----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

01 sierpnia 2012

Udostępnij znajomym:

'

Dan Cathy, prezydent i CEO sieci restauracyjnej Chick-fil-A, podczas wywiadu udzielonemu Baptist Press dumnie oznajmił, że popiera ideę małżeństwa jako związku mężczyzny i kobiety, a nie dwóch mężczyzn lub dwóch kobiet. Jako zwolennik tradycyjnej rodziny, przyznał się do zarzucanej mu winy. „Popieramy bardzo mocno rodzinę – z znaczeniu biblijnej definicji rodziny”, stwierdził Cathy. „Jesteśmy przedsiębiorstwem w posiadaniu rodziny, prowadzonym przez rodzinę i pozostajemy żonaci ze swoimi pierwszymi żonami. Składamy Bogu dzięki za to”, skomentował. „Zamierzamy kontynuować ten tryb postępowania”, dodał, przyznając, że ta postawa „może nie zyskać popularności wszystkich”. W rzeczy samej.

Poświadczając swą opozycję wobec małżeństw osób tej samej płci, Cathy ściągnął na siebie ataki polityków i rzeczników homoseksualizmu, którzy pospieszyli nie tylko z potępieniem jego postawy, ale z zakazem działalności biznesowej na terenie ich jurysdykcji. Do grona polityków rzucających gromy na Dana Cathy dołączył chicagowski radny, Joe Moreno, który scharakteryzował komentarze restauratora jako bigoteryjne wobec homoseksualizstów dodając, że użyje swego autorytetu w kwestii określenia stref nieruchomości w swym okręgu do zablokowania otwarcia restauracji Chick-fil-A na północnej stronie miasta. Ten raczej mało znaczący chicagowski radny wpadł na pomysł podreperowania swej znikomej popularności zapowiadając, że jeśli Chick-fil-A nie wystąpi z anty-dyskryminacyjnymi regulacjami na piśmie, to restauracja nie otworzy swej nowej lokalizacji w mieście, jak planuje.

W podobnym duchu przemówił burmistrz Rahm Emanuel, który oto w imieniu nas wszystkich oświadczył, że komentarze Cathy „wyrażają brak szacunku wobec naszych sąsiadów i mieszkańców i jeśli ktoś chce być częścią społeczności Chicago, to powinien odzwierciedlać wartości Chicago”. Wyjaśniając powody dla których będzie przeciwny ekspansji Chick-fil-A w Chicago Emanuel dał wyraz swym politycznym motywom: „To co CEO powiedział w kwestii małżeństw gejowskich i par gejowskich nie pokrywa się z moimi poglądami, ale co ważniejsze, nie odzwierciedla poglądów mieszkańców Chicago. Właśnie uchwaliliśmy ustawę w kwestii związków cywilnych i moim celem i moją nadzieją jest uczynienie postępu na drodze do legalizacji małżeństw homoseksualnych. Nie sądzę, że komentarze CEO oddają to, kim jesteśmy jako miasto”, stwierdził autorytatywnie bez pytania kogokolwiek o zdanie.

Nikt chyba nie ma wątpliwości, że nie o dyskryminację homoseksualistów tutaj chodzi. Nie ma znaczenia, że Chick-fil-A wystosowało oświadczenie, w którym stwierdza, że „dąży do tego, by traktować każdą osobę z poszanowaniem, godnością i szacunkiem, bez względu na ich przekonania, rasę, wyznanie, orientację seksualną lub płeć”. Chodzi bowiem nie tyle o walkę z dyskryminacją, a z opozycją wobec dyktatu homoseksualizmu, która sama w sobie, jest już, w opinii lobby gejowskiego, symptomem nienawiści i nietolerancji.

Dan Cathy nie odznacza się nieśmiałością w wyrażaniu swych poglądów dotyczących biblijnej doktryny małżeństwa. W rzeczywistości publicznie oświadczył: „Myślę, że sprowadzamy na siebie sąd Boski, kiedy wygrażamy przeciwko niemu pięściami, mówiąc: Wiemy lepiej od Ciebie co oznacza małżeństwo. Modlę się o miłosierdzie Boga wobec naszego pokolenia, które cechuje taka dumna i arogancka postawa, by mieć czelność próbować ponownie zdefiniować to czym jest małżeństwo”. Jakkolwiek Cathy nie jest katolikiem, to jego postawa z pewnością może być popierana przez hierarchię katolicką.

Ale dla chicagowskich polityków taka chrześcijańska deklaracja poglądów jest nie do przyjęcia. Z tego powodu Chick-fil-A napotyka problemy na drodze do ekspansji w Chicago. Rahm Emanuel dał jasno do zrozumienia, że mieszanie przedsiębiorczości z religią nie jest dobrą inwestycją, bo, jak podsumował panujący nam burmistrz „zbudowanie (nowej) restauracji (Chick-fil-A) w Chicago będzie złą inwestycją, ponieważ będzie ona pusta”.

Chick-fil-A otrzymało już pozwolenie pod rodzaj zabudowy właściwy dla restauracji, ale potrzebuje zgody z Rady Miejskiej na podział ziemi. W mieście, w którym Rada Miejska rzadko wypowiada się przeciwko woli radnego, Chick-fil-A potrzebuje pomocy Moreno. Ten z kolei zapowiedział, że wstrzymanie budowy będzie tak proste jak odmowa wprowadzenia zarządzenia o podział ziemi w miejscu, w którym Chick-fil-A chce budować. Polityk stwierdził, że nie boi się pozwania do sądu. Po pierwsze, wyjaśnia, istnieją dobrze udokumentowane problemy z natężeniem ruchu i korkami w okolicy Logan Square, na które może się powołać w usprawiedliwieniu swej decyzji. Moreno dodał: „Jesteśmy zobowiązani by patrzeć na to, czy przedsiębiorstwa są odpowiedzialnymi podmiotami, a odpowiedzialne oznacza niedyskryminujące”, podsumował polityk. Szkoda tylko, że nie zdaje sobie sprawy z tego, że wypowiadając swe poglądy polityczne sam wykazuje zamierzoną dyskryminację.

Chick-fil-A stało się przedmiotem kontrowersji jeszcze w ubiegłym roku prowokując starcie chrześcijan ze zwolennikami małżeństw osób tej samej płci. Sieć restauracyjna ściągnęła na siebie ataki po tym jak punkt sieciowy w Pensylwanii sponsorował seminarium małżeńskie przeprowadzone przez ponoć otwarcie anty-gejowską grupę. Wskutek tego studenci Uniwersytetu Northwestern zrezygnowali z decyzji sprowadzenia restauracji na teren kampusu.

Jak widać, w kontrowersji wcale nie chodzi o kurczaki, a definitywnie nie o dyskryminację. To walka o światopogląd, w której, o zgrozo, bierze udział skorumpowany światek chicagowskiej polityki z Emanuelem włącznie.

Co gorsza, obecna awantura przybiera formę nietypową dla chicagowskiej Rady Miejskiej walki o stołki, bowiem toczy się o rząd dusz. Cathy informuje, że Chick-fil-A nie jest przedsiębiorstwem chrześcijańskim, jakkolwiek zostało stworzone na biblijnych podstawach. „Wiemy, że może nie zyskać to powszechnej popularności, ale dzięki Bogu, mieszkamy w kraju, gdzie możemy wyznawać swe poglądy i działać na biblijnych zasadach”, stwierdził Cathy.

Politycy są natomiast innego zdania. Zarówno burmistrz Emanuel, jak i radny Moreno wykazują zdecydowaną awersję wobec chrześcijańskiego pojęcia małżeństwa. Moreno deklaruje zresztą, że walka o prawa homoseksualistów stanowi współczesną formę walki o prawa humanitarne. „Małżeństwa osób tej samej płci, związki osób tej samej płci – to walka o prawa obywatelskie naszych czasów. Posiadanie tych dyskryminacyjnych przepisów nie jest czymś na co jesteśmy otwarci... Chcemy odpowiedzialnej przedsiębiorczości”, podsumował nieco mętnie polityk zapominając, że odpowiedzialność jest chyba ostatnim przymiotem, który możnaby przypisać chicagowskiej administracji.

Nikt chyba nie ma wątpliwości, że naprawdę chodzi o głosy gejów, lesbijek i transwestytów, którzy, stanowią coraz silniejsze lobby polityczne i jeszcze niewykorzystaną siłę wyborczą. Wszystkim chodzi jednak o kasę. Oto raport opublikowany na początku miesiąca przez homoseksualne lobby Equality Matters dowodzi, jakoby Chick-fil-A przeznaczyło ponad $3 miliony na rzecz chrześcijańskich grup przeciwnych homoseksualizmowi w latach 2003-2009, a niemal $2 miliony w roku 2010.

Póki co klienci głosują przy pomocy swych portfeli. Fala krytycyzmu ze strony środowisk gejowskich, w tym chicagowskich polityków, z burmistrzem na czele nawołujących do bojkotu i zapowiadających zablokowanie otwarcia nowej restauracji w mieście, wydaje się wywoływać skutek przeciwny do zamierzonego. Były gubernator Arkansas, Mike Huckabee, będący również duszpasterzem baptystycznym, ogłosił środę krajowym dniem uznania wobec postawy reprezentowanej przez Dana Cathy, „Chick-fil-A Appreciation Day”. Oto w środowy poranek zwolennicy Chick-fil-A całymi grupami wypełnili restauracje w śródmieściu Chicago i w Orland Park. W sklepie w Orland Park, pod adresem 15605 S. LaGrange, kolejka wydłużała się jeszcze przed godziną 11. przed południem. W porze południowego posiłku kolejka wychodziła już na zewnątrz restauracji, na parking, a ci, którzy oczekiwali na miejsca parkingowe lub odbiór zamówienia przemykali do okolicznego centrum handlowego lub ulicą LaGrange. W Chicago olbrzymia kolejka oczekujących wydobywała się ze sklepu przy 30 E. Chicago, nieopodal Magnificent Mile. Klienci życzyli właścicielowi sieci restauracyjnej jak największego zarobku wyrażając sprzeciw wobec narzucania im postaw światopoglądowych z którymi się nie zgadzają. Nikt nie może kontrolować tego, w co wierzymy, oświadczali.

Do wsparcia Chick-fil-A wezwał swych zwolenników były senator Pensylwanii, Rick Santorum, który organizował wiele spotkań wyborczych podczas kampanii wyborczej w lokalizacjach sieci. „Pomóż nam walczyć o tradycyjną rodzinę i jednocześnie jeść kurczaki”, sugerował do swych zwolenników na portalu Facebook. W kampanii poparcia Chick-fil-A wzięła udział również Sara Palin przesyłając na Tweeter swe zdjęcie, na którym wraz z mężem pokazuje opakowania z kurczakami i podnosi kciuki w geście aprobaty. Jak na ironię, opakowanie kanapki z kurczaka staje się oto symbolem preferencji światopoglądowych.

Oponenci postawy Cathy planują zorganizowanie konkurencyjnej imprezy pod hasłem „Kiss Mor Chiks” w piątek, zachęcając pary gejowskie do pojawienia się w restauracjach sieci by pocałować swych partnerów, po czym zamieścić sprawozdanie z prowokacji w mediach społecznościowych.

Tak oto Chick-fil-A znalazło się w centrum kontrowersji dotyczącej nie tylko instytucji małżeństwa, ale wolności religijnej i wolnej przedsiębiorczości. To wyzwanie nie ogranicza się, rzecz jasna, do Chicago. Wątpliwości co do swych intencji nie pozostawił również burmistrz Bostonu, Thomas Menino, kiedy stwierdził, że dla Chick-fil-A nie ma miejsca w Bostonie. Dołączył do niego burmistrz Chicago, a w kwestii wypowiedział się również członek rady miejskiej w Filadelfii, James Kenney, który przesłał list to prezydenta sieci, Cathy, sugerując, by CEO „spływał i wziął z sobą nietolerancję”, zapowiadając wprowadzenie rezolucji podczas następnego zebrania rady potępiającej przedsiębiorstwo. Burmistrz San Franciso, Edwin M. Lee przesłał za pośrednictwem Tweetera wiadomość: „najbliższa lokalizacja Chick-fil-A jest o 40 mil od San Franciso i usilnie rekomenduję, by nie próbować podchodzić bliżej”.

W rzeczy samej nie tylko Ameryka staje przed tego typu wyzwaniem. Im bardziej wczytujemy się w informacje prasowe, tym bardziej zdajemy sobie sprawę z tego, że wolność religijna i wolność słowa są wypierane przez orędownictwo na rzecz bezpłciowego małżeństwa. Obrona tradycyjnej i zgodnej z prawami natury definicji małżeństwa jest uznawana obecnie za niemal wyraz nienawiści i określana mianem nietolerancyjnej. Arcybiskup Glasgow, Philip Tartaglia przewiduje nawet, że za 15 lat prawdopodobnie znajdzie się w więzieniu za obronę swych przekonań religijnych. „Podobnie jak pierwsi chrześcijanie byli oskarżani przez pogan o nienawiść jedynie z powodu nieakceptowania nieograniczonej liczby bóstw, tak chrześcijanie w dwudziestym pierwszym wieku są podobnie oskarżani o nienawiść”, wyjaśnia arcybiskup Glasgow.

Co gorsza, poparcie takiej interpretacji małżeństwa, która przetrwała wśród ludzkości przez tysiąclecia jest obecnie traktowane, nie tylko przez polityków chicagowskich, jako nie-amerykańskie, czy nie-chicagowskie. „Urodziłem się i wychowałem się tutaj”, pisze kardynał Francis George w odpowiedzi na komentarze Emanuela, „i moje zrozumienie bycia chicagowianinem nigdy nie obejmowało poddania mojego systemu wartości rządowi do akceptacji. Czy ci wszyscy, których wartości nie zgadzają się z tymi, które wyznaje rząd w danej chwili mają wynieść się z miasta? Czy rada miejska zamierza uformować komitet do spraw działań nie-chicagowian i zażądać od tych z nas, którzy są podejrzani, by stawili się przed nią?, zapytuje ironicznie kardynał. Francis George sugeruje, że musi istnieć sposób by oddać szacunek ludziom o orientacji homoseksualnej bez wykorzystywania prawa cywilnego do podważenia natury małżeństwa. Z pewnością można znaleźć sposób by nie wygrywać nowo utworzonych praw do „małżeństwa” wbrew konstytucyjnie chronionych wolności religijnych wyznań i praktyk, podsumowuje kardynał George.

W międzyczasie na naszych oczach kanapka z kurczakiem nabiera rozmiaru walki o wolności religijne. Na ironię zakrawa jednak to, że w istocie kością niezgody są preferencje seksualne nieznacznej statystycznie mniejszości. Co śmieszniejsze, politycy próbują nam wmówić, że większość społeczeństwa wyznaje oświecone idee poprawności politycznej, jakkolwiek co innego dowodzą kilkakrotnie podejmowane wyniki obywatelskich wyborów i sondaży. Póki co homoseksualizm nie powinien stać się oficjalną religią administracji, przynajmniej nie w kraju, który nadal uważa się za wolny, replikuje kardynał George.

Na koniec, warto zauważyć, że próba ponownego definiowania małżeństwa przez polityków mizdrzących się wpływowemu lobby gejowskiemu, staje się testem wyborczym dla nich samych. Małżeństwo było bowiem i jest tym czym jest.

Oprac. Ela Zaworski



'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor