Przez lata Chicago uznawane było za najbardziej skorumpowane miasto stanu, a wiele osób twierdzi, że całego kraju. Lokalni politycy uznawani są do tej pory za najmniej słownych i najbardziej przekupnych, stąd znane i błędnie tłumaczone przez wiele osób określenie "Windy City", które z siłą wiatru nie ma przecież nic wspólnego. Okazuje się jednak, że przedmieścia pod tym względem wcale największemu miastu regionu nie ustępują. Szerząca się tam korupcja wzbudza jedynie znacznie mniejsze zainteresowanie mediów, przez co można odnieść wrażenie, że rzadziej tam występuje.
Wnioski takie wyciągnąć można z opublikowanego w poniedziałek raportu University of Illinois-Chicago, będącego szóstym już opracowaniem tamtejszego departamentu Nauk Politycznych dotyczącym korupcji w naszym rejonie. Autorzy badań przekonują, że nieuczciwość polityków i urzędników na przedmieściach, wbrew obiegowej opinii, wcale nie jest mniejsza, a w kilku przypadkach wręcz przewyższa dane z Chicago.
Dlatego szef wspomnianego departamentu na UIC, współautor raportu oraz były alderman, Dick Simpson, nawołuje do powołania niezależnego Inspektora Generalnego dla przedmieść, który zająłby się problemem korupcji poza Chicago.
Podczas zorganizowanej na początku tygodnia konferencji prasowej Simpson przedstawił wyniki badań podległego mu departamentu, w których szczegółowo opisano ponad 130 przypadków korupcji, jakie miały miejsce od połowy lat 70. w ponad 60 miasteczkach uznawanych za część aglomeracji.
Raport wyczerpująco opisuje aresztowania będące wynikiem korupcji, do której zaliczono między innymi nepotyzm, policjantów pomagających poszukiwanym przestępcom i dokonujących na nich wymuszeń, osoby zajmujące publiczne stanowiska i przyjmujące łapówki, urzędników powiązanych z przestępczością zorganizowaną.
"Wszystkie przykłady szczegółowo opisane w raporcie przeczą powszechnie panującej opinii, że to Chicago jest skorumpowane, podczas gdy przedmieścia kierowane są przez uczciwe, otwarte i skutecznie działające rządy" – przeczytać można we wnioskach do raportu – "W rzeczywistości korupcja ma wpływ na działanie dużej liczby samorządów na przedmieściach Chicago oraz w całej aglomeracji i sytuacja ta ma miejsce od kilkudziesięciu lat. Poznanie i zrozumienie przedstawionych faktów jest pierwszym krokiem prowadzącym do powstania nowych praw i wprowadzenia nowych praktyk mających na celu ograniczenie korupcji na przedmieściach".
Autorzy raportu UIC przedstawiają jeszcze jeden argument za powołaniem Inspektora Generalnego dla Przedmieść i zmianą prawa antykorupcyjnego – według wstępnych szacunków całkowity koszt korupcji w mniejszych miastach aglomeracji kosztuje podatników co najmniej $500 mln. rocznie.
Umieszczone w raporcie zalecenia mówią między innymi o wprowadzeniu nadzoru na poziomie powiatu, publiczny dostęp do dokumentów rządowych dotyczących wydatków i kontraktów, szkolenie z zakresu etyki dla nowych pracowników miejskich oraz, jeśli zajdzie taka potrzeba, zmiany legislacyjne ograniczające datki na kampanie polityczne, możliwość potajemnego podpisywania kontraktów, czy nepotyzm coraz częściej spotykany wśród pracowników sektora publicznego.
"Korupcja nie jest wyłącznie problemem Chicago. Kultura korupcji to problem całego stanu Illinois" – konkludują twórcy raportu – "Niektóre z przedmieść być może są uodpornione na tę epidemię, wiele jednak nie jest. Jeśli ponad 60 miasteczek zetknęło się z nią na swym terenie, a także z rażącym konfliktem interesów, wówczas konieczne jest podjęcie kroków mających na celu eliminację tego zjawiska".
RJ
'