----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

11 lipca 2012

Udostępnij znajomym:

'

Wiemy, że jest niepożądany w naszych lokalnych rzekach i jeziorach, wyskakuje wysoko nad taflę wody, zagraża populacji innych gatunków i ze względu na dużą ilość ości ma niewielkie znaczenie gospodarcze. Wiemy również, że na walkę z nim wydano już setki milionów dolarów i planowane są dalsze, jeszcze większe inwestycje. Coraz więcej naukowców zaczyna się jednak zastanawiać, czy wydatki te są uzasadnione i czy srebrny karp, ze względu na pochodzenie nazywany często azjatyckim, jest faktycznie tak wielkim zagrożeniem. Na razie, bardzo powoli, zdobywa uznanie kolejnych kucharzy i wędkarzy.

Przestraszony wysoko wyskakuje nad wodę, czasami uderzając w przepływającą łódź lub wpadając do środka. To nie jest typowe zachowanie dla tej ryby – robi tak tylko w sytuacji stresu lub zagrożenia. Najczęściej do skoków prowokuje ją dźwięk wysokoobrotowego silnika motorówki lub prąd służący do ogłuszania ryb i ich odławiania.

To, czego nie widzimy, to życie pod wodą i walka o przetrwanie. Naukowcy wykazali, że karp azjatycki jest w stanie dokonać zmian w ekosystemie wypierając inne gatunki ryb. Ku zaskoczeniu wielu z nich na razie jednak w żadnym akwenie jeszcze do tego nie doszło. Do tej pory nikt nie posiadł niezbitego dowodu na to, że przybysz z Azji rzeczywiście zagroził choćby jednemu rodzimemu gatunkowi.

Oznaczać to może, że badania nie były dokładne i opinia wystawiona rybie była zbyt surowa, lub że dotychczasowe działania człowieka opóźniają realizację czarnego scenariusza. Wraz z odkrywaniem nowych faktów dotyczących karpia azjatyckiego zmienia się debata prowadzona w Kongresie na temat likwidacji tego gatunku lub ograniczenia jego występowania.

W stanach Illinois i Mississippi, gdzie karp azjatycki występuje w największych ilościach nie zauważono do tej pory większych zmian w ekosystemie. Przykładem mogą być dwa gatunki ryb – bigmouth buffalo oraz gizzard shad. Pierwszą rybę znaleźć można w sklepach od Alabamy po Minnesotę, gdzie jej odłów jest podstawą utrzymania tysięcy rodzin. Druga ryba to źródło pożywienia dla większych drapieżników wodnych, takich jak szczupak i bass.

Obydwa gatunki, mimo rosnącej obecności w tych samych zbiornikach karpia azjatyckiego, wciąż występują w tych samych ilościach, choć naukowcy zauważyli spadek wagi ciała odławianych ryb. Nie ma jednak dowodów, że odpowiedzialny za to jest karp. Na razie to wyłącznie spekulacje.

 

"Kiedy mamy do czynienia z inwazją obcego organizmu, zwykle widzimy zanikanie lub zmniejszanie się populacji lokalnego gatunku – mówi biolog Jim Garvey z Southern Illinois University w Carbondale – Jak dotąd niczego takiego nie zaobserwowaliśmy. Zastanawiamy się więc, co jest grane..."

Agencje rządowe wydały do tej pory ponad $150 mln na same technologie mające powstrzymać wędrówkę azjatyckiego karpia, głównie w rzekach i kanałach w okolicach Chicago. Pięć stanów domaga się od rządu federalnego na drodze sądowej zamknięcia części z tych kanałów, co kosztowałoby miliony i zajęłoby kilka lat. Nie chce się z tym zgodzić samo Illinois, które uważa, że zamknięcie połączeń z jez. Michigan zrujnowałoby lokalną gospodarkę na równi z azjatyckim karpiem.

Kilkukrotnie sięgano po kontrowersyjne środki i metody. W 2009 r. stanowa agencja DNR (Departament of Natural Resources) zdecydowała sie na dość ryzykowne rozwiązanie. Do chicagowskiego Sanitary&Shipping Canal w kontrolowany sposób wpuszczono 2,000 galonów trującego związku chemicznego o nazwie Rotenon. W ciągu kilku dni miał on zlikwidować na krótkim odcinku rzeki nie tylko pogłowie karpia azjatyckiego, ale również jego nieszkodliwego kuzyna i wiekszość gatunków ryb występujących w tym rejonie.

Wielka akcja okazała się jednak nieporozumieniem.  Po wpuszczeniu trującego związku chemicznego i przeczesaniu akwenu sieciami rybackimi, wśród setek tysięcy ryb znaleziono tylko jednego azjatyckiego karpia. Koszt operacji wyniósł kilka milionów dolarów. Właściwie do tej pory nikt nie jest pewien, czy karp azjatycki przeniknął już do Wielkich Jezior, czy wciąż jest tylko zagrożeniem. Na razie w wodach Michigan nie znaleziono jego śladów, choć w pobliżu barier odkryto DNA tego gatunku.

Dlatego pomyślne wiadomości dotyczące tej ryby cieszą. Być może nie spełni się czarny scenariusz, być może inne gatunki nie wyginą, a lokalne samorządy zaoszczędzą miliony. Do obecności ryby powoli stara się nas przyzwyczajać rząd w Springfield i radni Chicago. Mięso karpia azjatyckiego eksportujemy do Chin, gdzie uznawane jest za przysmak, a na trwającym właśnie Taste of Chicago rozprowadzane są za darmo burgery z karpia azjatyckiego w myśl powiedzenia - nie można zlikwidować, więc trzeba polubić.

Już w ubiegłym roku Stanowy Departament Środowiska Naturalnego wystartował z kampanią mającą na celu poprawę wizerunku tej ryby, co z kolei przyczynić się miało do zwiększenia jej popularności wśród wędkarzy, a tym samym zmniejszenia jej pogłowia w jeziorach i rzekach  środkowego-zachodu.

Władze Illinois mają nadzieję, że przekonanie mieszkańców do kulinarnych właściwości karpa azjatyckiego pomoże w walce z nim. Plan ma nie tylko na celu zmniejszenie jego liczebności, ale przy okazji ma pomóc w walce z głodem.

Najpierw trzeba jednak pokonać kilka przeszkód. Pierwsza i chyba największa to postrzeganie karpia azjatyckiego przez mieszkańców USA. Niewielu ma ochotę na spróbowanie ryby dorastającej do ponad 100 funtów i od lat nazywanej szkodnikiem.

„To dla nas całkowicie nowe wyzwanie – mówi Chris McCloud, rzecznik Illinois Department of Natural Resources – Dlaczego mamy nim użyźniać glebę, jeśli  można spożytkować go w inny sposób? Gdybyśmy tylko potrafili zaakceptować nazwę karp i wszelkie związane z nią skojarzenia, moglibyśmy przekonać wszystkich do wysokiej wartości odżywczej tej ryby”.

Departament zatrudnił w tym celu znanego szefa kuchni z Luizjany, Philippe Parola, który od lat zachęca do spożywania tej ryby i używa nawet innej, wymyślonej przez siebie nazwy – Silverfin.

Karp azjatycki popularny jest w kuchniach wielu krajów, głównie Chin, gdzie serwowany jest nawet w ekskluzywnych restauracjach. W USA jednak nie będzie to łatwe, gdyż Amerykanom ryba ta wciąż kojarzy się źle. Dietetycy i żywieniowcy chwalą inicjatywę Illinois. Uznają oni karpia azjatyckiego za wartościowy pokarm. Przede wszystkim w porównaniu z innymi gatunkami jego mięso ma bardzo niską zawartość rtęci, gdyż nie żywi się innymi rybami, a przy tym bogate jest w kwasy Omega-3.

Znany chicagowski szef kuchni Philip Foss był jednym z pierwszych, którzy serwowali ja wymagającym i zamożnym klientom swej restauracji. Jedną z potraw nazwał „carp-accio”, a składa się ona z mięsa karpia azjatyckiego, ogórka i arbuza. Przyznaje, że największym problemem jest usunięcie niezliczonych ości, ale w formie mielonej mięso to może być dodatkiem do każdej potrawy i zastąpić w przepisach mieloną wołowinę, wieprzowinę, czy drób.

„Zróbcie doskonale smakujący sos do spagetti z owoców morza, a potem zaskoczcie wszystkich po obiedzie mówiąc, że właśnie zjedli karpia azjatyckiego” – namawia szef Foss.

On i inni kucharze przypominają, że zmiana nazwy ryby w celach komercyjnych nie jest niczym nowym. W końcu smakujący wszystkim Sea Bass to nic innego, jak antar patagoński, wyjątkowo brzydki, posiadający wielkie zęby morski stwór, którego przed zmianą nazwy nikt nie jadł i nie chciał nawet oglądać.

Należy też powiedzieć, że "karp azjatycki" to określenie bardzo niedokładne. Można tak bowiem nazwać każdą rybę należącą do rodziny karpiowatych, gdyż większość pochodzi z Azji. Gatunek o którym mowa to popularna w kuchniach reszty świata, pochodząca z Chin tołpyga introdukowana w wodach ponad 70 krajów. Początkowo ceniona ze względu na swoje preferencje pokarmowe – żywiąc się filoplanktonem w naturalny sposób oczyszcza zarośnięte zbiorniki wodne – jednak w miarę rozwoju zaczyna zjadać również zooplankton i małe ryby zagrażając innym gatunkom.

Ryba ta trafiła do rzeki Mississippi ok. 30 lat temu, gdy wydostała się z niewielkich zbiorników na południu kraju, do których została wpuszczona celowo, w ramach programu oczyszczania wód z alg i niepożądanych gatunków ryb. Od tego czasu rozprzestrzeniła się na terenie południa i części środkowego-zachodu. Ze względu na niezwykłą żarłoczność karp azjatycki jest zagrożeniem dla naturalnych ekosystemów wodnych, stąd próby powstrzymania jego wędrówki i ochrona lokalnych wód.

Naukowcy przewidują, iż mierząca do 4 stóp i ważąca nawet 100 funtów ryba w przypadku przedostania się do jeziora Michigan, a tym samym pozostałych Wielkich Jezior, jest w stanie w ciągu kilku lat zagrozić części występujących tu gatunków, a tym samym wielomiliardowym dochodom z przemysłowego i sportowego odłowu ryb w kilku stanach i sąsiadującej z nami Kanadzie.

RJ



'

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor