Czterdzieści trzy instytucje katolickie wystosowały w poniedziałek dwanaście oddzielnych sądowych pozwów federalnych w kwestii tak zwanej ustawy antykoncepcyjnej stanowiąc jedno z największych do tej pory skoordynowanych wyzwań prawnych. Wśród powodów są najbardziej wpływowe organizacje katolickie, w tym Uniwersytet Notre Dame, Archidiecezja Nowego Jorku i Katolicki Uniwersytet Ameryki. Wyznając, że „ważą się ich fundamentalne prawa” zakwestionowały one zgodność nakazu z Konstytucją Stanów Zjednoczonych. Tymczasem większość Amerykanów, a nawet katolicy nie rozumieją powodów moralnej opozycji Kościoła wobec antykoncepcji, sterylizacji i aborcji. Zarówno bowiem politycy jak i prasa przedstawiają toczącą się debatę w kategoriach wojny kobiet z prawem decydowania o ich własnym brzuchu. Kościół natomiast portretowany jest jako instytucja narzucająca swe zasady innym i potajemnie polityczna. Ale do tego typu zarzutów Kościół miał czas już się przyzwyczaić. Sytuacja nie ulega pod tym względem zmianie od dwóch tysięcy lat. Problem w tym, że tym razem Kościół musi pozyskać swoich własnych wyznawców, którzy nie bardzo wiedzą, o co w tym wszystkim chodzi.
W świetle ustawy wprowadzonej przez administrację Obamy szkoły katolickie i agencje religijne świadczące usługi socjalne nie są klasyfikowane jako instytucje religijne, a jako agencje socjalne, i jako takie są zmuszone do oferowania polis ubezpieczeniowych obejmujących leki i procedury medyczne niezgodne z zasadami wiary.
W liście do wiernych archidiecezji chicagowskiej kardynał Francis George wskazuje na dwa główne powody do niepokoju: naruszenie przez rząd wolności religijnej i restrykcje wobec wolności sumienia. Wolność religijna, wyjaśnia kardynał George, oznacza, że wszystkie wyznania mają swobodę do określenia i kontroli swych własnych posług duszpasterskich, bez ingerencji ze strony rządu. Instytucyjne nazwy naszych posług duszpasterskich są dobrze znane, wyjaśnia arcybiskup, wyliczając uniwersytety katolickie, jak Loyola, DePaul, szkoły, szpitale i centra opieki zdrowotnej, jak Resurrection, katolickie agencje pomocy socjalnej, jak Catholic Charities i instytucje opieki nad dziećmi, jak Misericordia, Mercy Home, Marillac House i wiele innych. Według ustawy Departamentu Zdrowia i Usług Socjalnych, żadna z tych instytucji nie jest katolicka, przestrzega arcybiskup. Rząd jednostronnie zdecydował, że posiada prawo do określenia, które instytucje są katolickie, żydowskie, muzułmańskie, a które nie. Duszpasterstwo religijne zostało zredukowane do usług socjalnych, a ich charakter zmieniony na mocy rządowego zarządzenia. To przykład ingerencji rządu w wewnętrzne życie Kościoła i innych instytucji religijnych, dowodzi arcybiskup, dodając, że jest to kwestia pierwszej poprawki konstytucyjnej i zostanie osądzona w sądach.
Wolność sumienia oznacza, że ani instytucja ani osoba nie powinny być zmuszane przez rząd do działania lub opłaty za działania, które ich zdaniem są niemoralne, wyjaśnia kardynał George. Kardynał informuje, że poprzednio wolność sumienia była chroniona przez federalne prawo dotyczące opieki zdrowotnej przez postanowienia w sprawach Hyde, Kościół i Weldon. Ta prawna ochrona została usunięta z prawa dotyczącego opieki zdrowotnej, a wolność sumienia została ograniczona. Jest to kwestia ustawowa i prawdopodobnie zostanie zdecydowana przez akty prawne lub wykonawcze.
Wydanie wyroku w tych sprawach będzie wymagało dużo czasu, a debata publiczna będzie zajadła, przestrzega arcybiskup. W roku wyborczym trudno będzie uniknąć stronniczości, ale wolność religijna i wolność sumienia są kwestiami, które powinny mieć większe znaczenie niż polityka, komentuje arcybiskup George.
Jednym z powodów procesu jest Uniwersytet Notre Dame, który zresztą w roku 2009 nagrodził Obamę tytułem honorowym zapraszając go do wygłoszenia przemowy graduacyjnej i przyznając mu tytuł naukowy, ale obecnie obstaje, że administracja Obamy atakuje wolności religijne. Prezydent Notre Dame, John I. Jenkins, oświadczył: „Pozew dotyczy wolności organizacji religijnej do realizacji swego przesłania, a jego znaczenie wykracza poza debatę na temat antykoncepcji. „Jeśli przystaniemy na to, że rząd będzie mógł decydować, które organizacje religijne są wystarczająco religijne by przyznać im wolność działania zgodnie z ich misją, to zbliżamy się do podważenia tych instytucji.
Kardynał Timothy Dolan, prezydent konferencji biskupów amerykańskich, w swym oświadczeniu podsumował, że katolickie instytucje próbowały negocjacji z administracją Obamy i zabiegów legislacyjnych w Kongresie, jakkolwiek nie doprowadziły one do żadnych rozwiązań. Kardynał Dolan wyjaśnił, że pozew sądowy dotyczy jednej z najbardziej cenionych wolności – swobody praktykowania religii bez ingerencji rządu. Nie dotyczy on tego czy ludzie mają prawo do leków powodujących aborcję, sterylizacji czy antykoncepcji, komentuje kardynał. Te usługi są i będą powszechnie dostępne w Stanach Zjednoczonych i nic nie powstrzyma rządu przed jeszcze większym ich upowszechnieniem. Ale prawo do takich usług nie upoważnia rządu do pogwałcenia sumienia poprzez opłaty i świadczenia usług innym, niezgodnie z religijnymi przekonaniami. Jeśli rząd jest w stanie zmusić instytucje religijne do pogwałcenia swych zasad w taki sposób, to nie ma widocznego ograniczenia dla jego władzy, dywaguje kardynał.
Pierwsza poprawka konstytucyjna uniemożliwia również rządowi nadmierną ingerencję w kwestie religijne i wtrącanie się w wewnętrzne decyzje instytucji religijnych dotyczące religijnych struktur, działalności duszpasterskiej, czy doktryny. Ustawa amerykańskiego Departamentu Zdrowia i Opieki Socjalnej narusza wszystkie te prawa.
Prezydent Uniwersytetu Franciszkańskiego, który jest jednym z powodów pozwu sądowego przeciwko administracji Obamy, ojciec Terence Henry, wyjaśnia, „Pod żadnym powodem katolicy nie mogą zastosować się do nowego prawa i jednocześnie żyć zgodnie z wiarą. Uniwersytet Franciszkański stanie po stronie Kościoła w swej opozycji wobec rządowej ustawy. Nasi przodkowie przybyli do Ameryki, ponieważ wiedzieli, że będą mogli tam żyć zgodnie z zasadami swej wiary. Ustawa jest nie tylko śmiertelnym zagrożeniem wolności religijnej, ale zdradą tych, którzy oddali swe życie by uczynić ten kraj takim jak jest obecnie”, komentuje prezydent uniwersytetu.
Nie sposób nie zauważyć faktu, że wielu Amerykanów, a nawet katolików jest zdezorientowanych co do toczącej się debaty. Politycy i media przedstawiają ją jako wojnę pomiędzy kobietami a antykoncepcją, a Kościół jako instytucję podejmującą próbę narzucenia swych wartości innym lub potajemnie polityczną. Nie jest również tajemnicą, że wielu katolików nie rozumie powodów, dla których Kościół moralnie sprzeciwia się antykoncepcji, sterylizacji i lekom powodującym aborcję. Ów brak zrozumienia wskazuje na znaczące wyzwanie katechetyczne, któremu Kościół musi sprostać. Tocząca się debata, wbrew powszechnemu jej postrzeganiu jako negacja prawa kobiety do własnego brzucha, nie dotyczy praworządności takich praktyk w społeczeństwie i nie ma wiele wspólnego z tym jak katolicy pojmują pozycję Kościoła. Znaczenie podjętej właśnie walki prawnej zasadza się na prawie Kościoła do praktykowania tego, co głosi. Nie ulega wątpliwości, że obecna sytuacja stanowi krytyczny moment dla wolności religijnej w Stanach Zjednoczonych. Jeśli bowiem rząd federalny jest w stanie określić, co stanowi religijną wolność słowa, to może również ją kontrolować lub zakazać.
Panującą powszechnie dezorientację dotyczącą sensu toczącej się debaty, najlepiej oddaje oświadczenie prezydenta Uniwersytetu Notre Dame, ojca Johna Jenkinsa. Twierdzi on, że wytoczony właśnie pozew prawny nie oznacza uniemożliwienia kobietom dostępu do antykoncepcji, ani nawet zapobieżenia świadczenia tych usług przez rząd. „Wielu z naszej kadry, pracowników czy studentów, zarówno katolików jak i niekatolików podjęło świadomą decyzję o użyciu środków antykoncepcyjnych. Skoro wyznajemy prawo do postępowania zgodnie z sumieniem, to szanujemy ich prawo do uwzględniania ich własnych, oświadcza prezydent Jenkins. „Jeśli rząd chce świadczyć takie usługi, to są wystarczające środki by nie zmuszać organizacji religijnych do funkcjonowania jako agencje je oferujące,” tłumaczy prezydent Uniwersytetu Notre Dame. „Nie próbujemy narzucić swoich wierzeń religijnych innym, a po prostu zwracamy się do rządu, by nie narzucał swych zasad Uniwersytetowi, kiedy owe wartości znajdują się w konflikcie z nauczaniem Kościoła”, dywaguje Jenkins.
„Jeśli obecna administracja prezydencka jest w stanie uchylić nasze przesłanie religijne do swych celów politycznych zagrażających wyznawanym przez nas wartościom, to z pewnością inna administracja zrobi to samo w odniesieniu do innych zasad, za każdym razem posługując się konceptem woli publicznej czy dobra publicznego, kontynuuje prezydent Jenkins. W rezultacie tego organizacje religijne zostają zredukowane do funkcji narzędzi w służbie władzy rządowej, moralnie służalczej wobec państwa i zostaną obciążone naruszeniem swych zasad etycznych. Jeśli do tego dojdzie, będzie to oznaczać koniec religijnych organizacji, które pozostaną religijne tylko z nazwy. Jak wskazuje Jenkins, prezydent Uniwersytetu Notre Dame, arogancja administracji i uporczywość w podejściu do tej kwestii wywołuje wątpliwość czy nie to właśnie jest zamierzonym rezultatem rządu.
Oprac. Ela Zaworski
'