Już od poniedziałku w śródmieściu Chicago w oczekiwaniu na szczyt NATO wprowadzono w życie restrykcje parkingowe. Niektóre z przedsiębiorstw mających swe siedziby w centrum miasta wystosowały rekomendacje by ich pracownicy w piątek, w przeddzień rozpoczęcia szczytu, i w poniedziałek z uwagi na bezpieczeństwo i problemy logistyczne, pracowali z domu lub też wykorzystali swe dni wolne. Inne, przeciwnie, utrzymują, że biznes będzie prowadzony jak zwykle, bez względu na pospiesznie stawiane betonowe ogrodzenia wokół korporacyjnych bastionów.
Wśród firm, które zasugerowały swym pracownikom pracę z domu w czasie, kiedy zaplanowano główne protesty, są Aon i Blue Cross Blue Shield. The American Medical Association oświadczyło swej kadrze, że zamknie swe podwoje w dniu 21 maja z powodu „wyzwań transportowych” spowodowanych przez szczyt.
Rzecz jasna, nie są to obawy bezpodstawne. W notatce służbowej do pracowników, AMA powołało się na zamknięcia dróg w śródmieściu, od McCormick Place do O’Hare. Będa one miały wpływ na ruch na ulicy Lake Shore Drive, autostrady międzystanowe i ulice miejskie, wyjaśniono. Względy bezpieczeństwa, jak również zapowiedzi kolejki Metra, że niedozwolona będzie większość bagażu podróżnego, w tym plecaczki i torby większe niż 15 cali, decydują, że część załogi nie chce ryzykować. Rzecznik Aon Corp., David Prosperi, poinformował, że pracownikom we wszystkich lokalizacjach firmy udzielono pozwolenia na wykonanie pracy za pośrednictwem internetu. Rzecznik dodał, że trzy z biur Aonu pozostaną otwarte podczas szczytu Paktu Północnoatlantyckiego, a decyzja o tym, gdzie pracownik będzie pracował, pozostanie do podjęcia przez pracownika.
Zupełnie inaczej sytuacja wygląda w Blue Cross, gdzie notatka służbowa została wysłana do pracowników w ubiegłym tygodniu zakazując pracy w śródmiejskiej siedzibie formy podczas trwania szczytu. Średnio 4,000 osób pracuje w biurze przedsiębiorstwa na ulicy Randolph. Rzeczniczka firmy, Mary Ann Achultz, wyjaśnia, że nie oznacza to, że siedziba firmy będzie pusta. „Działalność biznesowa będzie prowadzona jak zwykle”, dodaje. Potwierdza, że pracownicy będą wykonywać swe funkcje w siedzibie firmy pod adresem 300 E. Randolph, za wyjątkiem tych osób, które już wcześniej posiadały umowę umożliwiającą im pracę z domu.
Bez względu na specyficzne regulacje wewnętrzne przedsiębiorstw, wydaje się jasne, że wiele osób zaludniających zwykle teren śródmieścia w dniach roboczych, nie będzie obecna w piątek i poniedziałek. Niektórzy właściciele przedsiębiorstw skarżą się, że niepewność dotycząca tego co się wydarzy podczas szczytu utrudnia planowanie, wobec czego część z nich decyduje, że najprościej jest po prostu zamknąć swe drzwi. Zwłaszcza, że wielu turystów rezygnuje z odwiedzin miasta w związku z zamknięciem Art Institute, Adler Planetarium i Shedd Aquarium na okres weekendu. Niepewność potęgują obrazy zniszczeń w Seattle, kiedy protestanci zdewastowali sklepy i miejsca użyteczności publicznej w czasie konferencji Międzynarodowej Organizacji Handlu w roku 1999. Ci, którzy utrzymają swe firmy otwarte oczekują zdecydowanie mniejszej liczbt klientów i zdwojonych środków bezpieczeństwa. Niektórzy w oczekiwaniu na wybuch zamieszek pokrywają swe szklane okna warstwą ochronnego plastiku w zabezpieczeniu przed wybiciem przez ostre przedmioty. Takie środki zapobiegawcze stosuje na przykład Jewel-Osco, sprowadzajac dodatkowych menedżerów i zmieniając godziny otwarcia. Czołowe instytucje finansowe kładą nacisk na zapewnienie bezpieczeństwa przez zatrudnienie dodatkowych sił ochrony, zabezpieczenie rozbitych lub wyeksponowanych okien sklejką, a niektóre przygotowały się do udzielenia pomocy swym pracownikom na wypadek gdyby zostali oni unieruchomieni w miejscu pracy.
Chicagowska policja w poniedziałek i wtorek poznała już przedsmak tego co ma się wydarzyć w najbliższy weekend. W poniedziałek ponad stu demonstrantów próbowało dostać się do urzędu wyborczego Obamy w śródmieściu Chicago wyrażając swe niezadowolenie, w rezultacie czego ośmiu zostało aresztowanych za odmowę wyjścia.
We wtorek czworo protestantów zostało aresztowanych podczas demonstracji zorganizowanej przez ruch okupacyjny i Misję Anglikańską Matki Boskiej z Gwadelupy jako sprzeciw wobec polityki imigracyjnej kraju. Po godzinie strajkujący zgromadzeni przed budynkiem sądu imigracyjnego i innych urzędów federalnych zostali wezwani do opuszczenia miejsca. Był to jeden z kilkunastu mniejszych protestów zaplanowanych w mieście w oczekiwaniu na weekendowy szczyt NATO.
Podczas spotkań przedstawicieli administracji miejskiej często powtarzanym oświadczeniem jest zapewnienie, że policja nie będzie ograniczać prawa protestantów do demonstracji jak tylko przedsiębiorczość miejska nie pozostanie zakłócona. Jednocześnie rzecznik urzędu szeryfa, Tom Dart, podkreślił, że jest dużo miejsca w więzieniach powiatu Cook. Jak ocenia ekspert do spraw bezpieczeństwa główne ryzyko jest związane z grupą anarchistyczną pod nazwą „BlackBloc”. Ostatnia wiadomość umieszczona na stronie Twittera przez grupę zapowiada: „koledzy blackbloc, zachowujcie się dyskretnie dopóki nie zostaniecie zmuszeni do działania. Nikomu nie pomożemy pozostając cały dzień w więzieniu.”
Rzecznik chicagowskiego ruchu okupacyjnego, Micah Philbrook, oświadcza, że protestanci nie planują żadnych zamieszek. „To policja jest uzbrojona po zęby”, zauważa. „My nosimy plakaty i bębny”, wyjaśnia.
Jak zapowiada prasa, tysiące policjantów stawi się do pracy w śródmieściu opuszczając swe rodzime dzielnice. Komisarz chicagowskiej policji, Garry McCarthy balansuje pomiędzy koniecznością szybkiej reakcji na potencjalne działania demonstrantów a zastraszeniem. Notatki przesłane w ubiegłym tygodniu do dowódców lokalnych oddziałów zalecają by policjanci zachowywali się tak spokojnie jak to możliwe. Polecono, by stawili się do pracy w prostych spodniach mundurowych, a nie worach z obniżonym krokiem. Poproszono by przynieśli ze sobą hełmy i pałki policyjne, na wszelki wypadek, ale by nosili swe zwykłe czapki okalające głowę. Podczas ubiegłotygodniowego spotkania z przywódcami przedsiębiorczości McCarthy wyjaśniał, że założeniem policji jest ochrona prawa do swobody wypowiedzi i praw gwarantowanych przez pierwszą poprawkę konstytucyjną, a jednocześnie zapewnienie szybkiej reakcji wobec przestępczości. Nie ulega wątpliwości, że policja będzie obecna w stopniu do którego mieszkańcy miasta nie przywykli. Dodatkowy efekt powszechnej psychozy potęgują ogrodzenia i betonowe barykady, chmary uzbrojonych służb i długie kawalkady czarnych samochodów przemykających ulicami miasta. Już w ubiegłym tygodniu chicagowscy policjanci stali się bardziej widoczni na ulicach śródmieścia, a małe grupki porządkowych rozlokowane zostały wzdłuż ulicy Michigan, na rogach ulic i placach. Patrole policyjne na rowerach zyskały rangę skutecznego narzędzia służącego kontroli tłumu podczas mniejszych protestów. Detektywi, którzy zwykle ubierają się po cywilnemu, a w nadchodzącym tygodniu przywdziewają mundury, zostali poinformowani, że będą prawdopodobnie oddelegowani do ochrony dygnitarzy w pobliżu McCormick Place, gdzie spotykają się przywódcy NATO i do okolicznego Museum Campus lub hoteli.
Komisarz McCarthy informuje, że departament utrzyma pełną gotowość poprzez zmianę trzech 8-godzinnych zmian na dwie 12-godzinne, dzięki czemu jedna trzecia policjantów będzie mogła zostać wykorzystana do ochrony szczytu. Setki żołnierzy Gwardii Narodowej Illinois w galowych mundurach zostaną wyznaczeni do przewożenia dygnitarzy w cywilnych pojazdach, które mogą być usytuowane wzdłuż McCormick. Chicagowską policję zasili także policja stanowa, policja powiatu Cook i kilkanaście podmiejskich departamentów, jak również policjanci z Milwaukee, Filadelfii, nowojorskiego obwodu Charlotte, który będzie miejscem krajowej konwencji demokratycznej w lecie. Zostaną oni wykorzystani do drugorzędnych funkcji przy ochronie obiektów i pomocy przy transporcie.
Jakkolwiek chicagowska policja jest odpowiedzialna za bezpieczeństwo miasta w czasie szczytu w nadchodzących tygodniach, to służby specjalne dyktują zasadnicze zmiany oblicza miasta. To bowiem służby specjalne są odpowiedzialne za ochronę dygnitarzy z ponad 50 krajów, w tym organizację ponad 100 kawalkad z hoteli w śródmieściu do McCormick, restauracji i innych miejsc spotkań przywódców NATO. Decyzją służb specjalnych było sporządzenie planu transportu, który obejmuje zamknięcie autostrady numer 55 i Lake Shore Drive w pobliżu McCormick Place, zmianę tras Metry i częste zamknięcia autostrady Kennedy w czasie przejazdu kawalkad z lotniska. Zapewnienie bezpieczeństwa prezydenta Obamy i zagranicznych gości będąc niewątpliwie podstawowym celem działań służb specjalnych, ale ponad 100 kawalkad wywołuje u mieszkańców atmosferę zastraszenia.
Burmistrz Emanuel od miesięcy powtarzał, że takie niedogodności bledną w porównaniu z przypływem uwagi, prestiżem i przyszłym dochodem oczekiwanym przez miasto. Ale jeśli protesty wymkną się spod kontroli, albo jeśli plan komunikacji uwzględniający zamknięcia dróg i kawalkady spowodują poważne zakłócenia transportu i utrudnienia życia mieszkańców, Emanuel i McCarthy, a nie rząd federalny, poniosą za to odpowiedzialność. „Wszyscy inni wyjadą i wrócą do Waszyngtonu, albo skądkolwiek przybyli. Ale Garry McCarthy i chicagowski departament policji będzie zmuszony do radzenia sobie z następstwem wydarzeń”, ostrzega Chuck Wexler, dyrektor wykonawczy Police Executive Research Forum.
Jakkolwiek burmistrz Emanuel zachwalał spotkanie międzynartodowych przywódców jako sposób na reklamę miasta, to niesie ono ze sobą ogromne ryzyko polityczne, informuje „Chicago Tribune” publikując rezultaty sondażu. Sześcioro na dziesięciu respondentów wyznaje, że szczyt pobudzi miasto. A ponad połowa sondowanych sądzi, że protesty będą miały pokojowy charakter. Ale w miarę jak światowi przywódcy zjadą w nadchodzący weekend, owe teoretyczne poparcie społeczne będzie przedmiotem poważnego testu, kiedy demonstranci podniosą głos, główne autostrady zostaną zamknięte, a na przejazy kolejką zostaną nałożone restykcje. Dla prezydenta Obamy powodzenie konferencji NATO będzie uzależnione od zarówno dyplomatycznych rezultatów jak i sposóbu w jaki miasto poradzi sobie z bezpieczeństwem międzynarodowego spotkania. Dla burmistrza, który lobbował za przeprowadzeniem wydarzenia w Chicago, jego sukces będzie mierzony nie tyle wewnątrz McCormick Place, co na ulicach miasta. Jeśli wszystko przebiegnie pomyślnie, to Chicago ma szansę na wydobycie się z cienia innych miast amerykańskich, oświadcza Marc Hetherington, profesor nauk politycznych w Vanderbilt University. Ale wiąże się z tym zawsze ryzyko, zwłaszcza w sytuacji, w której ludzie są tak niechętnie nastawieni wobec rządu, komentuje. Pomimo szacunków burmistrza, że prowadzenie szczytu przyniesie $128 milionów dochodu dla Chicago i wzrost turystyki, Hetherington pozostaje sceptyczny. Prawdziwe znaczenie szczytu NATO może być bardziej nieuchwytne, dowodzi. Eksperci nie są bowiem zgodni co do tego, czy pełne hotele przełożą się na długotrwały efekt ekonomiczny. Wiele wskazuje bowiem na to, że spotkanie przywódców Paktu Północnoatlatyckiego jest kolejnym przykładem nienasyconej pogoni za zyskiem dla miasta.
Na podst. „Chicago Tribune” oprac. EZ
'