Zważmy zysk i stratę zakładając się, że Bóg jest.
Rozpatrzmy te dwa wypadki:
jeśli wygrasz zyskujesz wszystko;
jeśli przegrasz nie tracisz nic.
Blaise Pascal
Dosyć pokrętny w swej prostocie „zakład” pascalowski przywraca nas do pionu, jeśli tylko, przez zaniedbanie i nieuwagę, od tegoż nas odchyliło. Co może być bowiem bardziej zadziwiającego od zakładania się o istnienie Boga, a przecież zacytowany powyżej słynny „zakład” jest nim w najelementarniejszym znaczeniu gier hazardowych i teorii prawdopodobieństwa. Jest efektem czysto matematycznego, ściśle naukowego podejścia do tego, co nazywamy tajemnicą istnienia, czy stworzenia.
„Jeśli wygrasz zyskujesz wszystko;
jeśli przegrasz nie tracisz nic.”
Jakiego wyboru powinieneś zatem dokonać? Niby odpowiedź jest oczywista, ale przeglądając „Myśli” ta „oczywistość” z każdym kolejnym fragmentem i rozdziałem staje się coraz mniej „oczywista”. Pascal rzuca nas w straszliwą pustkę i samotność swej nieskończonej kuli, „której środek jest wszędzie, powierzchnia – nigdzie. Ten widok poraża nas nie tylko bezmiarem, ale i zimną obojętnością. Czujemy się bezbronni, zagubieni, zmuszeniu do spojrzenia w otchłań, która budzi strach”.
Czy to nie jest myśl dosłownie powtórzona w tekstach egzystencjalistów francuskich XX wieku? Oni byli wprawdzie w jeszcze trudniejszej sytuacji niż Pascal, bo Nietsche powiedział parędziesiąt lat wcześniej, że Boga już nie ma, gdyż umarł – co jednakowoż paradoksalnie „uprościło” im sprawę, bo człowieka pozostawili samemu sobie.
W XVII wieku Bóg jeszcze żył, objawił się nawet Pascalowi w roku1654 i w związku z tym mamy dzisiaj genialny zbiór „Myśli”, który ciągle każe nam rozgrywać ten fundamentalny „zakład” o istnienie Boga.
Pascal, mimo że doświadczył w swym życiu rzeczy niezwykłych, niewytłumaczalnych, a wręcz jak sam pisał „cudownych”, to przecież nigdy nie przestał być naukowcem w nowoczesnym tego słowa znaczeniu, gdzie teoria spotyka się z doświadczeniem, a gdy to spotkanie nie jest wystarczająco owocne dołącza do niego intuicja i wiara. Racjonalizm i empiryzm w połączeniu z duchowością dają niezwykły tekst „Myśli”, które jak się zwykło mówić, napisał po to,” by służyły do myślenia”, a nauczycielem, czy tez mistrzem jest wymagającym i nadzwyczajnie inteligentnym.
Kartezjusz nie mógł uwierzyć, że kilkunastoletni chłopiec może stworzyć tak skomplikowany i zaawansowany koncept matematyczny w „Eseju o stożkach”. Jego doświadczenia matematyczno-fizyczno-chemiczno-językowo-meteorologiczne są ważne i aktualne do dzisiaj, a z pomysłu pierwszego kalkulatora czerpał nie tylko Leibniz.
Wszystko to jednak nic w porównaniu z „Myślami”, które nie tylko przyczyniły się walnie do rozwoju francuszczyzny, ale przede wszystkim są nieustanną inspiracją dla tych, którzy poszukają sensu swego życia i którzy po prostu mają ochotę na myślenie. Jeden z najbardziej znanych fragmentów zbioru, który został ostatnio po raz kolejny wznowiony przez PAX w opracowaniu Mieczysława Tazbira, wpuszcza nas w nieskończoną mnogość interpretacyjną oparta na zastosowanej przez Pascala metodzie filozofii sceptycznej, która mniej więcej zasadza się na następującym koncepcie:
tak długo, tak sprzecznie, tak różnie i tak z przeciwnych punktów widzenia kreślić problem, że w końcu mamy już ta dosyć mnogości i otwartości, że zaczynamy tęsknić za jednoznacznością i regułami.
„Ostatecznie bowiem, czymże jest człowiek w przyrodzie? Nicością wobec nieskończoności, wszystkim wobec nicości, pośrodkiem między niczym, a wszystkim. Jest nieskończenie oddalony od rozumienia ostateczności; cel rzeczy i ich początki są dlań na zawsze ukryte w nieprzeniknionej tajemnicy; zarówno niezdolny jest dojrzeć nicości, z której go wyrwano, jak nieskończoności, w której go utopiono.
Cóż ma tedy uczynić, jeśli nie zadowolić się jakimś pozorem pośrodka rzeczy, w wiekuistej niemożności poznania bądź ich celu, bądź początku? Wszystkie rzeczy wyszły z nicości i biegną aż w nieskończoność. Któż nadąży tym zdumiewającym wędrówkom? Autor tych cudów rozumie je; nikt inny tego nie zdoła.”
Zapośredniczenie naszego życia przez skończoność i nieskończoność naznacza go tragiczną pustką, a „kulista otchłań” w której jesteśmy zanurzeni, pozwala nam co najwyżej zrozumieć fakt, że w istocie niczego nie jesteśmy do końca w mocy rozumieć, ani udowodnić.
Zbigniew Herbert zafascynowany racjonalistami, odwołuje się wprost do Spinozy w Panu Cogito, który opowiada o kuszeniu tegoż przez Stwórcę, który dziwnie podobny jest w sposobie myślenia człowiekowi.
Kartezjusz, Spinoza, Pascal, Leibniz są też niewyczerpanym źródłem inspiracji do rozważań o kondycji człowieczej dla Wisławy Szymborskiej, która w jednym ze swoich ostatnich wierszy napisała:
Nieuwaga
Źle sprawowałam się wczoraj w kosmosie.
Przeżyłam całą dobę nie pytając o nic,
nie dziwiąc się niczemu.
Wykonywałam czynności codzienne,
jakby to było wszystko, co powinnam.
Wdech, wydech, krok za krokiem, obowiązki,
ale bez myśli sięgającej dalej
niż wyjście z domu i powrót do domu.
Świat mógł być odbierany jako świat szalony,
a ja brałam go tylko za zwykły użytek.
Żadnych - jak - i dlaczego -
i skąd się taki tu wziął -
i na co mu aż tyle ruchliwych szczegółów.
Byłam jak gwóźdź zbyt płytko wbity w ścianę
albo
(tu porównanie, którego mi brakło).
Jedna za drugą zachodziły zmiany
nawet w ograniczonym polu okamgnienia.
Przy stole młodszym, ręką o dzień młodszą
był chleb wczorajszy inaczej krajany.
Chmury jak nigdy i deszcz był jak nigdy,
bo padał przecież innymi kroplami.
Ziemia się obróciła wokół swojej osi,
ale już w opuszczonej na zawsze przestrzeni.
Trwało to dobre 24 godziny.
1440 minut okazji.
86 400 sekund do wglądu.
Kosmiczny savoir-vivre
choć milczy na nasz temat,
to jednak czegoś od nas się domaga:
trochę uwagi, kilku zdań z Pascala
i zdumionego udziału w tej grze
o regułach nieznanych.
Zbyszek Kruczalak
'