Publiczność chicagowska gorąco przyjęła występ artystów warszawskiego teatru.
Dwa koncerty pt. Hity Buffo, które odbyły się 21 i 22 kwietnia w Copernicus Center, zgromadziły blisko 4 tys. widzów. Biorąc pod uwagę fakt, że z powodu odczuwalnego kryzysu ekonomicznego niezwykle trudno jest zapełnić tę salę i od kilku lat nikomu się nie to udało, trzeba przyznać, że Buffo pobiło swoisty rekord. Zaproszenie z Polski 40-osobowego zespołu powszechnie uznawano za krok zuchwały, jednak organizatorzy koncertów – Orkiestra Symfoniczna im. I. J. Paderewskiego – uznali, że oferta artystyczna teatru Janusza Józefowicza i Janusza Stokłosy warta jest wysiłku organizacyjnego i finansowego. Nie zawiedli się i – co najważniejsze – nie zawiodła się publiczność. Sobotni koncert trwał ponad 3 godziny i nie było w nim jednej minuty zbędnej. W programie znalazły się najciekawsze, najbardziej udane, najważniejsze piosenki z ponad 20-letniej historii Buffo. Janusz Józefowicz od pierwszych słów nawiązał doskonały kontakt z widzami i tak pozostało do końca. Natasza Urbańska ma w Ameryce wielu fanów. Udział w filmie Jerzego Hoffmana “1920 – Bitwa Warszawska”, który został tutaj doskonale przyjęty, zaskarbił jej sympatię tysięcy widzów. Chętnie skorzystali oni z szansy skonfrontowania gwiazdy ekranu z gwiazdą na scenie – każdemu pojawieniu się artystki towarzyszył gorący aplauz. Natasza Urbańska potwierdziła swoją klasę i niewątpliwy talent. Podczas spotkań poza sceną okazała się przystępną i miłą osobą – podobnie, jak cała grupa Buffo, cierpliwie odpowiadała na pytania, rozdawała setki autografów, pozowała do zdjęć z fanami.
Polscy artyści pokazali w Chicago show na najwyższym poziomie artystycznym: doskonale skomponowany, zróżnicowany program wyśpiewany i zatańczony z niespotykanym dynamizmem i temperamentem, z pasją tak rzadką na polskiej scenie. Orkiestrę teatru prowadził od fortepianu Janusz Stokłosa – kierownik muzyczny, autor wspaniałych aranżacji. Nie brakło wzruszeń: z zapartym tchem słuchało się młodych wokalistów Buffo w pięknie śpiewanych utworach lirycznych. Niezapomniane wrażenie zrobiła “Rapsodia cygańska” z repertuaru zespołu “Queen” w wykonaniu Jerzego Grzechnika i wokalistów Buffo oraz “Belle” – utwór z musicalu “Notre Dame de Paris” śpiewany przez męskie trio: Janusza Józefowicza, Jerzego Grzechnika i Krzysztofa Rymszewicza.
Publiczność obydwu koncertów entuzjastycznie przyjęła występ Marioli Napieralskiej i brawurowo wykonany utwór Czesława Niemena “Dziwny jest ten świat”. Angaż tej wokalistki do Buffo był następstwem warsztatów piosenki, jakie na zaproszenie PaSO poprowadzili Janusz Józefowicz i Janusz Stokłosa w Chicago w 2006 roku. Mariola była jedną z uczestniczek warsztatów i właśnie “Dziwny jest ten świat” wykonała na finałowym koncercie. Kilka miesięcy później otrzymała z “Buffo” propozycję kontraktu. Dziś jest jedną z najciekawszych osobowości artystycznych tej sceny, powierzono jej także zajęcia pedagogiczne w działającej przy teatrze szkole talentów. Piękny występ Marioli Napieralskiej był dla wielu wspaniałą niespodzianką wieczoru – owacja na stojąco była jedną z najbardziej wzruszających chwil, jaką widzowie zapamiętają na długo.
Na niedzielnym koncercie – głownie z powodu popołudniowej pory – pojawiła się młodsza widownia. Równie gorąca atmosfera i równie entuzjastyczne przyjęcie miały swój odmienny finał – po ostatnim utworze publiczność wstała z miejsc i tłum przypłynął radosną falą do sceny – bisów słuchano na stojąco, a właściwie odtańczono je wspólnie z artystami.
Po koncercie odbyło się spotkanie – artyści ze sceny odpowiadali na pytania publiczności, rozdawali autografy, pozowali do pamiątkowych zdjęć. Młodzi ludzie dopytywali o szansę wystawienia w Chicago musicalu “Metro” oraz o kolejne warsztaty artystyczne, jest szansa, że słynni wychowawcy artystycznych talentów: Janusz Józefowicz i Janusz Stokłosa wrócą do Chicago, aby poprowadzić zajęcia dla śpiewającej i tańczącej młodzieży tym bardziej, że o wznowieniu warsztatów w PaSO mówi się od dawna. Jeśli uda się zrealizować ten projekt, z pewnością będziemy informować o tym na łamach Monitora.
Barbara Bilszta