----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

06 czerwca 2012

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download
'

Nie udało się tego utrzymać w tajemnicy. W wyniku zakończonego właśnie szczytu NATO świat dowiedział się o jakości dróg w naszym stanie, a w szczególności w Chicago. Tysiące przybyłych do nas w maju osób nawet nie próbowało korzystać z jakiejkolwiek formy transportu, tylko zdezorientowane trzymały się razem w grupie w centrum miasta. Widzieliśmy nawet kilka razy próby przekonania ich do choćby krótkiego spaceru ulicami, policjanci robili co mogli - straszyli, popychali, grozili nawet – ale najwyraźniej dziury w jezdni były zbyt przerażające i poza falowaniem tłum nie przesunął się nawet o kilka metrów.

Plotki na temat chicagowskich nawierzchni pojawiły się już lata temu. Wraz z powstaniem internetu zaczęto porównywać i wystawiać oceny. Jakiś czas temu popularna wśród obieżyświatów strona internetowa Gadling.com poprosiła swych czytelników, a jednocześnie osoby w świecie bywające o stworzenie listy miast, gdzie podróż samochodem przyprawia o największe dreszcze. Żadnych ograniczeń, wszystkie miasta brały udział w zabawie. Na pierwszym miejscu znalazło się Harare, stolica Zimbabwe. Nikogo ten fakt nie dziwił, gdyż nawet mieszkańcy tego kraju z dumą opowiadają o dziurach w lokalnych drogach, tak jak my z dumą opowiadamy o korupcji w Illinois. Tam nie chodzi o urwanie zawieszenia, koła, czy rozbicie pojazdu, tam dziury potrafią dosłownie zjeść samochód. Nikogo nie przeraża otwór w asfalcie o średnicy kilku metrów i głębokości dorównującej wzrostowi człowieka. Tuż za Harare na liście umieszczono Chicago. Oczywiście jakość lokalnych dziur nie dorównuje tym z Zimbabwe, ale ich liczba i bezradność miasta miała największy wpływ na klasyfikację. Okazuje się, że naprawa dróg postępuje tu wolniej, niż w wielu krajach rozwijających się. Liczba zgłaszanych uszkodzeń samochodów i ich całkowita wartość znacznie przewyższa wiele innych, ciekawych pod tym względem miejsc. Prezydent Zimbabwe przynajmniej próbuje zwalić winę na białych ludzi, głównie Europejczyków, którzy kradną mu asfalt. Jakie wytłumaczenie ma administracja Chicago? Zima oczywiście...

Zgadzam się, że umieszczenie Chicago na drugim miejscu może być sprawą kontrowersyjną. Nie są to naukowe badania, nie uwzględniono tam w ogóle Indii, a dociekliwość dziennikarzy tej strony też pozostawia wiele do życzenia. Jednak nie drugie, czy nawet dziesiąte miejsce, ale sam fakt znalezienia się w tym zestawieniu był plamą na wizerunku miasta. Dla porządku dodam, że za nami, na trzecim miejscu uplasowało się Kolombo, stolica Sri Lanki, a na czwartym cała Jamajka.

Przypomniałem sobie o tym, gdy pewnego dnia niespodziewanie uderzyłem w czasie jazdy głową w sufit samochodowej kabiny i chyba przez chwilę, tracąc przytomność na ułamek sekundy, zrozumiałem, dlaczego podróże w czasie są możliwe. Pierwszy telefon wykonałem do zakładu mechanicznego, drugi do gabinetu dentystycznego. Niewielkie na szczęście, ale bardzo głębokie pęknięcie w asfalcie, pod którym przez lata przemieszczała się woda z pobliskiej studzienki było oznaczone. Błyskające światełko przewróciło się jednak, a jakiś dobry człowiek przesunął je na trawnik, by nie przeszkadzało pojazdom.

Przy okazji tego zdarzenia przypomniałem sobie też pewien wynalazek i zacząłem zastanawiać się, czy ktoś jeszcze nad nim pracuje.

W 2009 r. grupa studentów MIT postanowiła zmniejszyć stopień zużycia paliwa w samochodach. Nie oni pierwsi i jedyni zajmowali się tym problemem i podobnie jak ich poprzednicy musieli w końcu przyznać się do porażki. Silnik spalinowy można uczynić nieco bardziej oszczędnym, ale zawsze związane to jest ze spadkiem jego mocy lub obniżeniem komfortu jazdy. Po raz kolejny dowiedzieliśmy się, że jedynie całkowita rewolucja może nas uratować i powinniśmy przestać udoskonalać na razie niezastąpione, choć już wiekowe urządzenie i zacząć myśleć o czymś innym. Dowiedzieliśmy się też, że zaledwie 15% mocy silnika wykorzystywane jest na samo poruszanie kół, reszta to pokonywanie wszelkich przeszkód...powietrza, nierównych nawierzchni...chwileczkę! Nierówne nawierzchnie!

Pomysł na początku wydawał się nierealny, ale upartym umysłom ścisłym z MIT udało się w końcu zamienić ruch elementów zawieszenia pojazdu w energię elektryczną. Skoncentrowali się na amortyzatorach i ich pionowych drganiach. Zamienili je w ruch obrotowy, podłączyli do prądnicy i zaczęli uzyskiwać energię, którą zasilali elektryczny silnik samochodu. Im większy ruch amortyzatorów, tym większe żniwo energetyczne.

Gdy pierwszy raz usłyszałem tę informację miałem nadzieję, że zastosowanie wynalazku w praktyce wyglądałoby w Chicago tak:

Zapalamy samochodowy silnik spalinowy i ruszamy. Wjeżdżamy w pierwszą dziurę w jezdni już po kilku metrach i w ciągu następnych kilkunastu sekund zaliczamy dziesięć kolejnych. W tym momencie silnik spalinowy przestaje być potrzebny, bo uzyskany z amortyzatorów i rozpadającego się podwozia prąd pcha nas naprzód z dozwoloną prawem prędkością 35 mil na godzinę. Naszym zadaniem jest tylko dokładne celowanie w największe wyrwy i jedziemy praktycznie za darmo.

Są w naszym mieście dzielnice, w których dzięki temu wynalazkowi w ciągu roku zbankrutowałyby wszystkie stacje benzynowe. Oczywiście opowieść jest nieco wyolbrzymiona – aż tak wiele energii one nie produkują, ale pozwalają obniżyć zużycie energii w pojazdach hybrydowych, czy elektrycznych o kolejne kilkanaście procent, a to przekłada się na dodatkowe kilkanaście lub przy dobrym wietrze kilkadziesiąt mil jazdy z jednego ładowania.

Sprawdziłem, założona przez wynalazców firma GenShock ma się nieźle, ale na ogólnie dostępnym rynku jest prawie nieobecna. Niemal cała produkcja trafia na potrzeby wojska i na razie tylko zamożni cywile mogą sobie na takie amortyzatory pozwolić. Drugą grupą pojazdów korzystającą z wynalazku są autobusy miejskie. Podobno inwestycja zwraca się po ok. 18 miesiącach w Kalifornii, Arizonie i Teksasie. W Chicago już po trzech. Mamy to mamy szczęście.

Rafał Jurak

rafal@infolinia.com



'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor