dojdzie jeszcze napięcie związane z konfliktem z Iranem, to może to wywołać wzrost cen ropy, ostrzegają analitycy rynku surowców wtórnych. W ubiegły wtorek ropa zdrożała na NYMEX o 1,66 USD, czyli 1,7 proc., do 101,34 USD, najwyższego poziomu zamknięcia od 16 listopada. W tym roku ceny ropy w Nowym Jorku wzrosły o 11 procent, po wzroście w 2010 roku o 15 procent.

Iran jest drugim producentem ropy wśród krajów OPEC po Arabii Saudyjskiej. Głównymi odbiorcami irańskiej ropy są Chiny, Indie, Japonia, Korea Południowa i Turcja, lecz Teheran sprzedaje ok. 18 procent swej produkcji do krajów Unii Europejskiej: Włoch, Hiszpanii i Francji. To właśnie Francja i Niemcy są głównymi zwolennikami embarga na zakup irańskiej ropy. Unia Europejska dodała 143 firmy i 37 osób do listy przedstawicieli Iranu objętych zakazem wjazdu do UE i zamrożeniem aktywów. Ministrowie dyplomacji krajów UE ustalili, że rozważą nałożenie sankcji na sektor energetyczny w Iranie, by zwiększyć presję na Teheran w sprawie jego programu nuklearnego. Jeśli USA i kraje europejskie zdecydują się na sankcje obejmujące zakup irańskiej ropy, cena baryłki tego surowca wzrośnie do 240 dolarów, uprzedził szef komisji gospodarczej irańskiego parlamentu, Arsalan Fathipour.

Z kolei były szef saudyjskiego wywiadu książę Turki al-Faisal twierdzi, że w reakcji na irańskie zbrojenia Arabia Saudyjska może wkrótce kupić głowice jądrowe. Takie właśnie doniesienia wywołują zrozumiałą nerwowość na rynkach paliw. A ta przekłada się na natychmiastowy wzrost cen. W sytuacji embarga na eksport irańskiej ropy można się spodziewać nawet podwojenia cen ropy. Taka podwyżka cen paliw będzie dla nas prawdziwym szokiem. Zwłaszcza, że Illinois należy do stanów, w którym cena benzyny osiąga astronomiczną wysokość w sytuacji, kiedy nie grozi wojna. W ubiegły czwartek baryłka gatunku Brent kosztowała nawet $113,90, podczas gdy jeszcze w piątek oscylowała wokół $107.

Wiele wskazuje na to, że ceny ropy wzrosną, nawet gdy nie dojdzie do otwartego konfliktu, choć w takim przypadku wzrost cen byłby naturalnie najsilniejszy. Nawet w sytuacji, w której do konfliktu ostatecznie nie dojdzie, ale w obawie przed nim ceny ropy przejściowo wzrosną. Technicznie rzecz biorąc embargo nie zmieniłoby drastycznie bilansu na globalnym rynku, gdyż większość irańskiej ropy trafia do Azji. Eksperci przewidują jednak, że embargo spowoduje powtórkę z ubiegłego roku, kiedy to maksymalne ceny ropy wynosiły $127 w przypadku gatunku Brent. W krótkim terminie można spodziewać się podwyżek surowca rzędu $116,44 i $120.

Ewentualny konflikt w Zatoce Perskiej wpłynąłby również negatywnie na rynki akcji, a indeksy w Europie i Azji z pewnością odnotowałyby nowe roczne poziomy minimalne. Przynajmniej częściowo perspektywa konfliktu byłaby pozytywna dla rynku złota. Jakkolwiek powyższe prognozy przypominają wróżenie z fusów, ponieważ w chwili obecnej rynek ropy jest dobrze zaopatrzony, a w grudniu dostawy do krajów OPEC wzrosły do 3-letniego maksimum na poziomie 30,74 mbd, głównie dzięki wracającej ropie z Libii, to powyższe scenariusze cechuje wysoki stopień prawdopodobieństwa.

W bieżącym roku z pewnością można oczekiwać ostrych zawirowań cen benzyny. Analitycy spodziewają się, że cena bezołowiowej benzyny, która wynosiła we wtorek przeciętnie $3.51 za galon w rejonie Chicago, najwyższa na początku roku, osiągnie ponad $4 za galon, a w późniejszym okresie prawdopodobnie obniży się do poziomu $3 za galon. Średnia roczna cena bezołowiowej benzyny w ubiegłym roku w rejonie Chicago należała do najwyższych do tej pory i wyniosła $3.78 za galon. Rok ubiegły i początek obecnego odnotowują rekordowe ceny benzyny w skali roku, informuje AAA, Oil Price Information Service and Wright Express. Analitycy tego wskaźnika przewidują, że bieżący rok będzie pod tym względem cechowała wyjątkowa nieprzewidywalność cenowa. „Chicago jest z pewnością jednym z tych rynków, gdzie ujrzymy ceny przewyższające $4 za galon”, ostrzegają eksperci. Nie wiadomo tylko pytanie czy ceny osiągną $4.25 czy $4.05, szacują. Obie alternatywy brzmią równie zatrważająco.

Oprac. Ela Zaworski



----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor