Zapowiadane przez burmistrza zmiany zostały przyjęte przez radę miasta, choć w nieco okrojonej wersji. Rahm Emanuel wycofał się z kilku, najbardziej kontrowersyjnych propozycji, rezygnując między innymi z wyższych kar dla osób stawiających opór policji oraz skrócenia czasu planowanych demonstracji.
Przyjęte zmiany ordynacji miejskiej związane są ze zbliżającymi się szczytami NATO i G8. Są one jednak znacznie łagodniejsze, niż zapowiadane jeszcze kilka tygodni temu przez burmistrza. Dzień przed głosowaniem zrezygnował on bowiem z planowanych wyższych grzywien dla osób stawiających opór policji podczas demonstracji, zgodził się również na opuszczenie zapisu ograniczającego czas manifestacji. Pozostałe punkty zostały w większości przyjęte, w tym mówiący o korzystaniu z pomocy sił porządkowych spoza Chicago. Ten zapis wciąż wywołuje wiele pytań, głównie dlatego, że nikt do końca nie wie, w jakim zakresie superintendent będzie mógł z pomocy korzystać i jakie, jeśli w ogóle, będą obowiązywały go ograniczenia.
Głosowanie odbywało się w niecodziennej atmosferze. Przed budynkiem, w którym obradowała rada oraz w jego wnętrzu zgromadziło się kilkadziesiąt osób protestujących przeciw planowanym zmianom prawa dotyczącego właśnie masowych protestów. Osoby okupujące korytarz przed salą obrad krzyczały „Wpuście nas do środka!”, a ci, którym udało się wejść do środka, zanim zostali usunięci przez policję, krzyczeli „Głosujemy Nie!”.
W zatwierdzonym prawie nie pojawił się również wymóg zapewnienia przez organizatorów wieców i demonstracji jednego marszałka na każde 100 protestujących osób, co od samego początku wywoływało falę krytyki. Burmistrz Emanuel powiedział, że nie jest pewien, jakie konsekwencje przyniesie rezygnacja z niektórych zapisów, ale wyraził zadowolenie z przyjęcia ustawy w nieco okrojonej formie.
Przez ostatnie tygodnie członkowie rady zostali dosłownie zasypani listami, a ich biura przyjmowały po kilkaset telefonów w tej sprawie. Nie tylko organizatorzy manifestacji, ale również mieszkańcy miasta obawiali się, że proponowane zmiany poważnie ograniczą swobody i prawa obywateli do publicznego wyrażania opinii i sprzeciwu. Jednym z niewielu aldermanów do końca przeciwnych zmianom był Robert Fioretti, który powiedział, że przyjęte prawa wzbudzają więcej pytań, niż dostarczają odpowiedzi. Chodzi mu głównie o mozliwość korzystania w czasie demonstracji z pomocy sił porządkowych spoza miasta.
Mimo, że Garry McCarthy nie przewiduje konieczności skorzystania z pomocy z zewnątrz, a nawet gdyby do tego doszło, to nie planuje użycia jej w bezpośredniej kontroli tłumu, to Fioretti zauważa, iż w przyjętej ordynacji nie ma ani słowa na temat ograniczeń i granic sięgania po posiłki. Superintendent nie musi tłumaczyć przed nikim powodów, dla których zwraca się do innych służb po pomoc, nie musi informować kiedy to ma zamiar zrobić, nie musi też podawać liczby oficerów pożyczonych przez Chicago.
Według alderman to niebezpieczny precedens w mieście, które już w przeszłości pokazało, że dochodzi tu łatwo do konfrontacji z demonstrującymi – tak było w 1968 r. podczas konwencji demokratów, podobnie było w 2003 r. podczas manifestacji przeciw wojnie w Iraku.
“Widzieliśmy, co działo się w przeszłości w Chicago – mówi jeden z organizatorów protestów, Andy Thayer – Wiemy jak miasto działa i jeśli mamy być na to przygotowani to musimy wiedzieć i rozumieć zasady i wytyczone granice działania”.
Inny radny, Patrick O`Connor, popierający zmiany i głosujący za ich wprowadzeniem przekonuje jednak, że liczba osób biorących udział w planowanych manifestacjach trudna jest do przewidzenia, w związku z czym uprawnienia szefa policji tez muszą być elastyczne na tyle, by w każdej chwili mógł on w miarę szybko dostosować się do sytuacji.
Rahm Emanuel przypomniał, że zmiany w ordynacji miejskiej zostały wywołane właśnie przez wydarzenia z 2003 r. kiedy policja w niewłaściwy sposób potraktowała osoby protestujące, naruszając w znacznym stopniu ich prawa. Zapewnił, że tym razem do tego nie dojdzie i miasto zapewni wolność wypowiedzi przy jednoczesnym zagwarantowaniu przestrzegania prawa.
Organizacje zajmujące się ochroną praw obywateli zaniepokoił jeszcze jeden zapis, pozwalający burmistrzowi i szefowi policji na zawieranie umów z „podmiotami prywatnymi i publicznymi dotyczących montażu i konserwacji wszelkich urządzeń audio-wideo, telekomunikacyjnych oraz podobnego zastosowania”. Biorąc pod uwagę obecną liczbę kamer (najwięcej wśród wszystkich miast USA) powiększenie ich sieci może według tych organizacji okazać się niebezpieczne. Nowe przepisy dają właściwie władzom nieograniczone możliwości kontroli i obserwacji mieszkańców miasta, co może doprowadzić do łamania wielu praw i przywilejów – twierdzą eksperci tych organizacji.
RJ