----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

11 lipca 2012

Udostępnij znajomym:

'

Burmistrz Chicago oraz wybrany przez niego szef policji nie zamierzają zmieniać taktyki w związku z rosnącą liczbą morderstw wynikających z nielegalnego użycia broni palnej. Obecna sytuacja, czyli 38% wzrost liczby ofiar śmiertelnych w okresie roku, jest według nich wynikiem polityki poprzedniej administracji. Plan walki z przestępczością przyjęty przez obecny zarząd miasta jest podobno dobry, należy się tylko uzbroić w cierpliwość i poczekać na wyniki.

Każdy tydzień to kolejne ofiary śmiertelne. Ich liczba jest znacznie wyższa, niż w ubiegłym roku – według policyjnych statystyk aż o 38%. Jeśli nic się nie zmieni, to rok 2012 będzie najbardziej krwawym ostatniej dekady.

Jednak zarówno Rahm Emanuel, jak i Gary McCarthy na poniedziałkowej konferencji prasowej bronili wprowadzonych przez siebie zmian i zapewniali, że ich plan walki z gangami ulicznymi przyniesie wkrótce rezultaty.

Przyczyną obecnej sytuacji jest według nich strategia obowiązująca wcześniej, za urzędowania burmistrza Daley i powołanego przez niego na stanowisko superintendenta Jody Weisa.

Większa liczba oficerów patroluje obecnie rejony miasta uznawane za najbardziej niebezpieczne, zastępując powołane za czasów poprzedniej administracji specjalne, wyspecjalizowane grupy, które szybko reagowały na wydarzenia w konkretnym miejscu.

Emanuel i McCarthy zapowiedzieli, że nie zamierzają zmieniać wprowadzonej przez siebie w ubiegłym roku strategii. Na konferencji prasowej zapowiedzieli przeznaczenie kolejnych $4 mln. na rozbiórkę pustych domów, które członkowie gangów wykorzystują jako schronienie lub magazyny broni i narkotyków.

"Wcześniejsza taktyka zalewania niebezpiecznych rejonów setkami policjantów na krótki okres, a następnie przenoszenia ich w inny rejon, przypominała naklejanie plastra na ranę postrzałową – mówił na spotkaniu z dziennikarzami i działaczami Garry McCarthy, obecny superintendent chicagowskiej policji – Postępując w ten sposób niczego nie naprawialiśmy."

Pewne zmiany jednak pojawią się, choć będą one rozwinięciem obecnej strategii. Administracja Chicago zdecydowała się na kolejny krok w obliczu rosnącej przemocy na ulicach i coraz wyższej liczby ofiar w ostatnich tygodniach.

Zdania na temat przyjętych przez administracje metod są podzielone, choć przeważają głosy krytyczne. Poniedziałkowe Chicago Tribune na pierwszej stronie zamieściło artykuł zawierający krytykę poczynań burmistrza ze strony aldermanów dwóch dzielnic uznawanych obecnie za najbardziej niebezpieczne.

Obydwaj przyznają, iż gangi uliczne czują się obecnie bardziej bezkarne. Wiedzą bowiem, że na ich teren już nie wpadnie kilkudziesięciu lub kilkuset policjantów specjalnego oddziału, którzy w przeszłości potrafili na pewien okres sparaliżować działalność grupy przestępczej na własnym terenie. Wprowadzone w to miejsce częstsze patrole nie wzbudzają takiego respektu i obaw, jak działające jeszcze w u biegłym roku specjalne grupy powołane do walki z gangami.

Jeszcze w latach 90. W Chicago dochodziło do 900 morderstw rocznie. W ostatnich kilku latach udało się tę liczbę obniżyć do średnio 450. W tym roku możemy być świadkami ponownego wzrostu liczby zabójstw z użyciem broni palnej i to w czasach, gdy wszystkie duże miasta USA notują spadek.

Burmistrz przekonuje, że taktyka podległego mu departamentu policji przynosi rezultaty – przykładem ma być prawie 10% spadek ogólnej przestępczości w porównaniu do podobnego okresu w ubiegłym roku. McCarthy dodaje, że kierunek obrany w walce z gangami również jest dobry, na co podobno pojawiają się pierwsze dowody.

"W miniony weekend odnotowaliśmy o połowę mniej przypadków użycia broni palnej w porównaniu do tego samego weekendu w ubiegłym roku. Był to również najspokojniejszy weekend od lutego br." – przekonuje szef chicagowskiej policji.

Wiele osób twierdzi jednak, że jeden weekend nie może być dowodem na poprawę, zwłaszcza gdy kilka poprzednich uznać należy za jedne z najgorszych w historii. Wielu oficerów policji zaczyna po cichu poddawać w wątpliwość nową strategię w walce z gangami i zastanawiać się nad celowością rozwiązania specjalnej grupy powołanej jeszcze przez Philla Cline`a i rozbudowanej przez Jody Weis`a. Ten ostatni przypomniał zresztą na oddzielnej konferencji prasowej, że właśnie te oddziały były główną przyczyną spadku liczby morderstw w okresie, gdy superintendentem był Cline, a także podczas dwóch lat jego urzędowania na tym stanowisku.

"Nikt nie jest dumny z 450 ofiar śmiertelnych – mówił Jody Weis, który nadzorował prace chicagowskiej policji od 2008 r. do początków 2011 – Ale przed powołaniem tej jednostki było ich ponad 600".

McCarthy, który wymienił Weisa na stanowisku zlikwidował wspomniany oddział i w jego miejsce zwiększył liczbę patroli w najbardziej niebezpiecznych dzielnicach. W ten sposób po raz pierwszy w historii Chicago ma – jak to określił – kompleksową strategię walki z gangami na terenie całego miasta.

Innym elementem nowej strategii jest likwidacja sklepów z alkoholem, w pobliżu których najczęściej przebywają członkowie gangów, a także pustostanów wykorzystywanych do sprzedaży narkotyków.

"Gangi już wkrótce nie znajdą schronienia w Chicago" – powiedział burmistrz.

RJ



'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor