----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

25 lipca 2012

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...
'

Tym razem nie będzie o zagrożeniu terrorystycznym, sennych kontrolerach, przepracowanych pilotach, czy polegających wyłącznie na elektronice agentach ochrony. Niebezpieczeństwo, z jakim coraz częściej kojarzone są wielkie porty lotnicze, jest natury medycznej. Jeśli wierzyć epidemiologom, to właśnie stamtąd grozi nam nadejście kolejnej pandemii.

Po zagrożeniu SARS w 2003 r. i wybuchu świńskiej grypy w 2009 r. naukowcy zainteresowali się rolą międzynarodowych lotnisk w rozprzestrzenianiu się zaraźliwych chorób. Najnowsze badanie przeprowadzone przez Department of Civil and Environmental Engineering na sławnej uczelni MIT pokazuje, w jaki sposób niebezpieczna choroba może rozprzestrzenić się w rejonach położonych w pobliżu wielkich lotnisk w ciągu zaledwie kilku dni. Naukowcy postarali się wskazać najbardziej niebezpieczne pod tym względem lotniska w USA.

Największą rolę w rozprzestrzenianiu się teoretycznego wirusa odegrałoby JFK w Nowym Jorku, lotnisko w Honolulu oraz San Francisco. Wiąże się to z ich położeniem względem aglomeracji oraz ruchem pieszym i drogowym na terenie portu i w jego pobliżu.

Naukowcy MIT mają nadzieję, że odpowiednie przygotowanie, a co się z tym wiąże wczesne szczepienia i kwarantanna niewielkich obszarów w pierwszych dniach epidemii mogłyby uratować położone w pobliżu tych lotnisk miasta. To już jednak w dużej mierze zależne jest od lokalnych służb, a te na razie nie zmieniają scenariuszy opracowanych na wypadek pojawienia się groźnego wirusa.

W razie wybuchu pandemii najgroźniejszym lotniskiem staje się JFK w Nowym Jorku. Powodów jest kilka, ale najważniejsze to:

– Lotnisko bezpośrednio graniczy z wielkim miastem, którego mieszkańcy na co dzień korzystają z oferowanych tam lotów.

– JFK jest znaczącym węzłem komunikacyjnym. Większość pasażerów tylko przesiada się tam do innych samolotów. W ciągu jednego dnia startujące z JFK samoloty lądują w większości amerykańskich miast posiadających lotniska i w wielu międzynarodowych portach lotniczych.

W badaniach wzięto pod uwagę nie tylko liczbę połączeń z danego miejsca, ale również czas, jaki pasażerowie spędzają w oczekiwaniu na lot. Niektóre wnioski wskazują, że właśnie czas może okazać się najważniejszy w komputerowej symulacji rozprzestrzeniania się wirusa.

Z drugiej strony naukowcy zwracają uwagę, że wbrew obrazom produkowanym przez Hollywood, osoby korzystające z lotnisk swym zachowaniem mogą złagodzić efekty ewentualnej pandemii światowej.

Warto też przypomnieć, że kojarzenie podróży lotniczych z zaraźliwymi chorobami to wynik artykułów prasowych sprzed lat, które opisywały pracującego w liniach Canadian Air Gaetana Dugasa, uznawanego za pierwszą osobę z chorobą AIDS i nazywany często "pacjentem zero". Dugas był wyjątkowo aktywny seksualnie i prawdopodobnie zaraził setki osób zanim wirus HIV został odpowiednio opisany. Podejrzewa się też, że robił to świadomie.

RJ

'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor