Od wielu lat trwa dyskusja na temat warunków, w jakich żyją zwierzęta dostarczające ludziom rozrywki. Chodzi o wyścigi konne, czy wyścigi psów. Czasami w mieście pojawia się cyrk. Nie zapominajmy również o nielegalnych, krwawych walkach zwierząt. Uwaga zwrócona jest przede wszystkim na osobniki, które ze względu na wiek lub odniesione kontuzje już nie przynoszą chwały i pieniędzy właścicielom. Zaniedbane, głodujące, uśmiercane w najtańszy, często okrutny sposób.
Zły przykład idzie z góry. W Illinois, zwłaszcza na południu i zachodzie, wiele schronisk wciąż pozbywa się niechcianych zwierząt wykorzystując do tego betonowe bunkry, do których podłączony jest wydech silnika spalinowego. Jeden galon benzyny wystarczy na zabicie kilkudziesięciu psów i kotów na raz. Chcąc zrobić to humanitarnie musiano by wydać nie 4 dolary, ale 400. Gdy kilka lat temu niewielka grupa legislatorów zaproponowała zmianę prawa, a konkretnie wprowadzenie zakazu takich działań, zainteresowanie wśród polityków było niewielkie. Wprawdzie na społecznych listach zebrano kilkanaście tysięcy podpisów poparcia, ale grupa przeciwników humanitarnego uśmiercania była znacznie większa. Wystarczyło przypomnieć o deficycie i możliwości zmniejszenia dotacji na szkoły, jeśli wzrosną niepotrzebne wydatki na takie "fanaberie garstki obrońców środowiska". Nic się nie zmieniło. Zresztą blokowanie od lat wszelkich pomysłów hasłem "nie odbierajcie dzieciom" staje się denerwujące i wielu przypadkach idiotyczne. Ale o tym może innym razem.
W internecie znaleźć można wiele stron opisujących warunki, w jakich przetrzymywane są zwierzęta, zwłaszcza charty biorące udział w wyścigach. Małe klatki, niewystarczające pożywienie, brak opieki lekarskiej. Ich niezbyt pomyślny los po zakończeniu kariery wynikającej z wieku lub kontuzji jest tam dokładnie opisany. Jedna z takich stron musi teraz tłumaczyć się z wprowadzenia czytelników w błąd, gdyż o cal zmniejszyła rozmiar kojca, czy też o 5 gram zaniżyła w opisie wagę dziennej racji żywnościowej. Takie błędy, to kryminał, gdyż rzucają negatywne światło na środowisko, powodując obniżenie dochodów, co jest niedopuszczalną ingerencją w niezależny, dający tysiące miejsc pracy biznes. Bo o to przecież chodzi, pieniądze.
1 maja to w USA m.in. Dzień Prawa, czyli święto mające na celu uzmysłowienie nam jak ważną rolę odgrywają w naszym życiu miliony przepisów, a zwłaszcza jak ważne jest ich poszanowanie i egzekwowanie. Jest to również dzień, w którym wiele osób zdaje sobie sprawę jak niedoskonałe ono jest. Prawo oczywiście. System, w którym jedni ponoszą karę za nieprecyzyjne, choć generalnie prawdziwe informacje, co jest niedopuszczalne, gdyż ktoś kiedyś wprowadził odpowiedni, regulujący to przepis. W tym czasie inni zachowują się niegodnie człowieka, bo nie ma przepisów, które by im tego zakazywały. Jeśli prawnicy koniecznie chcą podać kogoś do sądu, niech zwrócą uwagę na reklamy telewizyjne. Tam też jest wiele informacji wprowadzających w błąd, a więc niezgodnych z przepisami, choć mijają się one z prawda tylko o ułamek.
Na przykład ogłoszenia dotyczące produktów spożywczych i środków farmakologicznych, które zaczynają się do siebie upodabniać. W obydwu pojawia się coraz częściej osoba na jakimś szarym tle, która opowiada o tym, jak bardzo zmieniło się jej życie po zażyciu/zjedzeniu czegoś. Ekran wypełniają nagle nieobecne wcześniej kolory i nazwa produktu. Życie nabiera barw. Tak było np. z mężczyzną, który mówił, iż jego największym marzeniem było kiedyś posiadanie butów ze sznurówkami. Tyle zapamiętałem z pierwszej emisji reklamy i nawet zastanawiałem się, o co może chodzić. Po kwadransie, w kolejnej przerwie programowej powrócił i wyznał, że był zbyt gruby, by je zawiązać. Aaaa! – pomyślałem i wyobraziłem sobie reklamę klubu sportowego, nowej diety, cudownego lekarstwa. Pomyliłem się. To była reklama szynki z indyka, jak wiadomo niezbędnej osobom pragnącym posiadać sznurowane buty. Jeśli znudzeni prawnicy nie widzą tu zajęcia dla siebie, to naprawdę nie wiem, gdzie je znajdą.
Skoro mowa o telewizji, to cała ta instytucja może być podana do sądu. Możemy domagać się baaardzo wysokich odszkodowań. Jeśli restauracja fast food może odpowiadać za czyjąś otyłość i zmarnowane przez to, nieciekawe życie, brak perspektyw, wieczne złe samopoczucie, to producenci telewizyjni również powinni być za coś odpowiedzialni. Każdego roku instytucja ta przygotowuje kilka tysięcy nowych seriali, nie mniej teleturniejów i programów z gatunku reality show lub ukryta kamera. Premiera kilkudziesięciu z nich każdego wieczoru. Zachęcani jesteśmy gorąco do obejrzenia wszystkich. Są tacy, którzy tego próbują. Oglądając telewizję zaledwie godzinę dziennie, co jest bardzo słabym, niemal niespotykanym wynikiem jak mówią statystyki, marnujemy w roku ponad 15 dni swego życia. 15 dni! Wystarczyłoby na wspaniałą wycieczkę do Nowej Zelandii. Jeśli dorzucimy do tego jedno wydanie wiadomości dziennie, to nam uciekają sprzed nosa piramidy. Oczywiście czas mamy wszyscy, brakuje tylko funduszy na takie wycieczki. Możemy więc ten czas wykorzystać inaczej.
Specjaliści od samodoskonalenia przekonują, chociaż mało skutecznie, że zamiana jednego filmu fabularnego tygodniowo na krótką lekturę i przyswojenie wiedzy z jakiejkolwiek, ale ukierunkowanej nieco naszymi zainteresowaniami dziedziny, pozwoliłaby na stopniowy, mniej więcej 10% wzrost naszego rocznego dochodu. Oczywiście to tylko teorie i nie zamierzam nikogo przekonywać, że wszystko jest możliwe. Zresztą, jeśli nasz dochód po takiej lekturze nie wzrośnie, to zawsze możemy ich podać do sądu. Odpowiednie odszkodowanie powinno być wystarczającą rekompensatą za wprowadzenie w błąd.
Odsuwając na bok wszystko, co powyżej zostało napisane, musimy dojść do wniosku, że prawo jest nam potrzebne. Jednak w znacznie mniejszym zakresie, niż stosuje się je obecnie. Na pewno tysiące maleńkich, dokuczliwych regulacji utrudnia życie i niepotrzebnie je komplikuje. Miłego weekendu.
Rafał Jurak
'