----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

05 kwietnia 2012

Udostępnij znajomym:

Od kilku lat ponawiane są próby uznania języka angielskiego za oficjalny i urzędowy w USA. Sponsorzy kolejnych projektów ustaw przekonują, iż angielski ustępuje powoli innym, nie tylko w prywatnych domach, ale również w urzędach. Przemawiają za tym dane biura statystycznego. Jeszcze niedawno Chicago uznawane było za miasto, w którym największy odsetek mieszkańców posługuje się innym językiem, niż angielski. Niedawno dołączyły lub nawet nas pod tym względem wyprzedziły inne, wielkie metropolie, w tym L.A. oraz Nowy Jork.

Dane U.S. Census mówią, że liczba mieszkańców USA w wieku powyżej 5 lat posługujących się językiem innym, niż angielski co najmniej podwoiła się w ciągu ostatnich trzech dekad i przekracza 55 milionów, co stanowi ponad 20 proc. populacji Stanów Zjednoczonych. Z tej liczby 23,4 mln. stanowią osoby mówiące po hiszpańsku, a wzrost ich liczby we wspomnianym okresie ocenia się na 211 proc.

W stanie Illinois aż 21.8 proc. mieszkańców posługuje się w domu, w gronie rodzinnym, językiem innym, niż angielski.

W samym Chicago i jego najbliższych okolicach odsetek ten jest znacznie wyższy i podobnie jak w innych regionach kraju, dominuje tu hiszpański. W okolicach Chicago używa go na co dzień prawie milion osób, co równe jest jednej trzeciej wszystkich mieszkańców powiatu Cook deklarujących posługiwanie się wyłącznie językiem angielskim. Jeszcze niedawno byliśmy pod tym względem wyjątkowi. W ostatnich latach wyprzedziły nas jednak między innymi Nowy Jork i Los Angeles. Nie oznacza to spadku liczby imigrantów u nas, ale gwałtowny wzrost ich liczby w innych częściach kraju.

Chicago wciąż ma największą liczbę imigrantów z Polski posługujących się na co dzień językiem ojczystym i pod tym względem znajduje się na pierwszym miejscu w kraju, choć dane z Nowego Jorku i pobliskiego New Jersey powolutku zaczynają zagrażać tej pozycji.

Jeśli chodzi o inne języki, Wietrzne Miasto spadło na drugie, trzecie, często nawet czwarte miejsce, co było nie do pomyślenia jeszcze dwadzieścia lat temu.

W 1909 r. o przedmieściach Chicago pisano, że są to niewielkie, niezależne enklawy, z których każda posługuje się własnym językiem ze względu na osiadające tam grupy narodowe.

Przez większą część XX w. chicagowskie fabryki przyciągały najwięcej imigrantów ze Wschodniej i Południowej Europy, więcej, niż jakiekolwiek inne miasto w USA.

Sporo się zmieniło. Fabryki powoli zaczęły znikać, powstanie Unii Europejskiej sprawiło, że łatwiej było poszukiwać pracy na starym kontynencie, niż pokonywać Atlantyk w poszukiwaniu pracy, zmieniły się też prawa imigracyjne.

W 1920 roku, gdy po raz pierwszy zaostrzano prawo, aż 27% mieszkańców Chicago urodzonych było w innym kraju. W latach 70. liczba ta spadła do 10%.

W ten sposób Chicago stało się miastem dzieci i wnuków europejskich imigrantów, jednocześnie stając się bardzo atrakcyjne dla przybyszy z południa.

RJ



----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor