W celu uniknięcia tak drastycznej podwyżki miasto, podobnie jak cały stan, muszą przeprowadzić zdecydowane reformy systemów emerytalnych - mówił burmistrz Chicago podczas spotkania z członkami komisji Izby Reprezentantów. Do przedstawionych niedawno pomysłów gubernatora Quinna i przewodniczącego Madigana dorzucił swoje własne - między innymi przesunięcie wieku emerytalnego pracowników miejskich i stanowych o 5 lat i zablokowanie podwyżek świadczeń wynikających z rosnących kosztów życia na co najmniej 10 lat, co dotyczyłoby przyszłych i już znajdujących się na emeryturze pracowników.
Dodatkowo Emanuel proponuje, by aż 5% zarobków pracowników stanowych i miejskich odprowadzane było do funduszu emerytalnego, a więc znacznie więcej, niż 3 proc. zaproponowane przez gubernatora Quinna. Podwyżka wprowadzana byłaby stopniowo, w okresie kilku lat. Chce również, by stworzono fundusz wzorowany na istniejących już programach 401(k), z którego mogliby skorzystać pracownicy mający przed sobą jeszcze wiele lat pracy.
To wszystko - przesunięcie wieku emerytalnego, zamrożenie podwyżek świadczeń, wzrost składek i alternatywny program emerytalny - pozwoliłoby ograniczyć wydatki Chicago związane ze świadczeniami emerytalnymi swych pracowników o ok. 40%.
Rahm Emanuel ocenia, że bez tak zdecydowanych reform podatnicy będą zmuszeni do zapłacenia dodatkowo ok. $1.2 mld. rocznie w celu pokrycia zobowiązań finansowych miasta. To z kolei oznacza drastyczną podwyżkę podatków od nieruchomości, nawet o 150%. Poza tym brak pieniędzy spowoduje zwiększenie liczby uczniów w klasach CPS i ograniczenie wielu programów.
Propozycje Emanuela już wzbudziły protesty wielu grup, zwłaszcza związków zawodowych, które nie zgadzają się nawet na częściową realizację przedstawionych rozwiązań. Przewidując takie reakcje burmistrz jeszcze w czasie spotkania zapowiedział, że nie wycofa się ze swych propozycji.
"Jestem pewien, że wielu ludziom nie spodoba się to, co dziś przedstawiłem - mówił Emanuel - Wierzę jednak, że wielu młodych ludzi zdaje sobie sprawę, iż nadszedł moment prawdy. Zdobyty przeze mnie kapitał polityczny gotów jestem zainwestować w poszukiwanie właściwego rozwiązania problemu świadczeń emerytalnych".
Jeśli legislatorzy nic nie zrobią, podatnicy w Chicago zmuszenie będą do pokrycia wyższych rachunków za swe nieruchomości, nie będą w stanie inwestować w edukację i inne kluczowe programy - argumentował burmistrz miasta. W tej chwili Chicago płaci rocznie $1.2 mld. za emerytury swych pracowników, a przyszłe, nie pokryte zobowiązania z tego tytułu przekraczają już $20 mld. Sumę te podwyższają między innymi coroczne wyrównania świadczeń w stosunku do rosnących kosztów życia, które proponuje on zamrozić na okres 10 lat. To właśnie dzięki temu osoba, która w 1995 r. przeszła na emeryturę wynoszącą $60,000 pobiera obecnie ponad $100,000 - przypominał Emanuel.
Było to jego pierwsze wystąpienie przed prawodawcami Illinois w roli burmistrza. Zresztą w przeszłości do podobnych spotkań nie dochodziło zbyt często. Ostatni raz burmistrz Chicago wystąpił w Springfield w 2007 r. i był to wówczas Richard Daley.
Podstawowe pytanie brzmi teraz: Czy spotkanie Emanuela z przedstawicielami Izby Reprezentantów zmieni cokolwiek i uchroni mieszkańców Chicago przed dalszym pokrywaniem zobowiązań miasta wobec systemu emerytalnego?
Związki zawodowe już wyraziły się na temat propozycji negatywnie grożąc nawet wejściem na drogę sądową. Dyrektor AFSCME Illinois, Henry Bayer powiedział, że plan go rozczarował, a przedstawiony przez burmistrza obraz jest wypaczony. Przypomniał, że średnie wynagrodzenie emerytalne byłego pracownika miejskiego to $31,000.
"To wszystko, co dostaje, gdyż w przeciwieństwie do pozostałych obywateli pracownik miejski nie otrzymuje już nic z social security" - mówił Bayer.
Powiedział też, że podejście Emanuela narusza Konstytucję stanową i otwiera drogę dla kosztownych rozwiązań prawnych. Dodał jednak, iż AFSCME gotowe jest do negocjacji i poszukiwania rozwiązań.
Przedstawione przez burmistrza problemy nie dotyczą wyłącznie Chicago. Podobne rozwiązania będzie musiał przyjąć cały stan, choć dotychczasowe propozycje są znacznie łagodniejsze, niż opisane powyżej. Gubernator Quinn proponuje obcięcie programu Medicaid o $2 mld. wyrzucenie z niego ok. 35 tysięcy osób i zlikwidowanie dla niektórych darmowych ubezpieczeń dentystycznych. Domaga się podwyższenia do 3% zarobków wkładu w system emerytalny i przesunięcie wieku emerytalnego o kilka lat. Przewodniczący Izby Reprezentantów, Michael Madigan, proponuje dodatkowo likwidację bezpłatnych ubezpieczeń zdrowotnych dla stanowych emerytów. Ocenia się, że całkowite zadłużenie Illinois wynosi obecnie ok. $12 mld. z czego $9 mld. to zaległe rachunki, a $3 mld. to bieżący deficyt. Żaden z nich nie zaproponował jednak zamrożenia automatycznych podwyżek świadczeń, czego domaga się Rahm Emanuel.
Stanowy system emerytalny oraz Medicaid stały się uciążliwym problemem dla budżetu w 2008 r. wraz z pogłębiającym się kryzysem ekonomicznym w kraju. Liczba osób kwalifikujących się na pomoc stanową wzrosła nagle o prawie 6 mln. a zasoby finansowe i inwestycje straciły ponad 25% na wartości.
Wiele innych stanów, zwłaszcza zarządzanych przez republikanów, niemal natychmiast podjęło drastyczne decyzje mające na celu ratowanie finansów. Ograniczono tam wydatki i wprowadzono wyższe składki na rzecz systemu emerytalnego. W kilku miejscach doprowadziło to do protestów określonych grup zawodowych.
W Illinois nigdy do tego nie doszło, w związku z czym zobowiązania finansowe są tu rekordowe, a czasu na działanie znacznie mniej. Według specjalistów poprawa powinna nastąpić w ciągu najbliższych 10-15 lat, ale tylko pod warunkiem natychmiastowego wprowadzenia zdecydowanych i mało popularnych rozwiązań. Takich choćby, jak zaproponowane we wtorek w Springfield przez burmistrza Chicago.
'