----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

04 lipca 2012

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download
'

Rozkładając krzesełka wzdłuż tras parad z okazji święta niepodległości nie zastanawiamy się zbytnio nad jego znaczeniem. Gapiąc się na przemarsz orkiestr dętych, czy przejazd pojazdów straży pożarnej, amerykańskie swobody obywatelskie przyjmujemy niemalże za pewnik. Uznajemy je za tak oczywiste, że trudno nam sobie wyobrazić, że podpisanie Deklaracji niepodległości przez 56 sygnatariuszy Kongresu Kontynentalnego wiązało się z narażeniem przez nich życia, dobrego imienia, czy przynajmniej utraty własności. Oznaczało bowiem nie tylko opozycję wobec króla brytyjskiego, Jerzego III, czy sprzeciw wobec uznania narzuconych im przez Brytyjczyków praw, ale próbę przeforsowania tezy, że prawa ludzkie powinny być podporządkowane prawom natury.

Historia, jak wiemy, kołem się toczy. Stojąc w tłumie obserwatorów parad, nie od rzeczy byłoby zastanowić się czy mamy jeszcze co świętować.

W styczniu Ministerstwo Zdrowia i Opieki Socjalnej (Department of Health and Human Services – HHS) wydało rozporządzenie w ramach Affordable Care Act, znane również pod nazwą „Obamacare”, które wymaga by wszystkie pracownicze plany ubezpieczeniowe zawierały bezpłatne świadczenia antykoncepcyjne, sterylizację i środki wywołujące aborcję, bez względu na jakiekolwiek obiekcje etyczne czy religijne.

Świadczące opiekę medyczną instytucje, w tym katolickie szkoły, szpitale i organizacje charytatywne, bądź to prowadzące działalność edukacyjną młodzieży, opiekujące się chorymi czy karmiące głodnych, nie zostały uznane przez administrację za wystarczająco religijne, by kwalifikować się na wąsko pojęte zwolnienie z tytułu pełnienia funkcji religijnych. Instytucje te nie tylko będą zmuszone do świadczenia usług bezpośrednio zaprzeczających zasadom wiary, ale co bardziej przerażające, rząd federalny uzurpuje sobie prawo określania tego co stanowi działalność religijną, a co nie.

Wbrew oficjalnym oświadczeniom zwolenników „Obamacare”, w ustawie nie chodzi o upowszechnienie antykoncepcji. Środki antykoncepcyjne są już obecnie dostępne dla każdego. Udostępnienie ich nie oznacza jednakże, że muszą one być opłacane przez kogoś innego, zwłaszcza wbrew ich przekonaniom moralnym.

Ustawa Ministerstwa Zdrowia i Opieki Socjalnej nie ogranicza się do bezpłatnej antykoncepcji. Wymaga również by pracownicze plany ubezpieczeniowe zawierały bezpłatne zabiegi sterylizacji i środki wywołujące aborcję. Ustawa, która w ubiegłym tygodniu została ostatecznie uznana przez Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych za zgodną z Konstytucją, w praktyce nie dotyczy antykoncepcji, a pierwszej poprawki konstytucyjnej.

Wbrew zapewnieniom administracji Obamy, instytucjom religijnym nie zaoferowano specjalnych przywilejów z uwagi na ich działalność. Wprawdzie w lutym prezydent Obama ustanowił, że ubezpieczalnie, a nie pracodawcy będą płacić za usługi będące przedmiotem moralnych obiekcji pracodawców religijnych, ale nie rozwiązuje to jednak problemu.

W ostatecznym rozrachunku ustawa HHS zmusza wszystkich pracodawców do oferowania planów ubezpieczeniowych zawierających bezpłatną antykoncepcję, sterylizację i środki wywołujące aborcję. W przeciwnym razie pracodawcy będą karani grzywną. Co gorsza jednak, trwa atak na wolność religijną, a rząd federalny decyduje za instytucje religijne o tym co stanowi istotę autentycznego duszpasterstwa religijnego.

Nowe zarządzenie administracji federalnej wymuszające opłaty za aborcję było zaskoczeniem dla wielu, którzy poczuli się upewnieni o tym, że reforma opieki zdrowotnej nie zmusi podatników do finansowania aborcji. Za dobrą monetę przyjęli obietnice sekretarz zdrowia, Kathleen Sebelius, która udzieliła zapewnień o gwarancjach wolności religijnej. W marcu Sebelius oświadczyła: „Postanowienie prezydenta uwzględnia wolność religijną i zapewnia kobietom bezpłatne usługi prewencyjne”. Problem w tym, że ciąża nie jest chorobą, a zapobieganie jej nie wymaga zabijania płodu. Nieprzypadkowo antykoncepcja i środki poronne są jedynymi bezpłatnymi usługami gwarantowanymi przez administrację.

W ramach ustawy miliony Amerykanów będzie zmuszonych do finansowania aborcji w dwojaki sposób. Po pierwsze, za pośrednictwem swych podatków będą subsydiować plany ubezpieczeniowe oferujące zabiegi aborcyjne. Po drugie, będą bezpośrednio opłacać aborcje innych osób. Krytycy dowodzą, że technicznie nie oznacza to finansowania aborcji ze środków podatniczych, ponieważ wymagana dopłata będzie stanowiła część składki ubezpieczeniowej, a nie podatek. Ale sposób w jaki określa się opłatę ma przecież mniejsze znaczenie niż to do czego w praktyce służy.

Oto szczegóły. Zgodnie z nową ustawą, prywatne plany ubezpieczeniowe będą oferowane w ramach giełd wymiennych, bez względu na to czy obejmują świadczenia aborcyjne czy nie. Większość planów obejmuje aborcję, po części ze względu na to że, według ubezpieczalni, aborcje pozwalają na oszczędności na kosztach urodzin dziecka lub opieki zdrowotnej nad dzieckiem. Jak się oczekuje, będzie to kontynuowane. Te plany, włączając polisy, które obejmują świadczenia aborcyjne bez żadnych ograniczeń, będą kwalifikować się na federalne subsydia podatkowe, kiedy osoba je wykupująca zarabia mniej niż czterokrotność poziomu ubóstwa. We wszystkich poprzednich federalnych programach zdrowotnych, w tym programie opieki zdrowotnej dla pracowników federalnych, takie subsydia podatkowe w odniesieniu do planów obejmujących aborcje, były zakazane przez prawo.

To nie koniec. Plany ubezpieczeniowe, które obejmują aborcję, zawierają wymóg dodatkowych opłat od każdego członka planu, do wykorzystania wyłącznie na aborcje dla każdego z uczestników planu. Ustawa szczególnie precyzuje, że wysokość składki ubezpieczeniowej płaconej na rzecz każdego mężczyzny, kobiety, czy dziecka powinna zawierać dodatkową opłatę.

Najgorsze jest jednak to, że osoby wykupujące ubezpieczenia nie będą wiedzieć o tym, w jakiej części będą finansować zabiegi aborcyjne. Ubezpieczyciel, który oferuje świadczenia aborcyjne, może wymieniać je w swym zwykłym spisie oferowanych świadczeń, ale nie może podjąć dodatkowego kroku w celu ostrzeżenia członków planu, ze kupują plan z usługami aborcyjnymi. Ponadto, nawet w czasie rejestracji nie może on informować osoby wykupującej plan o wysokości jej składki, która będzie wykorzystana do pokrycia świadczeń aborcyjnych. Ta procedura wydaje się być celowo skonstruowana w sposób, który utrudnia lub wręcz uniemożliwia osobom zapisującym się podjęcie prób uniknięcia opłat za tę część składki, która pokrywa aborcje. Ubezpieczeni nigdy nie będą wiedzieć, jaka część składki będzie wykorzystana na zabiegi aborcyjne.

O ile obecnie dostępne prywatne plany ubezpieczeniowe obejmują aborcje, to w ramach nowej ustawy, Affordable Care Act, będą one kwalifikować się na federalne subsydia podatkowe. Rząd federalny zabrania ubezpieczycielom udzielać zgody na rezygnację ze świadczeń aborcyjnych z powodów religijnych, ostrzegać klientów, że kupują świadczenia aborcyjne, a także informować ich o tym jaka część składki jest wykorzystywana na finansowanie aborcji.

Przeciwstawiając się ustawie Ministerstwa Zdrowia i Opieki Socjalnej amerykańscy biskupi katoliccy podjęli kampanię pod hasłem „Dwa Tygodnie na Rzecz Wolności”. Akcja protestacyjna rozpoczęła się 21 czerwca, a zakończyła w dniu święta niepodległości, 4 lipca. Jej inauguracja przypada na święto Jana Fishera i obejmuje uroczystości upamiętniające Tomasza Moore, Jana Chrzciciela, świętych Piotra i Pawła i pierwszych męczenników Kościoła.

Kampania podjęta przez kościół katolicki w imię wolności spotkała się jednak dotychczas ze znikomym odzewem. Ponadto nic nie wskazuje na to, że administracja Obamy ucierpiała politycznie z powodu ograniczającej wolność religijną ustawy. Co więcej, reakcja społeczna na mandat rządowy HHS jest, jak do tej pory, zaskakująco przytłumiona.

Wydaje się, że prawdziwy problem polega na tym, że katolicy zdystansowali się wobec nauczania Kościoła na temat antykoncepcji. Wierni rzadko słyszą o tym na kazaniach, a planowanie rodziny już dawno wzięło rozbrat z nauczaniem o moralnym i społecznym złu kontroli poczęcia. Od bardzo długiego czasu Kościół milczał lub w najlepszym razie zachowywał powściągliwość w dyskusji o Chrystusowym prawie moralnym dotyczącym antykoncepcji.

Jak więc Kościół katolicki może wywołać poczucie solidarności jeśli większość społeczeństwa jest zdania, że antykoncepcja jest moralnie akceptowalna? Społeczeństwo w naturalny sposób zastanawia się, dlaczego Kościół tak usilnie walczy o prawo do nieupowszechniania antykoncepcji, również wśród swych własnych wyznawców. Tymczasem rzeczywiste niebezpieczeństwo Kościoła wydaje się pochodzić z wewnątrz. Nie da się nie zauważyć, że kampania w obronie wolności religijnej jest podejmowana bez uwzględnienia moralnych pryncypiów wynikających z nauczania Kościoła na temat antykoncepcji.

Najbardziej niepopularnym aspektem mandatu HHS dla katolików jest bowiem przekonanie, że stanowi on pogwałcenie wolności Kościoła do kontynuowania jego misji. Działając w zgodzie z wolnością sumienia instytucje katolickie nie mogą stosować kontroli urodzeń, jak wymaga tego ustawa HHS. To rozporządzenie sprzeciwia się nauce Kościoła. Problem w tym, że większość wiernych ma co do tego swoje własne zdanie.

W miarę jak Obamacare umacnia swą pozycje w świecie medycznym, warto sobie uświadomić, że ludzie wierzący nie są zawsze dobrze zorientowani w kwestiach polityki i łatwo ulegają złudzeniom, mylnie utożsamiając zagrożenie z panoszącym się sekularyzmem i marnując energię na atakowanie go. Ten jednak wydaje się mniejszym złem niż zamykanie oczu na prawdziwe, a czające się wewnątrz źródło niebezpieczeństwa.

Ubiegłotygodniowe postanowienie Sądu Najwyższego w sprawie Obamacare nadal pozostaje prawdziwym szokiem. Proporcją głosów 5-4 mandat został utrzymany. W ten oto sposób droga do utrzymania wolności religijnej wydaje się teraz jeszcze bardziej stroma. Nie powinno to jednak stanowić zaskoczenia. Już kilkadziesiąt lat temu biskup Fulton Sheen przypominał Amerykanom, że mają takich polityków na jakich zasługują. W rzeczywistości uczciwość polityków, której nie można oddzielić od zdolności i kompetencji do rządzenia, nigdy nie odbiega od wykazywanej powszechnie przez obywateli. Mężczyźni i kobiety zajmujący stanowiska przywódcze są niczym więcej jak tylko odbiciem lustrzanym ludzi, którymi rządzą. Stąd politycznych rozwiązań trzeba chyba poszukać poza polityką, w moralności i duchowości rządzonych. Na nic nie zda się potępianie polityków w czambuł. Spójrzmy najpierw w lustro nie zapominając, że wolność ma swoją cenę. I że wcześniej niż nam się wydaje przyjdzie nam za nią zapłacić. Obawiam się jednak, że jej cena będzie znacznie wyższa niż wymagana przez nową ustawę składka na aborcję.

Oprac. Ela Zaworski



'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor