----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

08 marca 2012

Udostępnij znajomym:

W internecie znaleźć można listę 50 wstydliwych rzeczy, w których Ameryka znajduje się na pierwszym miejscu. Wbrew pozorom nie jest to zestawienie stworzone przez wrogów tego kraju, ale ludzi pamiętających dawne, podobno lepsze czasy i moment, gdy USA rzeczywiście było pod wieloma względami wzorem dla innych.

Listę stworzono jako ostrzeżenie i próbę zwrócenia uwagi na coraz częstsze problemy tu występujące. Oczywiście taki artykuł jest jednocześnie doskonałą pożywką dla osób nieprzychylnych Stanom Zjednoczonym, czy to poza granicami, czy wewnątrz kraju. Dlatego zestawienie w tej chwili można już znaleźć prawie wszędzie, podejrzewam, że za chwilę trafi ono jako łańcuszek do każdej elektronicznej skrzynki pocztowej.

Ameryka ma m.in. najwyższą liczbę prawników w przeliczeniu na mieszkańców, najwięcej zachodzących w ciążę nastolatek, pierwsze miejsce w produkcji filmów pornograficznych, najbardziej skomplikowany system podatkowy oraz najwięcej praw regulujących nasze życie. Na zbrojenia USA wydają więcej, niż kolejne 12 krajów razem wziętych, podobno znajdujemy się też na pierwszym miejscu pod względem wydatków na służbę zdrowia oraz szkolnictwo. Tu chciałbym się na chwilę zatrzymać.

Poza kilkoma wyjątkami powszechnie wiadomo, że chyba w żadnym innym kraju powiedzenie "masz za co płacisz" nie jest bardziej prawdziwe. Idąc do sklepu wiemy, że trzykrotnie droższa koszula prawdopodobnie będzie lepszej jakości, że dwa razy droższy samochód pewnie będzie lepszy. Sprawdza się to również w usługach medycznych, podczas wyjazdu na wakacje oraz kupując wejściówkę na koncert. W szkolnictwie najwyższe na świecie wydatki w żaden sposób nie przekładają się na poziom nauczania. Pomijam tu prywatne szkoły, bo zasada ich działania jest podobna na całym świecie i wszędzie mają one w większości, choć są wyjątki, wyższy poziom od placówek publicznych.

Od kilku lat pojawiają się głosy nawołujące do likwidacji departamentu szkolnictwa w rządzie federalnym. Miliardy dolarów są tam marnotrawione, bo przecież nie zasilają w najmniejszym stopniu stanowych systemów finansowanych przez lokalne podatki od nieruchomości, czy dochód z loterii. Grupa urzędników zajmuje się tzw. koordynacją i od czasu do czasu przydziela pomoc poszczególnym okręgom. Przykład mieliśmy niedawno, gdy reprezentujący Illinois kongresman "załatwił" w Waszyngtonie przekazanie chicagowskim szkołom kilkuset używanych komputerów i drukarek, które wymieniano w budynkach rządowych stolicy. Gdyby pieniądze wydawane przez władze federalne na sprawy związane z oświatą wykorzystać na zakupy i dofinansowania, to wszystkie szkoły posiadałyby laboratoria na miarę XXI wieku, nauczycieli byłoby dwa razy więcej, klasy byłyby mniejsze, a to, co zostanie można by było przeznaczyć na doganianie reszty świata.

Nie można jednak obarczać winą za poziom nauczania tylko Waszyngtonu. O wiele większe zasługi w upadku szkolnictwa publicznego mają nasze lokalne departamenty. Problemy ma nie tylko Chicago. Mało tego, w niektórych przypadkach chicagowskie podstawówki nauczają lepiej. Trudno w to uwierzyć.

Specjaliści są zgodni: do szkół amerykańskich uczęszcza obecnie najgłupsze pokolenie w historii. Posiadają takie same umiejętności wchłaniania wiedzy jak ich rodzice, czy dziadkowie, jednak szkoły nie są zainteresowane pokazaniem jak to się robi. Lub też same nie wiedzą jak to się robi. Pamiętać należy, że poziom wiedzy nauczycieli też pozostawia sporo do życzenia. Nie będzie dobrym wychowawcą ten, kto sam się nie dokształca, nie interesuje otaczającym światem i wyłącznie walczy o coraz lepsze warunki pracy. Produktem takiego systemu są młodzi ludzie, którzy mają kłopot z odpowiedzią na najbardziej podstawowe pytania.

W sondażu przeprowadzonym przez National Geographic Society zaledwie 37% osób w wieku 18 - 24 lata pokazało na mapie Irak, w którym od lat przebywają amerykańskie wojska, i który od 10 lat nie schodzi z pierwszych stron gazet. Zaledwie 50% badanych w tym samym wieku było w stanie pokazać na mapie Nowy Jork. W jaki sposób ludzie ci mają decydować o polityce kraju, zabierać głos w dyskusjach międzynarodowych, czy nawet wybierać polityków bazując na ich programach wyborczych?

Osobny sondaż przeprowadziła organizacja Common Core walcząca o poprawę standardów nauczania w USA. Wyniki powinny być dla przeciętnego mieszkańca tego kraju szokujące: Tylko 43% uczniów szkół średnich wiedziało, że Wojna Secesyjna miała miejsce gdzieś w drugiej połowie XIX wieku, a 60%, że I Wojna Światowa to początek XX wieku.

W 2009 r. w stanie Oklahoma przeprowadzono podobne badanie wśród uczniów liceów. Na pytanie: Jak nazywają się dwie izby składowe Kongresu odpowiedziało poprawnie zaledwie 27%; kto napisał Deklarację Niepodległości? – 14%; Jaki ocean znajduje się na wschodnim wybrzeżu USA? - 61%; Dwie główne partie polityczne w kraju? – 43%; Ile trwa kadencja senatora? – 11%; Kto był pierwszym prezydentem USA? – 23%.

Podobnych wyników jest więcej, z roku na rok są one coraz gorsze. To kolejne pokolenia, które stopniowo przejmują władzę, decydują o polityce zagranicznej, krajowej, ekonomii, obowiązujących prawach, itd.

Nie powinniśmy się więc dziwić, że prezydent tego kraju ma problemy z rozróżnieniem na konferencji prasowej Afganistanu i Pakistanu, lub witając przywódcę jakiegoś odwiedzanego kraju używa imienia jego poprzednika. Mamy natomiast pełne prawo dziwić się, jakim cudem wydatki na edukację są w tym kraju najwyższe na świecie.

Wracając do listy najbardziej wstydliwych spraw, w których jesteśmy na 1 miejscu – na omówienie której niestety zabraknie już miejsca – warto jeszcze wiedzieć, że sprzedajemy najwięcej broni do innych krajów, łykamy najwięcej lekarstw, oraz mamy największe długi, zarówno indywidualne, budżetowe, jak i wobec innych krajów. 

W USA u największej liczby osób rozpoznaje się też choroby psychiczne, ale pamiętajmy, że połowa tych schorzeń jest tu wymyślana. Podobno też kupujemy najwięcej w świecie substancji zakazanych, w tym narkotyków, ale musimy zdawać sobie sprawę, że w żadnym innym kraju lista zakazanych substancji nie jest tak długa.

Ameryka wciąż jeszcze ma się czym naprawdę pochwalić, ale niestety, ta druga lista zaczyna być niebezpiecznie krótka.

Miłego weekendu.

Rafał Jurak

rafal@infolinia.com



----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor