----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor
×

Wiadomość

Proszę się zalogować

05 kwietnia 2012

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download

Oczy całego kraju zwrócone są na Florydę i prowadzone tam dochodzenie w sprawie śmiertelnego postrzelenia Trayvona Martina. Jednak w Chicago, przy znacznie mniejszym zainteresowaniu mediów, trwa kampania na rzecz uniewinnienia Howarda Morgana, detektywa pracującego dla linii kolejowych Burlington Northern Santa Fe, do którego w 2005 r. czterech chicagowskich policjantów oddało aż 28 strzałów. Powracającemu do zdrowia po kilkuletniej rekonwalescencji mężczyźnie postawiono zarzut próby morderstwa wspomnianych policjantów. Sprawa jest o tyle kontrowersyjna, że poza rodziną i wieloma organizacjami w sprawę włączył się nawet ruch Occupy.

W sprawie Morgana występuje kilka niejasnych okoliczności, mogących sugerować korupcję w systemie sprawiedliwości i prowadzonym dochodzeniu. W połączeniu z brakiem niepodważalnych dowodów przeciw mężczyźnie wydawać by się mogło, że skazanie go jest mało prawdopodobne. Jednak w czwartek otrzymał 40 lat więzienia, mimo że wcześniej odrzucono oskarżenia dotyczące niezgodnego z prawem użycia broni.

Howard Morgan, były detektyw pracujący dla linii kolejowej, wracał z pracy 21 lutego 2005 r. By skrócić sobie drogę wjechał pod prąd, a więc niezgodnie z przepisami w jednokierunkową uliczką w pobliżu swego domu. By nie zwracać niczyjej uwagi jechał ze zgaszonymi światłami.

Właśnie wtedy zatrzymany został przez policję. Do tego momentu zeznania policjantów i Morgana zgadzają się. To, co wydarzyło się później inaczej jest opisywane przez obydwie strony.

Według policjantów Morgan, który jest Afro-Amerykaninem, otworzył ogień ze służbowego pistoletu, gdy czterech białych policjantów próbowało go zaaresztować. W odpowiedzi oddali oni w sumie aż 28 strzałów. Mężczyzna przeżył jednak i po kilkumiesięcznej rekonwalescencji opowiedział własną wersję wydarzeń, niezgodną z oficjalnymi zeznaniami oficerów.

Morgan oskarżony został jednak o niezgodne z prawem użycie broni i próbę zabójstwa, za co groziło mu nawet 80 lat więzienia. Podczas pierwszej rozprawy odrzucono pierwsze oskarżenie nie znajdując dowodów. Jego samochód został bowiem zarekwirowany przez miasto i zniszczony zanim przeprowadzono dokładne badanie jego wnętrza. Nie pokazano również kamizelki kuloodpornej, w której podobno zagnieździł się wystrzelony przez Morgana pocisk, a zamiast niej, miasto przedstawiło replikę. Okazało się też, że nie przeprowadzono badań na obecność śladów prochu na dłoniach mężczyzny, co mogłoby sugerować użycie broni palnej tego wieczoru.

Ława przysięgłych podczas pierwszej rozprawy uznała, że nie może być mowy o użyciu broni, skoro nie ma żadnych dowodów na to wskazujących. Mimo to, w czasie drugiego procesu przeprowadzonego na wniosek prokuratury, postanowiono utrzymać w mocy oskarżenie dotyczące próby zabójstwa, co według wielu ekspertów wzbudza wiele wątpliwości.

Rodzina, znajomi, sąsiedzi, a także wiele organizacji apelowało o odrzucenie oskarżenia. W sprawę włączył się nawet chicagowski ruch Occupy. Pod petycją podpisało się ponad 10,000 osób.

Żona Morgana przekonana jest, że doszło tu do poważnego nadużycia prawa:

"Czterech białych oficerów chicagowskich i jeden czarny policjant kolejowy w nocy w odległości kilkudziesięciu metrów od własnego domu – mówiła Rosalind w rozmowie z dziennikarzami - I on nagle decyduje się na użycie broni? Musiałby być szalony."

Nie wskazuje na to jego życiorys, historia pracy i nieistniejąca przeszłość kryminalna.

Obrońcy Morgana pytają też, jak to się stało, że można skazać człowieka za próbę postrzelenia policjantów i jednocześnie uniewinnić go z zarzutu użycia broni? Aktywiści i rodzina skazanego w czwartek na 40 lat więzienia mężczyzny podejrzewają, że doszło do poważnego nadużycia w skorumpowanym chicagowskim systemie sprawiedliwości.

RJ



----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor