----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

22 marca 2012

Udostępnij znajomym:

Jednym z bardziej szanowanych przeze mnie przedstawicieli światowego biznesu jest założyciel Virgin Group, do której należą między innymi linie lotnicze, sieć telefonii komórkowej, czy firma, która jako pierwsza rozpocznie cywilne, pasażerskie rejsy na księżyc. Jest też twórcą niedochodowej organizacji Virgin Unite. Richard Branson, który w rodzinnym kraju otrzymał w uznaniu swych zasług tytuł szlachecki może być wzorem dla innych miliarderów. Zaangażowany nie tylko w powiększanie swego majątku, ale również czynny w organizacjach międzynarodowych działających na rzecz pokoju, poszanowania praw, zlikwidowania problemu głodu.

Jeden z mniej znanych filantropów, a jednocześnie jeden z największych. Ma sporo pieniędzy i robi z nimi, co chce. Na przykład jako miłośnik popularnego przed kilku laty serialu "Friends" zafundował całej, kilkuset osobowej ekipie darmowy przelot z Los Angeles do Londynu na kręcenie tam jednego z odcinków. W zamian poprosił tylko o niewielką rolę. Otrzymał ją, był sprzedawcą pamiątek, który przebywał na ekranie w sumie 13 sekund i nawet powiedział jedno zdanie. Mając dużo pieniędzy można zrobić wiele. Nie tylko dla siebie. Dla innych również.

Branson zaangażował się ostatnio w działalność na rzecz zakończenia słynnej "wojny z narkotykami" w USA. Nie, nie chodzi mu o legalizację zakazanych substancji, ale raczej o liberalizację prawa tak, by osoby zatrzymane na pokojowym paleniu "trawki" nie otrzymywały 10 letnich wyroków, oraz by miliardy dolarów przeznaczane na nie przynoszącą żadnych efektów wojnę wykorzystać w lepszy sposób. Jako obcokrajowiec spotkał się niemal natychmiast ze zdecydowanym sprzeciwem na zasadzie "co nam będzie jakiś bogaty Anglik mówił co mamy robić". Zachęcam jednak, by przeczytać napisany przez niego artykuł, który w różnych mediach ukazał się w tym tygodniu. W bardzo jasny sposób przedstawia on swój punkt widzenia i wydaje się, że powoli przekonuje coraz więcej osób do działania.

"Przez ponad 40 lat światowe wysiłki, by ukarać użytkowników narkotyków i ograniczyć handel tymi substancjami nie przyniosły wymiernych rezultatów. Zamiast tego wywołały epidemię przestępstw i zbrodni. Europa, Ameryka Łacińska i wiele stanów USA debatuje nad tym, czy wojna z narkotykami nie powinna zostać zastąpiona nowymi prawami, które pomagałyby uzależnionym osobom i pozwoliły organom ścigania zająć się poważnymi przestępcami." – pisze Branson w swoim felietonie. Sugeruje, by w czasie nabierającej tempa kampanii wyborczej w USA temat był poruszony.

Według mnie nie ma na to szans. Kraj w tej chwili żyje innymi problemami. Z drugiej strony ewentualne oszczędności, jakże nam teraz potrzebne, byłyby spore.  Chodzi bowiem o duże pieniądze. Znacznie większe, niż się domyślamy.

W 2009 r. aż 1.6 mln. Amerykanów było aresztowanych za pozbawione elementu przemocy wykroczenia związane z narkotykami. Głównie za ich używanie. Każda z tych osób trafiając do więzienia kosztowała podatników 4 razy więcej, niż kosztowałaby wysokiej jakości opieka medyczna i pomoc w rozstaniu się z nałogiem.

Każdego roku aż $ 51 miliardów przeznaczanych jest na przetrzymywanie tych osób w więzieniach, chociaż ich czyny nie powodują utraty życia i zdrowia przez innych. Mało tego, wiekszość z nich po kilku lub kilkunastoletnim pobycie w zakładach penitencjarnych wychodząc na wolność staje się prawdziwymi przestępcami. Jedni z braku alternatywy, inni w wyniku przebytych doświadczeń.

Analiza praw dotyczących narkotyków na całym świecie i ich skuteczność  pozwala wyciągnać wniosek, iż dekryminalizacja ich zażywania i wprowadzenie systemu opieki zdrowotnej przyniosłoby znacznie większe korzyści, pozwalając jednocześnie policji i innym służbom poświęcić znacznie więcej czasu na walkę z poważnymi przestępstwami, choćby przemytem tych substancji, czy rozprowadzającymi je gangami. Richard Branson podaje przykład Szwajcarii, która w latach 80. borykała się z poważnym problemem, jakim była heroina. Tamtejszy rząd wprowadził nowy system, zastępując nielegalną heroinę legalnymi substancjami chemicznymi o podobnym działaniu administrowanymi przez lekarzy i szpitale. W krótkim czasie przemyt tego narkotyku spadł niemal do zera, spadła również liczba od niej uzależnionych. Program okazał sie też korzystny dla pozostałej części społeczeństwa, gdyż liczba pospolitych przestępstw popełnianych przez narkomanów poszukujących pieniędzy na następną porcję spadła aż o 90%.

Branson oraz organizacje przez niego reprezentowane porównują obecną wojnę z narkotykami do prohibicji alkoholowej z lat 20. która była poważnym błędem i przyczyniła się do wzrostu przestępczości i przepełnienia więzień.

Jeszcze się waham, czy poprzeć pomysł Bransona, choć nie ukrywam, że używa właściwych argumentów. Zapraszam do dyskusji. Najciekawsze wypowiedzi pojawią się w tej kolumnie w przyszłym tygodniu – rafal@infolinia.com

Na koniec kilka słów dotyczących naszego lokalnego podwórka.

Czy będąc członkiem Izby Reprezentantów Illinois można wygrać prawybory tydzień po aresztowaniu za korupcję? Gdy oskarżenie dotyczy łapówki w wysokości $7,000 przyjętej za pomoc przy zdobyciu stanowej pomocy finansowej dla przedszkola? Gdy na wolności przebywamy dzięki wysokiej kaucji, a w razie uznania naszej winy podczas zbliżającej się ropzrawy grozi nam do 10 lat więzienia?

Oczywiście, że można. Ale tylko w Illinois i tylko w okręgu chicagowskim. Przekonał się o tym Derrick Smith, którego sprawa dotyczy. Pan Smith na pewno nie przegra również listopadowych wyborów, a od pełnienia jakże odpowiedzialnej funkcji stanowego legislatora powstrzymać go może tylko cela nie posiadająca klamki od wewnątrz.

Jego sojusznikiem jest wpływowy kongresman, który nieco zakłopotany tłumaczył, że udzielił poparcia Smithowi, gdyż jego kontrkandydat należał w przeszłości do drugiej partii. W politycznej, bezwzględnej przecież walce, też chyba istnieją jakieś granice przyzwoitości. Z drugiej strony dlaczego mam pretensje do Smitha, który wykorzystał okazję? Przecież ktoś na niego głosował, ktoś udzielił mu poparcia, ktoś przymknął oko i uznał, że do reprezentowania nas i kształtowania prawa się nadaje. Wydawało się, że w ostatnich latach wyborcy wiele się nauczyli. Okazuje się, że g..uzik. Nic, a nic.

Miłego weekendu.

Rafał Jurak

rafal@infolinia.com



----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor