----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

25 lipca 2012

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...
'

Horror masakry, w wyniku której zginęło 12 osób, a ponad 50 zostało rannych, jest tak niewyobrażalny, że próby interpretacji w jakichkolwiek racjonalnych kategoriach, całkowicie zawodzą. Stąd publiczne dyskusje podejmowane w następstwie tragedii, koncentrując się na aspekcie nieprzewidywalności lub brutalności przestępczości, bądź to kulturowych lub społecznym nieprzystosowaniu niezrównoważonego umysłu, wywołują u mnie wzruszenie ramion. W historii, która wstrząsnęła nami wszystkimi, jest coś bardziej przerażającego niż zauważa to prasa. Bo jakże nie dostrzec, że James Holmes jest perfekcyjnym produktem współczesnej kultury i wiernym odbiciem obowiązujących standardów edukacyjnych? Nie sposób nie rozpoznać w Holmesie intelektualnie kompetentnego absolwenta elitarnych szkół wyższych i znakomitego studenta specjalistycznych wydziałów medycznych, który z łatwością zgłębił tajniki zarówno neurologii, jak i pirotechniki. Wydaje się, że od osiągnięcia profesjonalnego sukcesu powstrzymał go tylko przypadek.

Priorytet nauk ścisłych i zdolność racjonalnego kojarzenia na wysokim poziomie specjalizacji są przecież od lat pożądanymi kwalifikacjami kandydatów selektywnych kierunków akademickich, nie tylko z ligi bluszczowej. Niemalże od początku nauki w szkole średniej uczniowie są testowani na podstawie zdolności do ścisłego myślenia, a nie równowagi emocjonalnej czy humanistycznej rozległości zainteresowań. Sprawdzianem dojrzałości studenta jest niemal wyłącznie znajomość nauk matematyczno – przyrodniczych. O przyjęciu do elitarnej szkoły decyduje wyśrubowana umiejętność rozwiązywania problemów logistycznych, a nie wrażliwość społeczna lub perspektywa emocjonalna. Jak wiedzą dobrze zorientowani rodzice uczniów ostatnich klas szkoły średniej, nawet najlepszy esej nie zostanie przeczytany przez rekruterów akademickich jeśli uczeń nie zdobędzie wysokiej oceny z nauk ścisłych. Myślę, że nie jestem odosobniona w swym odczuciu głębokiego dyskomfortu, gdy obserwuję wszystkowiedzących omnibusów, osiągających świetne wyniki z każdego przedmiotu, zapowiadających się równie dobrze z literatury, jak i z medycyny. Przystosowane na przetwórstwo zapodawanych informacji umysły takiej młodzieży są niczym innym jak przepisem na tragedię. Taką jak właśnie obserwowaliśmy.

Niewykluczone, że taki właśnie brak informacyjnego porządku zrodził w przypadku Holmesa uzasadnioną agresję. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że żyjemy w kulturze, która promuje nie tylko przemoc, ale etyczny relatywizm. Warto mieć tego świadomość potępiając sprawcę morderstw jako demoniczne uosobienie zła. Zadziwiające jest także to, że do argumentów wiary sięgamy dopiero wtedy, gdy zawodzi wszystko to, czym dotychczas się kierowaliśmy. Tytuły prasowe nawołujące do „powołania się na wiarę” brzmią jak ironiczne zaprzeczenie tych sprzed zaledwie kilku tygodni, kiedy to w kontekście wprowadzonej przez administrację Obamy ustawy aborcyjnej, wolności religijne były niewiele więcej warte niż emblemat przestarzałego ciemnogrodu. Obamowskie cytaty z Pisma Świętego w publicznych oświadczeniach brzmią tak oportunistycznie, jak prezydenckie balansowanie na społecznych emocjach, od definiowania organizacji religijnych zaledwie kilka tygodni temu do politycznego wygrywania żałoby.

Przeraża schizofreniczna niekonsekwencja społeczeństwa, które najpierw wychowuje inteligentnego i błyskotliwego studenta osiągającego wybitne wyniki w nauce, wybiera go jako jednego z sześciu kandydatów do programu studiów doktoranckich z neurobiologii na Uniwersytecie Kolorado w Denver, nagradza stypendium naukowym w wysokości 26 tysięcy dolarów, toleruje rzekomo niewinne odstępstwa od normy, przymyka oczy na ewidentne objawy niezrównoważenia emocjonalnego, w imię, jak podejrzewam, wyższości inteligencji, by po logicznym następstwie rozwijającego się zaburzenia, wyrzucić go poza nawias normalności.

Szybko podchwycona przez prasę amerykańską głównego nurtu etykietka szaleństwa niewiele wyjaśnia. Jest poza tym, mam wrażenie, nieprawdziwa. Nieprzypadkowo dopiero w polskojęzycznych mediach pojawiły się informacje wskazujące na ewidentne symptomy umysłowego niezrównoważenia, które hodujące młodego człowieka instytucje powinny były zauważyć i skierować na właściwe tory. Oto na przykład spostrzeżenie właściciela strzelnicy, który odmówił członkowstwa z racji dziwacznego zachowania i wzbudzającego podejrzenia nagrania na skrzynce głosowej Holmesa. Ponadto, czyż w kontekście wydarzeń z ubiegłego tygodnia nie powinniśmy kwestionować zdolności ewaluacji kandydatów do studiów akademickich przez zarówno rekruterów, jak i nauczycieli? Co więcej, czy nie pora na zmianę kryteriów zarówno oceny kwalifikacji akademickich, jak i profesjonalnych? Ile jeszcze masowych morderstw musi się wydarzyć, by przekonać nas o wyższości etyki nad zdolnością do kojarzenia danych cyfrowych? Najwyższa pora zauważyć, że to nie umiejętność zaliczania kolejnych testów czyni z nas autorytety naukowe czy społeczne, a wrażliwość na drugiego człowieka i zdolność do syntezy.

Zjawisko Jamesa Holmesa nigdy nie rozwija się w społecznej próżni. Jest bowiem tworem zbiorowych wyobrażeń i oczekiwań. Jakkolwiek byłego studenta neurologii trudno byłoby określić mianem socjopaty, to z pewnością uzewnętrzniał on cechy maniakalne i psychotyczne, a bez wątpienia można go nazwać społecznie niedostosowanym. Oceny nadzorujących go profesorów i opiekunów akademickich są niejednoznaczne. W opinii niektórych Holmes był nieprzeciętnie inteligentny, choć zamknięty w sobie i nieśmiały. Inni mieli go za upartego, aroganckiego, a czasami niegrzecznego. Wydaje się, że te przypadkowe zresztą opinie mają niewielkie znaczenie, tak dla ewaluacji charakteru Holmesa, jak i poszukiwania motywu popełnionej przez niego zbrodni. I to nie dlatego, że sylwetka zamachowca jest wieloznaczna i trudna do zrozumienia. Były doktorant został pozostawiony sam sobie, tak jak wszyscy inni. I nikogo nie interesowało zbytnio ani to kim jest, ani to jak sobie radzi. Zarówno studentom, jak i profesorom wystarczyło, że kontynuował staż w prestiżowym laboratorium komputerowym w Salk Institute na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Diego, a wkrótce miał rozpoczął elitarny program na wysoko specjalistycznym kierunku neurologii. Niewykluczone jest, że wybór kierunku świadczył o próbie pokonania własnych demonów, ale odpowiedź na to pozostanie bez odpowiedzi.

Z drugiej strony fakt, że Holmes wysłał do psychiatry z Uniwersytetu Kolorado notatki, w których zawarł dokładne szczegóły planowanego morderstwa, dowodzi, że desperacko poszukiwał pomocy. Notatki, które obejmowały szkice i ilustracje masakry, zostały przesłane do uniwersytetu na osiem dni przed strzelaniną, ale nikt nie otworzył pakunku wcześniej niż w trzy dni po morderstwie. Po tym jak pracujący na uczelni psychiatra otrzymał podejrzaną przesyłkę, władze uniwersytetu wezwały policjantów i agentów FBI. W wyniku śledztwa okazało się, że nie została ona przesłana przez Holmesa. Spowodowało to jednak przeszukiwania poczty przez służby uniwersyteckie, co pozwoliło na odkrycie przesyłki adresowanej do doktora przez Holmesa. Nie jest jasne, czy psychiatra, który zajmował się leczeniem pacjentów uczelni w tak zwanym budynku 500, kontaktował się z Holmesem. Nie znane są także jego dane osobowe. Wyjaśnienia dotyczące przesłanego pakunku, który miał został znaleziony przez policję dopiero po sygnale od uniwersyteckiego psychiatry, są bardzo niejasne, być może z powodu toczącego się śledztwa, być może z powodu bałaganu panującego w systemie komunikacyjnym uniwersytetu, a być może z takich samych powodów dla których nikogo z administracji programu akademickiego nie obchodziły personalne problemy jednego ze studentów. Niespójne fakty i niezborne wyjaśnienia niezbicie ilustrują, że doktorant cierpiał na zaburzenia osobowości, z których zarówno uniwersytet jak i przyjaciele i rodzina niewiele sobie robili. Po skandalu z wykorzystywaniem seksualnym młodzieży przez homoseksualnego trenera ze stanowego uniwersytetu w Pensylwanii żadna to rewelacja. Po raz kolejny otrzymujemy dowody na korupcję przemysłu akademickiego, który z rozwojem intelektualnym od dawna ma niewiele wspólnego.

Otóż szczegóły dotyczące przesłanego notatnika stanowią dodatkową informację wskazującą na problemy Holmesa na Uniwersytecie Kolorado, gdzie w trakcie kilku miesięcy jeden z najzdolniejszych studentów stoczył się do roli mordercy. Jak się podejrzewa, Holmes borykał się z problemami z nauką w ramach programu neurobiologii, na który zapisał się jesienią ubiegłego roku. W dniu 7 czerwca, w kilka godzin po egzaminie ustnym, którego nie zdał, jak informuje KMGH, filia ABC News, Holmes kupił strzelbę, zasilając już poprzedni arsenał posiadanej broni. W trzy dni później wycofał się z programu doktoranckiego, bez żadnych wyjaśnień. Dla specjalistów psychiatrii zachowanie Holmesa powinno stanowić dowód rozwijającej się choroby. Jarząca czupryna przefarbowanych na pomarańczowo i różowo włosów, nieobecny wzrok, na zmianę wytrzeszczone bądź zapadnięte powieki wydają się być same w sobie w sobie argumentem przemawiającym za niepoczytalnością studenta. Rzecz jasna, do końca nie będziemy pewni czy te elementy stylizacji na bohatera emitowanego filmu dowodzą jego szaleństwa, czy też wręcz odwrotnie, wyreżyserowanej pozy obliczonej na uzyskanie niższej kary. Odgrywanie studiowanych przez lata symptomów choroby umysłowej nie powinno nastręczać wiele problemów studentowi neurologii.

Przesłanie notatek do profesora Uniwersytetu Kolorado, na którym studiował, jest nawet dla niewprawnego w rozpoznawaniu symptomów szaleństwa, oznaką psychologicznej izolacji, depresji, czy pewnego rodzaju personalnego upadku, którym mogła Holmesowi wydawać się niemożność ukończenia programu doktoranckiego w Anschutz Medical Campus na Uniwersytecie Kolorado w Aurorze. Nieprzypadkowo matka Holmesa, według Washington Post, wyrażała swe zaniepokojenie izolacją syna i poszukiwała dla niego terapii. Przesłanie notatnika mogło być krzykiem o pomoc lub próbą uprawomocnienia morderstwa. Holmes mógł dążyć do zwrócenia publicznej uwagi na sam fakt rozważania morderstwa, choć niekoniecznie akt zabójstwa, zauważają eksperci. Czy był to manifest zła, czy odwrotnie, próba wytłumaczenia? Fakt, że wkrótce po schwytaniu przez policję Holmes przyznał się do przesłania pakietu z notatkami, co spowodowało ewakuację budynku uniwersytetu i poszukiwania bomby. Podobnie wyznał policji, że zabarykadował apartament przy pomocy materiałów wybuchowych. Wyznania tego typu mogą wprawdzie wskazywać na motywację czynu, ale wydają się generować tyle samo odpowiedzi, co pytań.

Najważniejszym z nich wydaje się być to, jak dobrze zapowiadający się student, który ukończył program bakalaracki z wyróżnieniem na Uniwersytecie Kalifornijskim i uzyskał stypendium z Krajowego Instytutu Zdrowia stał się sprawcą najbardziej śmiertelnej strzelaniny w Kolorado od czasu ataku w Columbine High School w roku 1999. Jeśli prawdziwą okaże się hipoteza, która sugeruje, że motywem morderstwa stało się poczucie życiowej porażki, to musimy być świadomi, że nie jest to ani pierwsza ani ostatnia tragedia tego typu. I że niewiele dzieli nasze własne dzieci od wpadnięcia w sidła sposobu myślenia, według którego zdobycie prestiżowego zawodu uchroni nas od własnych demonów. Tym bardziej, że zarówno szkoły średnie, jak i uczelnie wyższe, z nami rodzicami włącznie, wydają się sterować swych studentów na taki właśnie tor rozwoju.

Za wyjątkiem mandatu za przekroczenie szybkości, Holmes nie miał żadnych doświadczeń z policją w Aurorze. Nie miał również w przeszłości zatargów z policją uczelni kalifornijskiej. Nie zostawił łatwo rozpoznawalnej wiadomości telefonicznej ani filmów wideo, które oferowałyby wgląd w stan świadomości. W rozmowach z prasą sąsiedzi i przyjaciele opisywali go jako młodego człowieka, tak niewidzialnego jak szklanka z wodą i bardziej niewidocznego niż Joker, bohater z filmu „Mroczny Rycerz powstaje” z serii Batmana.

W rzeczywistości ubiegłotygodniowa strzelanina nie była pierwszym morderstwem związanym z filmem o Mrocznym Rycerzu, produkcji „Warner Bros”. W roku 2008 Kim De Gelder w przebraniu Jokera zabił dwoje niemowląt, jedną osobę dorosłą przy użyciu noża, raniąc ponadto 10 niemowląt. Aresztowany przez policję miał również zacytować fragment z filmu. O ile wytwórnia Warner Bros wystosowała oświadczenie, w którym wyraża swe zasmucenie z powodu masowego morderstwa, to jednak nie przestaje produkcji koszulek, kostiumów i zabawek dodających splendoru filmowym bohaterom dokonujących masowych mordów. Portal internetowy Warner Bros pokazuje zdjęcie CEO obok zdjęcia „Bane”, bohatera, który prowadzi atak terrorystyczny na giełdę papierów wartościowych. Mroczni rycerze wydają się być dobrze sprzedającym się biznesem. A o to przecież głównie chodzi, czyż nie tak?

Na podst. „Chicago Tribune”, „The New York Times”, WBEZ, “The Washington Post”, oprac. Ela Zaworski



'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor