Przywykliśmy narzekać na szkoły. W naszym środowisku, w Chicago ubolewamy, że nasze dzieci nie mogą chodzić do szkół w Polsce, bo “tam była prawdziwa szkoła, tu – szkoda gadać”. Najczęściej winą obarcza się nauczycieli – kiedyś usłyszałam na antenie polskiego radia określenie “leniwych, głupich nauczycieli”, którzy nie wychowują, nie uczą, nie potrafią zaradzić chamstwu, przemocy w szkołach itp. – audycja w tym duchu. Ponieważ narzekanie to nasz ulubiony sport narodowy, wytłumaczyłam głupotą człowieka przy mikrofonie podobne tezy i prawie zapomniałam o tym. W ubiegłym tygodniu jednak przeczytałam na łamach Gazety Wyborczej artykuł pt. “I co mi zrobisz, stara krowo?”, po którym zagotowało się we mnie i postanowiłam zgłębić temat polskich szkół. Zachęcam Państwa do lektury tego i wielu innych artykułów, temat jeżący włos na głowie i – choć daleki – ma punkt styczny z naszym światem. Jest nim ten właśnie sposób myślenia pokutujący w społeczeństwie postkomunistycznym, które wszędzie domagało się wolności, tylko nie w sprawach wychowania dzieci – “bo od wychowania jest szkoła.” Dlaczego większość RODZICÓW zrzuca na szkoły odpowiedzialność za to, co myślą, co czują, jak zachowują się ich własne dzieci, czyli jakimi są ludźmi, kim będą w przyszłości? Trudno zrozumieć, jak to się dzieje, że wiele matek i ojców uważających się za w pełni odpowiedzialnych, kochających rodziców – szczęście swych dzieci oddaje w ręce systemu, nie ważne jakiego. Czyż to nie absurd?
Kochani Rodzice! Jako pedagog z 30-letnim doświadczeniem, przyznaję, że dzisiaj nie jest łatwiej niż było dawniej wychować dobrego, mądrego, szczęśliwego człowieka, ale tylko WY możecie to uczynić – nikt Was w tym nie wyręczy. Nie można chować głowy w piasek: sytuacja jest ALARMUJACA! Tu – w Ameryce i tam, w Polsce. Żebyśmy nie mieli złudzeń,
przytoczę dwa fragmenty wypowiedzi, jakie pojawiły się w polskich mediach na temat obecnej edukacji, Amerykanie mawiają: jeśli syn twojego sąsiada wyrośnie na przyzwoitego, może nawet na wybitnego człowieka, być może nigdy się o tym nie dowiesz, jeśli jednak wyrośnie na bandytę – będzie to także Twój problem. Sytuacja jest niezwykle złożona. Poniższe artykuły dotyczą dwóch wybranych zagadnień: dyscypliny i poziomu nauczania.
Stres weteranów wojennych
“I co mi zrobisz stara krowo” Magdalena Grzebałkowska, Gazeta Wyborcza, 4. O5.12
“Tomasz Wojciechowski, psycholog z Fundacji na rzecz Bezpieczeństwa i Współpracy w Szkole "Falochron", mówi, że nauczyciele utracili kontrolę nad sytuacją w wielu szkołach. Tylko rok temu prawie połowa nauczycieli spotkała się z agresją ze strony uczniów (badania CBOS 2011). I wcale nie chodzi o to, że ktoś im włożył kosz na głowę. (…) Wokół agresji wobec nauczycieli w polskich szkołach (podstawówkach, gimnazjach i liceach) panuje zmowa milczenia. Uczniowie przecież nie pochwalą się przed dorosłymi, że poniżają panią od polskiego czy biologii. Nauczyciele milczą, bo wstydzą się swojej bezradności. Wojciechowski uważa, że nauczyciele nie potrafią sobie radzić z agresją uczniów, bo nikt ich do tego nie przygotowuje. Niektórzy wypracowują własne sposoby na radzenie sobie z dziećmi, ale najsłabsi, najwrażliwsi po dwóch latach pracy z agresywnymi klasami zapadają na zespół stresu pourazowego. - Ten sam, jaki dotyka weteranów wojennych - tłumaczy psycholog. - Zachodzą w nich fizjologiczne zmiany. Przygarbieni, przyczajeni, są bez przerwy przygotowani do walki lub ucieczki. Nigdy się nie uspokajają. Wycofują się z relacji społecznych”.
Szkoła buja w obłokach
Jan Hartman, profesor filozofii na Uniwersytecie Jagiellońskim: 10 procent studentów to analfabeci, zdolni jedynie zapisać ciąg znaków, bez wielkich liter, bez kropek, bez sensu.
O czym my w ogóle mówimy?! Oto co przychodzi mi do głowy za każdym razem, gdy stykam się z wywodami przedstawicieli władz edukacyjnych rozprawiających niezmiennie o wielkich reformach, którym poddawane jest bądź ma zostać poddane nasze szkolnictwo. O czym my w ogóle mówimy?! Przecież każdy, kto ma do czynienia z młodzieżą szkolną lub z taką, która właśnie zdała maturę, doskonale wie, że stawką w grze nie jest żadne "przygotowanie młodego człowieka do życia w nowoczesnym społeczeństwie", żadne "wyrabianie umiejętności samodzielnego krytycznego myślenia" ani tym bardziej "orientacja w podstawowych gałęziach wiedzy, umożliwiająca dalsze samodzielne kształcenie się i rozwój intelektualny". Stawką w naszej grze jest po prostu upowszechnienie umiejętności czytania i pisania.
Nie wiem, jaki odsetek absolwentów szkół średnich w Polsce umie napisać poprawnie kilka zdań po polsku. Wiem, że wśród studentów na pierwszych latach studiów jest to nieco ponad 50 proc. Wśród tych, którzy nie umieją pisać, większość po prostu nie zna ortografii, gramatyki i interpunkcji, ale od biedy może się wysłowić. Być może w fantasmagoriach w rodzaju "profil absolwenta szkoły podstawowej", śnionych przez specjalistów od metodyki nauczania, osoby te odpowiadają kandydatowi do gimnazjum, choć i w to wątpię. Oprócz półanalfabetów mamy jednak wśród studentów analfabetów prawdziwych. Jest ich z pewnością nie mniej niż 10 proc. Osoby te zdolne są jedynie zapisać ciąg kulfonów nieukładających się w zdania, ze szczątkową strukturą gramatyczną, bez wielkich liter i kropek, bez podmiotów i orzeczeń, bez sensu. Są to absolwenci polskich liceów i techników, posiadacze matur, starych bądź nowych, bez różnicy.
Nic dodać, nic ująć, a to dopiero przysłowiowy wierzchołek góry lodowej…
Dzisiaj obchodzimy Dzień Dziecka. Zapraszam dzieci i rodziców do Copernicus Center na “Niedzielę w Krainie Sztuki” – rodzinny festyn promujący edukację artystyczną dzieci i młodzieży połączony z akcją “Cała Polonia czyta dzieciom”. Mnóstwo atrakcji, ale przede wszystkim wiele ciekawych propozycji edukacyjnych.
Copernicus Center, niedziela, od 2-7pm
INFORMACJE: 773 957 7777 w internecine: pasochicago.org
Barbara Bilszta
'