----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

11 lipca 2012

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...
'

Był kobieciarzem, artystą i hedonistą, ale także gorącym patriotą, człowiekiem honoru i pełnym uwielbienia dla swojego Wodza żołnierzem. Postać barwna, która skończyła tragicznie. Taki właśnie był Bolesław Wieniawa-Długoszowski, który zginął tragicznie 70 lat temu w Nowym Yorku.

Pewnego razu Józef Piłsudski i jego adiutant Wieniawa-Długoszowski postanowili przebyć drogę z siedziby Głównego Inspektoratu Sił Zbrojnych do Belwederu nie samochodem, a pieszym spacerem. Następnego dnia w najmodniejszych warszawskich kawiarniach zadawano sobie pytanie: „co to za starzec szedł wczoraj ulicą razem z Wieniawą?”

Tego typu anegdot w obiegu plotkarskim lat 20. i 30. pojawiło się mnóstwo, a wiele z nich do dziś powraca przy okazji wspomnień o najbarwniejszym oficerze przedwojennego Wojska Polskiego. „Zaczęły się schody!”, miał powiedzieć Wieniawa, gdy postanowił wjechać do hotelu Bristol na swoim rumaku. Kobiety i wódka są nieodłączoną częścią jego wizerunku. Kiedyś we wczesnych godzinach rannych miał powozić dorożką po Warszawie ubrany w czapkę dorożkarza, sam zaś woźnica miał siedzieć z tyłu w czapce swojego „klienta”. Z tego dziwnego powozu rozlegały się pikantne piosenki intonowane przez Długoszowskiego. Takiego Wieniawę chcemy pamiętać.

Na początku mało co zapowiadało, że los odzieje go w ułański mundur. Urodzony 22 lipca 1881 r. w galicyjskiej rodzinie szlacheckiej, w 1900 r. rozpoczął studia medyczne na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, kończąc je z dobrym wynikiem po sześciu latach. Niedługo potem wyjechał na Zachód, do Berlina i Paryża. Studiował sztuki piękne, obracał się wśród artystów, pisał wiersze.

Tuż przed 1914 r. rozpoczął działalność w Związku Strzeleckim, niepodległościowej organizacji, która miała swoje oddziały również we Francji. Właśnie w Paryżu pierwszy raz spotkał Józefa Piłsudskiego – wówczas Komendanta Związku, zasłużonego bojownika z caratem i działacza Polskiej Partii Socjalistycznej. Od dziś uważam się naprawdę za żołnierza, bo nareszcie mam Wodza – miał pisać w liście do brata po tym spotkaniu. Powrócił do Galicji, w momencie rozpoczęcia I wojny światowej wszedł w skład 1 Kompanii Kadrowej (stanowiącej kuźnię kadr późniejszych Legionów i całego obozu piłsudczykowskiego). Po sformowaniu I Brygady zaczął służbę w 1 Pułku Ułanów, gdzie zdobył nie tylko frontowe doświadczenie i szlify oficerskie, ale także kawaleryjską fantazję.

W latach 1918-1920 Bolesław Wieniawa-Długoszowski był adiutantem Józefa Piłsudskiego oraz dowódcą dużych jednostek jazdy polskiej, biorących udział w walkach z bolszewikami (na czele z bitwą warszawską). Pozostał wierny swojemu Wodzowi również wtedy, gdy ten w latach 1923-1926 wycofał się z polityki. Po przewrocie majowym wrócił do aktywnej służby, pełniąc nadal funkcję adiutanta Piłsudskiego i dowódcy dużych zgrupowań kawaleryjskich. W 1931 r. został generałem brygady, a w 1938 r. generałem dywizji – według legendy na swojej ówczesnej wizytówce miał dopisek „były pułkownik”, co miało świadczyć o jego przywiązaniu do tego stopnia i kojarzenia go z nim przez warszawską socjetę. Od 1938 r. był ambasadorem RP w Rzymie.

Po wybuchu II wojny światowej i agresji radzieckiej z 17 września przebywający w Rumunii prezydent Ignacy Mościcki właśnie Długoszowskiego wyznaczył na swojego legalnego następcę na czas wojny. Jednak sytuacja polityczna w tym czasie już się zmieniała i alianci (zwłaszcza Francja) niechętnie widzieli utrzymanie się przy władzy na emigracji obozu piłsudczykowskiego, sceptycznego wobec Zachodu i częściowo skompromitowanego klęską wrześniową. Liderem środowisk na uchodźstwie stawał się gen. Władysław Sikorski, zdecydowany przeciwnik Piłsudskiego. Były adiutant Marszałka był więc odbierany jako zły kandydat na Prezydenta na Uchodźstwie. Wieniawa zrzekł się urzędu, a następcą Mościckiego został Władysław Raczkiewicz.

Długoszowski w 1940 r. przestał pełnić misję dyplomatyczną we Włoszech. Podobnie jak inni piłsudczycy, został odsunięty przez Sikorskiego od bieżącej polityki, nie został też przyjęty do służby wojskowej. Mógł jednak wyjechać do USA, w przeciwieństwie do wielu innych oficerów, kojarzonych z przedwojenną ekipą rządzącą, którzy zostali internowani w północnej Szkocji. W Detroit Wieniawa redagował „Dziennik Polski”. W 1942 r. został nominowany na ambasadora RP na Kubie. Nie objął jednak placówki – 1 lipca wyskoczył z tarasu swojego mieszkania na piątym piętrze budynku przy Riverside Drive 3 w Nowym Yorku. Najprawdopodobniej popełnił samobójstwo czując, że został odsunięty od polityki i wojska. Jak zawsze jednak wersja z targnięciem się na własne życie wzbudza kontrowersje wśród części historyków.

Wielu przepowiadało mu, że nie zginie śmiercią naturalną. Samobójstwo było jakby ukoronowaniem jego gwałtownego życia. Barwnego, pełnego sławy i tragedii...

Tomasz Leszkowicz

 



'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor