----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

23 lutego 2012

Udostępnij znajomym:

Kobieta z Nebraski sprzedaje na aukcji w internecie kawałek smażonego kurczaka, który przypomina z kształtu głowę byłego prezydenta, George Washingtona. W tej chwili otrzymała już kilka propozycji, najwyższa opiewa na ok. $400. Pewnie dostanie znacznie więcej.

W informacji tej z pozoru nie ma nic nadzwyczajnego. Nie takie bowiem przedmioty, czy też produkty pojawiały się w internecie i ludzie oferowali często za nie tysiące dolarów. Oglądałem zdjęcie, zainteresowani znajdą je bez trudu w sieci www, i muszę stwierdzić, że wspomniany kawałek kurczaka przypominać zaczyna Waszyngtona dopiero w odpowiednim świetle i przy skomplikowanej manipulacji organem wzroku, ale też chyba nie jestem aż tak ukierunkowany na historię tego kraju jak mieszkanka Nebraski.

Jednak w informacji tej co innego nie dawało mi spokoju. Wiek kawałka mięsa wystawionego na aukcję. Opowieść bowiem zaczyna się tak: Trzy lata temu razem z dziećmi zatrzymałam się w McDonalds. Sprzątając po posiłku zauważyłam, że jeden z niezjedzonych Chicken McNuggets kogoś mi przypomina... itd.

Nie zauważyłem, by utrwalony na zdjęciu usmażony kawałek różnił się w jakimkolwiek stopniu od kupionego godzinę temu. Wtedy przypomniał mi się pewien eksperyment, który udowodnił, że popularna sieć restauracji stworzyła niezniszczalny posiłek, a być może posiada receptę na eliksir wieczności.

Dwa lata temu nowojorska artystka, Sally Davies, przez pół roku, każdego dnia, fotografował danie zakupiony w McDonalds, by zaobserwować ewentualne zmiany w wyglądzie frytek i hamburgera będących częścią tzw. Happy Meal, czyli posiłku dla najmłodszych. Po 6 miesiącach większych różnic nie było. Zmienił się nieco kolor mięsa, pozostałe produkty tracąc zawartą w nich wodę bardzo nieznacznie zmniejszyły swą objętość. Innych zmian nie zaobserwowano. Specjaliści od żywienia twierdzą, że nie tyle środki chemiczne, co tłuszcz i sól odpowiedzialne są za zadziwiającą trwałość produktu. Im więcej zawiera ich posiłek, tym mniej wilgoci sprzyjającej rozwojowi bakterii może wchłonąć. Happy Meal ma ich sporo. Sól w jednym daniu stanowi przecież połowę dopuszczalnej dziennej dawki dla dorosłej osoby.

Podobny, choć znacznie ciekawszy eksperyment przeprowadzono w 1996 r. Zakupiony w restauracji szybkiej obsługi hamburger przetrzymywano w warunkach pokojowych przez 12 lat. W 2008 r. okazało się, że hamburger nie zepsuł się, nie zgnił i właściwie poza lekkim zeschnięciem wyglądał tak samo, jak ten świeżo kupiony. Doświadczenie miało pokazać jak niezdrowe i nienaturalne jest tego typu jedzenie.

Tu muszę się z wnioskami wyciąganymi z tego typu eksperymentów nie zgodzić. Uważam, że prawdopodobnie dzięki serwowanym wszędzie, bo przecież nie tylko w posiłkach fast food, sztucznym i naturalnym, konserwantom, wiele osób uniknęło poważnych problemów zdrowotnych. Owszem, na dłuższą metę też nam nie służą, ale kto wie, może lepsze są od nieustannego zatrucia salmonellą lub botuliną. Wiem, muszę to uzasadnić.

Ze względu na kryzys ekonomiczny ich aktualna liczba może być niższa, ale przyjmujemy, iż w samym Chicago mamy do dyspozycji około 17,000 restauracji i sklepów spożywczych. Dużych i małych, operujących w lepszych i gorszych dzielnicach, serwujących produkty z każdego niemal zakątka globu.

Te wszystkie źródła żywności kontroluje na co dzień zaledwie 58 osób zatrudnionych przez miejski Departament Zdrowia. Czy to by wystarczyło, by uchronić nas przed zatruciami i chorobami, gdyby nie wszechobecne związki chemiczne?

W latach osiemdziesiątych w Chicago znajdowało się o wiele mniej restauracji i sklepów niż obecnie. W tym samym czasie liczba kontrolerów Departamentu Zdrowia była trzy razy wyższa niż obecnie. Wraz z rozwojem miasta przybywało punktów gastronomicznych i sklepów oferujących żywność, a w ramach oszczędności budżetowych ubywało osób, których zadaniem było kontrolowanie tych przybytków. Według przedstawicieli Health Department wszystkich miejsc nie da się systematycznie sprawdzać. Przyjęto więc system, w którym przedstawiciele departamentu zdrowia raz w roku odwiedzają punkty o największym ryzyku i odpowiadają na niewielką część skarg przesyłanych przez klientów. Podwyższone ryzyko dotyczy około połowy spośród ponad kilkunastu tysięcy punktów w Chicago. To miejsca, gdzie przetrzymuje się i sprzedaje w większości surowe produkty. Restauracje szybkiej obsługi do grupy wysokiego ryzyka nie należą. Te miejsca odwiedzane są przez inspektorów nie częściej, niż raz na dwa lata.  Każdego roku w naszym mieście dochodzi do kilkunastu przypadków masowego zarażenia chorobami przenoszonymi za pośrednictwem żywności. W całym kraju lekarze notują rocznie 76 milionów indywidualnych zakażeń chorobami pochodzącymi od żywności z czego 325 tysięcy osób ląduje w szpitalach, 5 tysięcy w ich wyniku umiera. Straty biznesów działających w branży żywieniowej oblicza się z tego powodu na dziesiątki miliardów dolarów rocznie.

Żartowałem oczywiście przekonując, iż przedłużona ważność produktów spożywczych wychodzi nam na zdrowie. Jednak z drugiej strony nie wyobrażam sobie powrotu do czasów przed wynalezieniem takich metod. Jestem przekonany, że liczba kontrolerów wtedy też nie wzrośnie.

Skoro tyle miejsca zajęły nam tematy żywieniowe, to już przy nich pozostańmy. Na politykę zabrakło miejsca, poza tym należy od niej odpocząć, bo na razie to tylko rozgrzewka przed maratonem. Powracam więc do szybkich restauracji i związanych z tym problemów.

W 2010 r. ówczesne władze Chicago otrzymały list dotyczący ewentualnego  zakazu budowy nowych restauracji szybkiej obsługi. Autorzy pisma, w większości lekarze, do dziś nie zmienili zdania i wciąż uważają, iż w mieście jak najszybciej należy  ogłosić “stan zagrożenia zdrowia publicznego”.

Przekonują, że w Chicago spożywa się rekordową ilość tłustych, bogatych w mięso posiłków, które wręcz „łamią nasze serca”. Przytaczane liczby zdają się to potwierdzać: w wyniku chorób układu krążenia umiera tu każdego roku prawie 9 tysięcy osób. Znajdujemy się też na drugim miejscu w kraju pod względem liczby restauracji szybkiej obsługi w przeliczeniu na mieszkańców, tuż za Houston.

Miłego weekendu.

Rafał Jurak

rafal@infolinia.com



----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor