----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

23 lutego 2012

Udostępnij znajomym:

Porządek, odpowiedni ubiór, cisza i poszanowanie zasad to pierwsze rzeczy, jakie zaobserwować można w Noble Street College Prep w Chicago. Nikt tu nie rozmawia na korytarzu przez telefon komórkowy, nikt nie używa wulgarnego języka, a koszulki z logo szkoły – zgodnie z regulaminem – dokładnie schowane są za paskiem u spodni. Wszystko z obawy przed dotkliwymi karami finansowymi, które w szkołach tej sieci wymierzane są za najdrobniejsze nieposłuszeństwo i złamanie zasad.

Noble Network of Charter Schools do którego należy obecnie 10 chicagowskich liceów, pobiera opłaty w wysokości $5 za każde złamanie regulaminu – od żucia gumy, przez nie zawiązane sznurówki butów, po użycie telefonu komórkowego na korytarzu. Strach przed dotkliwymi karami finansowymi jest tam najlepszym sposobem na utrzymanie porządku.

W ubiegłym roku sieć zarobiła ponad $190,000 w karach wymierzanych studentom. System taki wzbudza jednak wiele wątpliwości wśród rodziców i krytyki ze strony ekspertów od spraw edukacji.

Noble Network rozwija się bardzo szybko i uznawany jest przez burmistrza Chicago za modelowy system nauczania. Władze należących do niego szkół przekonują, że wymierzane kary finansowe pozwalają na pokrycie wielu wydatków i przy okazji sprawiają, że niewielkie wykroczenia nigdy nie zamieniają się w poważne problemy.

Krytycy systemu zwracają jednak uwagę, że wymierzanie dotkliwych kar pieniężnych za najdrobniejsze wykroczenia uderza głównie w najuboższych uczniów i pozwala kontrolować przekrój tych, którzy zostają w szkole.

"Według nas posuwa się to za daleko. Wymierzanie kary za rozwiązane sznurowadło lub rozpięty guzik to już nie dyscyplina, ale prześladowanie" – uważa Julie Woestehoff, dyrektor wykonawczy organizacji Parents United for Responsible Education, która zorganizowała w ubiegłym tygodniu protest w tej sprawie.

Uczniowie uczęszczający do szkół należących do sieci Noble otrzymują kary za najdrobniejsze przewinienia. Nie muszą rozmawiać przez telefon w zabronionym miejscu, wystarczy, że ktoś znajdzie aparat w ich posiadaniu. To $5 kary. Kolejne $5 wymierza się za żucie gumy, użycie wulgarnego języka, niewłaściwe ubranie, etc. W klasie, w czasie ustnego wykładu, uczeń nie może nawet na ułamek sekundy spuścić wzroku, musi cały czas skupiony wpatrywać się w nauczyciela. Jeśli mu się to nie uda płaci $5.

Osoby otrzymujące 12 takich kar w ciągu roku obowiązkowo muszą uczestniczyć w specjalnych zajęciach z wychowania, które kosztują rodziców dodatkowe $140.

Władze oświatowe zapewniają, że taki system uczy dzieci – najczęściej pochodzące z najuboższych warstw i często jako pierwsze ze swej rodziny starające się o ukończenie szkoły wyższej – przestrzegania narzuconych zasad i nauki w określonym systemie. O tym, że przynosi on efekty, świadczyć mogą średnie wyniki testów ACT wynoszące w sieci Noble 20.3, znacznie więcej, niż w pozostałych publicznych szkołach Chicago. Dodatkowym powodem do dumy dla dyrekcji tych szkół jest fakt, że aż 90% absolwentów dostaje się na wyższe uczelnie i do collegów.

Jednak część rodziców uznaje ten system za zbyt okrutny. Donna Moore uważa na przykład, że tworzy on niepotrzebne problemy, a nie pomaga w ich rozwiązywaniu. Jej 16 letni syn musiał powtórzyć klasę w szkole sieci Noble, gdyż uzbierał 33 kary i kilka razy zawieszony był okresowo z tego powodu w prawach ucznia.

"To nie były poważne wykroczenia – mówi Donna Moore – Rozpięty guzik w koszuli, rozwiązana sznurówka, chwilowe odwrócenie wzroku od mówiącego nauczyciela. To nienormalne, by traktować tę młodzież jak 2 letnie dzieci".

Wielu rodziców zdecydowało się na przeniesienie swych dzieci do innych szkół, gdyż nie byli w stanie płacić kar. Wprawdzie szkoły rozkładają spłaty na kredyt, ale niewiele to pomaga trzymającym się budżetu rodzicom.

Specjaliści od edukacji zgadzają się, że wymierzanie finansowych kar uczniom przynosi więcej szkód, niż pożytku. Taka kara nie ma wpływu na wyniki w nauczaniu i jest dotkliwa wyłącznie dla rodziny ucznia.

"To troche jak w średniowieczu. Nazwijmy to finansową torturą z braku lepszego określenia" – mówi Matthew Meyer Rutgers University.

Burmistrz Emanuel broni sieci Noble uważając, że stosowany w nich system przynosi "niesamowite rezultaty", a rodzice nie są przecież zmuszani do zapisywania tam swych dzieci. Szkoły tego typu są też zwolnione z przestrzegania wielu zasad obowiązujących w danym dystrykcie szkolnym.

Wielu rodziców chwali system przyznając, że pomógł on w wychowaniu ich dzieci i przyniósł wymierne efekty w nauce. Przyznają jednak, że jest kosztowny ze względu na wymierzane za wszystko kary.

Na razie chętnych nie brakuje, w związku z czym należy podejrzewać, że liczba szkół włączonych do Noble Network of Charter Schools będzie w Chicago rosła.

RJ

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor