----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

12 kwietnia 2012

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download

Stanowa Izba Reprezentantów przyjęła prawo zakazujące pracodawcom domagania się od swych podwładnych i osób ubiegających się o pracę haseł do prywatnych stron na portalach społecznościowych, takich jak Facebook, co coraz częściej spotykane jest zwłaszcza w agencjach rządowych i służbach mundurowych. Zanim wejdzie w życie, ustawę musi przegłosować Senat.

Nie zdarza się to często, jednak pewna liczba pracodawców prosi osoby ubiegające się o zatrudnienie, by podczas rozmowy kwalifikacyjnej zalogowały się na swoim profilu lub udostępniły do niego hasła. Czasami dotyczy to również już zatrudnionych. Tak bezpośredniego dostępu do prywatnych witryn domagają się najczęściej pracodawcy rządowi i służby zajmujące się egzekwowaniem prawa. Prywatne firmy częściej przeglądają takie profile i wyszukują w internecie informacji na temat swych pracowników.

Cena za zbyt swobodne wyrażanie opinii, umieszczanie komentarzy lub nieodpowiednich zdjęć może być wysoka i wiązać się z utratą pracy, lub nie otrzymaniem jej, jeśli znajdujemy się na rozmowie kwalifikacyjnej.

Zaproponowana ustawa, przyjęta na razie przez niższą izbę stanowego parlamentu, ogranicza nieco pracodawców nie pozwalając na przeglądanie prywatnej zawartości kont internetowych swych pracowników, pozostawiając im do wglądu tylko ogólnie odstępne informacje.

Sponsor ustawy, demokrata z Chicago La Shawn Ford uważa, że pracownicy nie powinni być zmuszani do udostępniania każdej informacji na temat swego życia prywatnego w celu uzyskania lub zachowania pracy.

"To prawo do zachowania prywatności i w razie naruszenia ustawy pozwala na pozwanie pracodawcy" – mówi Ford.

Obowiązujące obecnie prawo nie pozwala, by stan cywilny, czy poglądy religijne miały wpływ na decyzje dotyczące zatrudnienia. Jednak takie właśnie chronione dane często znajdują się na profilach umieszczonych w portalach społecznościowych. Facebook już dawno ostrzegał pracodawców, że zaglądając do prywatnych danych, a następnie odmawiając zatrudnienia narażają się na pozwy sądowe.

Propozycja ogranicza nieco pracodawców, jednak w dalszym ciągu pozwala im domagać się nazw użytkowników w sieci i przeglądać ogólnie dostępne dane. W żaden sposób nie ogranicza również pełnego dostępu do firmowych kont pocztowych i monitorowania przepływu danych.

Prawnicy zajmujący się sprawami cywilnymi przyznają, że pozwów dotyczących monitorowania podwładnych, a także utraty zatrudnienia będącego wynikiem przeglądania prywatnych stron przez pracodawców jest coraz więcej.

Przypominają więc, że mają oni prawo przeglądać prywatne profile swych podwładnych i zwykle to czynią. Jeśli znajdą tam coś, z czym się nie zgadzają, nawet jeśli jest to w pełni legalne, mają podstawę do rozwiązania umowy o pracę. Wiele osób niewłaściwie interpretuje prawo przyznające im wolność wypowiedzi – tłumaczą eksperci.

"Prawie wszyscy, co zrozumiałe, myślą, że mamy wolność słowa rozciągająca się na wszystkie strefy naszego życia, włączając w to miejsce pracy – mówi Kristin Case, prawnik zajmująca się sprawami cywilnymi – Niestety, tak nie jest. Jeśli ktoś nie pracuje dla lokalnej, stanowej, czy federalnej administracji rządowej zwykle ma ograniczoną wolność wypowiedzi."

Radzi też, by każdy od czasu do czasu poszukał w internecie informacji na własny temat i sprawdził, co piszą o nim znajomi i rodzina. Kontrole mogą też dotyczyć komputerów służbowych i wszystkich połączeń wykonywanych przy jego użyciu.

Aż 70 proc. pracodawców przyznaje, że monitoruje połączenia internetowe swych pracowników. Najczęściej podawane przyczyny to obawa o bezpieczeństwo firmy, obawy przed pozwami sądowymi, czy wydajność pracownika.

RJ

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor