----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

02 lutego 2012

Udostępnij znajomym:

Zakładając, że radny Chicago nie zrezygnował z przysługującego mu wyrównania i skorzystał ze wszystkich podwyżek to jego pełna pensja wynosi obecnie $114,913. Są jednak tacy, którzy z własnej woli zarabiają nawet o $10,000 mniej. Jest ich jednak zaledwie 3.

W 2006 r. – jeszcze za rządów burmistrza Richarda Daley – chicagowscy aldermani zmienili system przyznawania sobie podwyżek. Zamiast dorocznych głosowań w tej sprawie, które wzbudzały sporo kontrowersji wśród wyborców, postanowili wprowadzić automatyczne, coroczne wyrównanie swoich zarobków dostosowując je do rosnących kosztów życia. W ten sposób otrzymywali podobne podwyżki jak poprzednio, ale już bez konieczności każdorazowego głosowania. Było to rozwiązanie bezpieczniejsze dla ich politycznych karier, gdyż nie wzbudzało złości podatników, często nawet nie zdających sobie sprawy z istnienia takiego rozporządzenia.

Każdy z aldermanów jednocześnie otrzymał prawo odmowy przyjęcia automatycznej podwyżki – której nie mieli gdy decydowano o tym w głosowaniu – jednak aż 19 członków rady miasta nigdy z tego nie skorzystało, odmówiło również obniżenia swych zarobków i to w czasie, gdy głosowali oni za masowymi zwolnieniami i wprowadzeniem obowiązkowych, bezpłatnych dni wolnych dla innych pracowników miejskich. Te 19 osób otrzymuje obecnie $114,913.

Trzy osoby od 2006 r. nie przyjęły ani razu automatycznej podwyżki. Są to Scott Waguespack (32 dzielnica), Brendan Reilly (42 dzielnica)  oraz Thomas Tunney (44 dzielnica) mimo, że mieszkają w najdroższych rejonach miasta. Ich roczna pensja nie zmieniła się w ciągu ostatnich 5 lat i wynosi $104,101.

Zarobki pozostałych wahają się pomiędzy najlepiej i najgorzej zarabiającymi. Niektórzy odmówili podwyżki raz lub dobrowolnie zgodzili się na zmniejszenie swej pensji w przeszłości.

Jeden z najlepiej zarabiających, alderman z 21dzielnicy, Howard Brookins tłumaczy, że oddawanie należnych mu pieniędzy miastu nie ma sensu, gdyż trafią one do innej osoby, która je prawdopodobnie zmarnuje. Poza tym musi on utrzymywać rodzinę.

W 2010 oraz 2011 roku radni poproszeni zostali przez burmistrza o wzięcie kilkudziesięciu bezpłatnych dni wolnych w ramach solidarności z pozostałymi, zmuszonymi do tego prawem pracownikami miasta. W przypadku aldermanów było to dobrowolne. Najwięcej takich dni, bo aż 41, wziął James Balcer reprezentujący 11 dzielnicę; najmniej Ricardo Munoz – zaledwie 7.

Od czasu zmiany na stanowisku burmistrza problem przymusowych dni wolnych przestał istnieć. Rahm Emanuel zlikwidował ten obowiązek wybierając inne rozwiązania dla budżetu i poszukując innych oszczędności. Automatyczne podwyżki w dalszym ciągu obowiązują.

50 aldermanów Chicago oprócz wspomnianych pensji, otrzymuje również pieniądze na utrzymanie biura, zwrot większości kosztów i dodatkowe sumy na nadzorowane przez siebie programy. Poza tym do podziału otrzymują oni z kasy miasta prawie 4 mln dolarów na tzw. drobne wydatki. Muszą one być jedynie zgodne z prawem. Poza tym nikt ich nie kontroluje.

W 2008 r. sumy na drobne wydatki zostały dla każdego z radnych prawie podwojone, z wcześniejszych $33,280 do obecnych $73,270.

Prawo miejskie sugeruje, by radni upewnili się, iż ewentualne wydatki zgodne są z prawem, poza tym w żaden sposób nie ingeruje w nie. Większości wydatków nie da się prześledzić. Wiadomo jednak, że spore sumy przeznaczane są na pokrycie kart kredytowych, eleganckich obiadów, podróży i zakwaterowania.

Część aldermanów wykorzystuje te pieniądze do opłacania dzierżawy ekskluzywnych samochodów, kilkunastu wynajmuje za nie strzeżone parkingi w centrum miasta, mimo, że gwarantowane mają oni osobne miejsca parkingowe. Kilku radnych zatrudnia za te sumy w swoich biurach przyjaciół i członków rodziny, a kilkunastu znalazło zajęcie dla politycznych popleczników.

Prawie połowa aldermanów zatrudnia różnego rodzaju ekspertów pomagających im w podejmowaniu decyzji. Np. jedna z radnych zapłaciła kilka lat temu aż kilka tysięcy dolarów prawnikowi, który oceniał propozycję ustawy majcej pomóc słoniom przetrzymywanym w ZOO.

Wydatki wśród radnych nie są równe. Mniej więcej połowa w całości wykorzystuje przyznane im sumy, czyli ponad 70 tysięcy dolarów rocznie. Inni nie przekraczają 30 tysięcy.

Chicagowscy radni nie mogą według prawa wypłacać gotówki ze wspomnianych kont, kupować na własność samochodów i wynajmować prywatnych mieszkań. Mogą jednak dzierżawić praktycznie wszystko, od telefonów komórkowych, przez ekskluzywne pojazdy, po dodatkowe biura tak długo, jak wydatek ten uznany jest za konieczny do pełnego i właściwego wykonywania pracy.

Każdego roku miasto płaci ok. 10 milionów dolarów w pensjach ponad 160 współpracownikom aldermanów. Każdy z nich dostaje też własne biuro w ratuszu. Chicago pokrywa też w całości zapotrzebowanie na artykuły biurowe i podróże. 3.7 mln. na drobne wydatki jest więc wyłącznie dodatkową premią dla aldermanów i ich współpracowników.

RJ



----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor