----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

29 marca 2012

Udostępnij znajomym:

W tej chwili znamy już fakty: Trayvon Martin, 17 letni Murzyn, 26 lutego wracał do domu z 7-Eleven w Sanford, na Florydzie, z paczką cukierków Skittles i butelką mrożonej herbaty. George Zimmerman, pilnujący bezpieczeństwa okolicy woluntariusz, pochodzenia biało-latynoskiego, pomimo ostrzeżenia policji by nie ścigać Trayvona na własną rękę, wysiadł z samochodu trzymając 9-milimetrowy pistolet. Po konfrontacji, Zimmerman zastrzelił nastolatka.

Potworny wypadek nabrał rozmiaru narodowej kontrowersji, prowokując protesty w Sanford, Waszyngtonie i Nowym Jorku. W ubiegłym tygodniu prezydent Obama wyraził sympatię dla rodziców Trayvona podkreślając, że jest konieczne by zbadać każdy aspekt wydarzenia. Wszczęto wiele dochodzeń. Departament Sprawiedliwości i FBI badają czy zostały naruszone prawa obywatelskie chłopca. Policja obstaje przy swej oryginalnej konkluzji, że Zimmerman miał wystarczające powody by zabić Martina. Wydaje się jednak, że sprawa potrzebuje dogłębnej i pozbawionej emocji analizy wszystkich dostępnych nam faktów.

Wiele z posiadanych obecnie informacji nie rzuca przychylnego światła na Zimmermana. Ten 28-letni Latynos, będąc woluntariuszem, nosił przy sobie zarejestrowaną legalnie broń, której ochotnicy pilnujący bezpieczeństwa okolicy nie powinni posiadać i ścigał Trayvona nawet po tym jak dyspozytor policyjny nakazał mu by zaprzestał. Wydaje się, że gdyby wykazał odrobinę rozsądku nie doszłoby do zabójstwa.

Nie znamy jednak całej historii. Po pierwsze, nie wiemy co się stało pomiędzy konfrontacją Trayvona przez Zimmermana a przyjazdem policji, kiedy znaleziono nastolatka martwego, a Zimmermana zranionego w głowę i krwawiącego z nosa. Po drugie, nie wiemy dlaczego policja nie zaaresztowała albo nie postawiła Zimmermana w stan oskarżenia, pomimo śmierci, którą ewidentnie spowodował. Po trzecie, kontrowersję wywołuje prawo Florydy, „Stand Your Ground”, które wymaga dokładnej rewizji. Ustanowione w roku 2005 stanowi, że osoba znajdująca się w sytuacji zagrożenia życia lub poważnego zranienia, może użyć śmiertelnego narzędzia w samoobronie. Prawo to oznacza rezygnację z poprzednio wymaganej powinności wycofania się, jeśli było to możliwe. Krytycy twierdzą, że ta zmiana stanowi zachętę do zabijania umożliwiając sprawcom ukrywanie się za prawem do samoobrony. Nieprzypadkowo odkąd prawo zostało ustanowione, liczba dorocznych przypadków zabójstw klasyfikowanych jako usprawiedliwione zabójstwo potroiła się.

Powody tego ostatniego są dwojakie. Być może dzieje się tak dlatego, że prawo jest zbyt liberalne, a być może jest ono niezbyt rygorystycznie interpretowane przez policję. W każdym razie wydaje się nie mieć zupełnego zastosowania w sytuacji, w której uzbrojony mężczyzna ściga nieuzbrojonego nastolatka, który nie popełnił żadnej zbrodni, jak w powyższym przypadku. Nic więc dziwnego, że gubernator Florydy, Rick Scott powołał grupę badawczą do przeprowadzenia ewaluacji prawa. Dopóki nie zostaną wyjaśnione wszystkie powyższe wątpliwości, nie będziemy mogli odpowiedzieć sobie na pytanie czy Zimmerman powinien zostać oskarżony i czy prawo Stand Your Ground powinno zostać zniesione.

Tymczasem niewiele wiemy na temat tego co naprawdę wydarzyło się 26 lutego. Zeznania Zimmermana, opublikowane po raz pierwszy w poniedziałkowej edycji internetowego dziennika Orlando Sentinel dowodzą, że Zimmerman został zaatakowany jako pierwszy przez czarnoskórego nastolatka. Policja w Sanford, na Florydzie, przedmieściu Orlando, gdzie 17-letni Trayvon Martin został zastrzelony, potwierdza, że raport dziennika wydaje się być oparty na przecieku informacji z departamentu policji. W oświadczeniu policja potwierdza, że artykuł jest zgodny z informacjami dostarczonymi przez stanowy urząd prokuratora. Zimmerman, według własnej wersji wydarzeń, porzucił pościg za czarnoskórym nastolatkiem, który ubrany w bluzę sportową z kapturem, wyglądał w jego opinii jakby coś kombinował. Zimmerman zeznał, że wracał do swego pojazdu, kiedy Martin podszedł do niego z tyłu. Mężczyźni wdali się w kłótnię, po czym Martin uderzył Zimmermana w nos, powodując jego upadek na ziemię, po czym zaczął okładać go pięściami i popchnął go głową o chodnik kilkanaście razy, relacjonuje dziennik. Przynajmniej jeden świadek zeznał na policji, że widział jak Martin okładał leżącego Zimmermana, który krzyczał o pomoc, informuje dziennik. Zauważył jednak, że inni świadkowie różnili się w zeznaniach co do tego od kogo pochodziły głosy. ABC News cytuje źródło policyjne, które miało stwierdzić, że Zimmerman złożył pisemne oświadczenie jakoby Martin próbował wyciągnąć swoją broń przed oddaniem strzału przez Zimmermana. Adwokat Zimmermana poinformował, że jego klient działał w obronie własnej. Nie został aresztowany, ponieważ obowiązujące na Florydzie prawo „Stand Your Ground”, które znacznie rozszerzyło prawną definicję samoobrony od kiedy zostało wprowadzone w roku 2005, gwarantuje ochronę przed aresztowaniem, jeśli śmiertelne narzędzie zostanie użyte w obronie własnej.

Siły policyjne na Florydzie znajdują się w ogniu krytyki od kilku tygodni, a protesty piętnujące bezczynność administracji w tej sprawie rozprzestrzeniły się na inne miasta w kraju. Ponad 2 miliony osób podpisało internetową petycję nawołując by sprawiedliwości stało się zadość, co spowodowało, że gubernator Florydy Rick Scott wystosował ostrzeżenie by nie wysuwać pochopnych wniosków i przypomniał, że władze stanu ciągle gromadzą fakty. W ubiegłym tygodniu prokurator stanowy, Norman Wolfinger wycofał się z dochodzenia. Na jego miejsce gubernator powołał Angelę Corey.

Tymczasem na światło dzienne wychodzą nowe fakty, które prezentują ofiarę wypadku w nieco innym świetle niż chcieliby go widzieć demonstranci. Okazuje się bowiem, że Martin Trayvon, uczeń szkoły średniej w Miami, przebywał w Sanford w domu przyjaciela swego ojca, ponieważ był zawieszony w obowiązkach szkolnych na krótko przed śmiercią. Rzecznik prasowy rodziny poinformował, że 10 dniowe zawieszenie w prawach ucznia nastąpiło po odkryciu przez szkołę śladów marihuany w plastikowej torebce w torbie Martina. „Zawieszenie Trayvona nie miało nic wspólnego z tym co się stało 26 lutego”, zakomunikował Ryan Julison, rzecznik rodziny. Matka Martina, Sybrina Fulton, sugerowała na konferencji prasowej, że doniesienia wskazujące na obecność osadu marihuany miały na celu zdyskredytowanie jej zmarłego dziecka. „Zabili mojego syna a teraz próbują zabić jego reputację”, oświadczyła.

Póki co matka zabitego nastolatka wystąpiła o prawa autorskie do sloganów „Sprawiedliwość dla Trayvona” i „Nazywam się Trayvon”. Matka argumentuje, że slogany i inne znaki firmowe mogą być użyte w materiałach DVD i CD przedstawiających i promujących Trayvona.

Śmierć Trayvona sprowokowała podejrzenia o rasizm, jakkolwiek niewielu zauważa, że rasistowskie samo w sobie jest już kwestionowanie prawa wyłącznie z powodu rasy ofiary wypadku. Jedynym powodem debaty jest bowiem nic innego jak tylko fakt, że Martin był czarnoskóry, a Zimmerman nie. Dotyczący kontrowersji komentarz Obamy, że, gdyby miał syna „to wyglądałby jak Trayvon” nie tylko nie wnosi niczego nowego do dyskusji, a koncentruje ją, w sposób karygodny, na określaniu cech przestępcy właśnie na rasie, a nie winie. Sytuację pogarsza brak świadków zajścia.

Interesującą perspektywę na wypadek prezentuje Arthur Hayhoe, dyrektor Florida Coaltion to Stop Gun Violence, która monitoruje przypadki dotyczące prawa „Stand Your Ground”. Jego zdaniem w tej sytuacji mamy do czynienia z „głupim prawem”, a nie rasizmem, ponieważ otwiera ono drzwi dla każdego, kto posługuje się argumentem samoobrony. Postrzega on policję i prokuratorów jako niezamierzone ofiary prawa, ponieważ ogranicza ono ich zdolność do wysunięcia oskarżeń i wystawia ich na podejrzenia o rasizm i niekompetencję.

Stanowe statystyki Florydy dowodzą, że zabójstwa usprawiedliwione dokonane przez prywatnych obywateli, a nie policjantów, systematycznie wzrastały. W roku 2010 odnotowano 40, podczas gdy w 2004 było ich jedynie 8. Statystyki FBI dotyczące zabójstw usprawiedliwionych wykazują podobny skok, z 196 w roku 2005 do 278 w roku 2010.

Usprawiedliwionym zabójstwem było z pewnością zastrzelenie przez Sarę McKinley włamywacza, który władając nożem stanowił zagrożenie życia dla młodej wdowy i jej dziecka. To samo prawo gwarantuje ochronę również dla Joe Horna, który w 2007 roku w Teksasie zastrzelił dwóch mężczyzn dokonujących włamania do domu jego sąsiada. „Jesteśmy martwi”, krzyknął, po czym wypalił z broni zabijając włamywaczy na miejscu, pomimo ostrzeżenia operatora pogotowia ratunkowego by tego nie robił. Ława przysięgłych odmówiła postawienia go w stan oskarżenia zasłaniając się prawem „Stand Your Ground”.

W ubiegłym tygodniu w Miami sędzia oddalił oskarżenie o nieumyślne spowodowanie śmierci przeciwko mężczyźnie, który ścigał podejrzanego o dokonanie włamania o ponad przecznicę dalej i śmiertelnie go dźgnął.

Były gubernator Florydy, Jeb Bush, który podpisał ustawę „Stand Your Ground”, wyraził wątpliwość, że prawo to ma zastosowanie w przypadku Zimmermana. „Stand Your Ground oznacza pozostać na swej ziemi. Nie oznacza pościgu za kimś, kto odwrócił się plecami, stwierdził podczas wizyty na uniwersytecie w Teksasie.

Floryda nie jest jedynym stanem, w którym obowiązuje prawo do samoobrony. Podobne ustawy, wprowadzone w większości stanów, wywodzą swą nazwę z popularnej frazy wypowiedzianej przez bohatera filmu „Suden Impact”. W jednej ze scen filmu, Harry Callahan, grany przez Clinta Eastwooda, wchodzi do taniej restauracji by napić się kawy. Będąc świadkiem kradzieży, zabija złodziei. Jeden z ocalałych rabusiów chwyta kelnerkę Lorettę i trzymając pistolet przy jej szyi, grozi że ją zabije. Zamiast wycofać się, Harry kieruje swój rewolwer w twarz mężczyzny i przez zaciśnięte zęby wypowiada charakterystyczne „Go ahead, make my day”. W przypadku z Florydy, ofiarą jest jednak czarnoskóry, co sprawia, że zamiast o winie dyskutujemy na temat uprzedzeń rasowych.

Dla kontrastu, w Illinois sprawy mają się trochę inaczej. Oto zaledwie w ubiegły poniedziałek 80-letni właściciel tawerny w Englewood, zmęczony częstymi włamaniami, starł się z 19-letnim włamywaczem, który wdarł się do domu przecinając sklejkę przez okno w łazience w próbie kradzieży alkoholu. Homer Wright chwycił swój pistolet i strzelił włamywacza w nogę. Złodziej został aresztowany, ale wespół z obrońcą swego domu. Ze względu na poprzednie wyroki Wright został oskarżony o nielegalne posługiwanie się bronią. Wychodząc z sądu dał jasno do zrozumienia co o tym myśli: „Za każdym razem kiedy ktoś narusza twą prywatność, zrobisz to co trzeba”.

Oprac. Ela Zaworski

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor