Według opublikowanych przez biuro burmistrza liczb, Chicago ograniczyło przewidywany na 2013 r. deficyt niemal o 50%. Obecne $396 mln. to wciąż znaczące zadłużenie, jednak w porównaniu z niedawnymi prawie $740 mln. dokonano znaczącego postępu.
Prognozowany na przyszły rok deficyt miasta jest najniższy od 2009 r. Udało się tego dokonać dzięki serii kontrowersyjnych decyzji oraz nieco głębszemu sięgnięciu do kieszeni podatników. Połączenie siedzib głównych policji i straży pożarnej, ograniczenie godzin pracy bibliotek, zwolnienia, obowiązkowe bezpłatne dni wolne, wyższe opłaty za wodę, a także agresywne ściąganie zaległych należności za mandaty – to tylko część wprowadzonych ostatnio zmian, które pozwoliły zmniejszyć zaległości finansowe miasta. Nowa administracja nie zdecydowała się na podniesienie podatków, ale wprowadziła nowe lub wyższe opłaty na produkty, czy usługi, przykładem może być branża hotelarska, czy parkingi w śródmieściu.
"Nie uda się tego dokonać w rok – napisał w oświadczeniu Rahm Emanuel – Mimo, że $396 mln. to znaczące zadłużenie, będziemy kontynuować wprowadzanie trudnych, ale koniecznych zmian w celu ustabilizowania finansowej przyszłości miasta."
Burmistrz zapowiedział, że radni oraz pracownicy miejscy będą w najbliższych miesiącach dyskutować nad sposobami dalszego obniżenia deficytu, a ostateczna wersja budżetu na 2013 r. przedstawiona zostanie przez niego w październiku. Jednocześnie zaapelował do mieszkańców, by w dalszym ciągu zgłaszali propozycje oszczędności oraz podwyższenia dochodu miasta na specjalnie stworzonym do tego celu forum internetowym będącym częścią miejskiego portalu.
Nie wiadomo dokładnie, ile zgłoszonych przez internautów pomysłów do tej pory zrealizowano, wiadomo jednak, że większość z nich odrzucono. Wśród nich między innymi sugerowane sponsorowanie nazw szkół publicznych, legalizację i opodatkowanie marihuany, czy zamontowanie kamery na każdym znaku STOP.
W pierwszych dniach od uruchomienia strony w ubiegłym roku pojawiło się kilkaset wpisów z pomysłami, kilka tysięcy głosów oddanych na niektóre z nich, a także ponad pół tysiąca komentarzy. Zainteresowanie ostatnio nieco osłabło, ale w dalszym ciągu zgłaszane są nowe propozycje. Najczęściej powtarzająca się dotyczy zmniejszenia liczby aldermanów o połowę. Już ponad dziesięć lat temu sugerowały to organizacje pozarządowe, w czasie kampanii wyborczej wspomniał o tym obecny burmistrz. Po objęciu stanowiska przestał jednak o tym mówić wprowadzając w zamian 10% obniżenie budżetu na wydatki radnych.
„Nowy Jork i Los Angeles mają więcej mieszkańców i dają sobie radę z mniejszą radą miasta. Nie ma powodu, by utrzymywać u nas aż 50 takich stanowisk” – napisał jeden z internautów.
„Kiedyś udawaliśmy się do lokalnego aldermana z prośbą o zmianę żarówki, przycięcie gałęzi na drzewie i wykonanie innych czynności w dzielnicy – pisze inna osoba – Obecnie wszystko to zgłasza się pod numer 311. Dlaczego więc nie zmniejszyć liczby radnych do 25 i zaoszczędzić na ich pensjach, wydatkach na biura i obsługę? Posiadanie 50 aldermanów jest zwykłym marnotrawstwem, zwłaszcza, że pracują w niepełnym wymiarze godzin.”
Inni sugerowali zmniejszenie ich obecnych pensji wynoszących ponad $110,000, a także zlikwidowanie indywidualnych budżetów na wydatki, gdzie każdy otrzymuje ponad $73,000 rocznie.
Jeden z pomysłów nawiązuje do czasów burmistrz Jane Byrne. W czasie jej urzędowania pojawił się i szybko, niestety, umarł pomysł organizowania na ulicach wyścigu Chicago Grand Prix.
„Mieszkamy w pięknym mieście, dlaczego nie pokazać go organizując doroczny wyścig? – pyta jeden z internautów – Może oglądałem animowany film Cars2 z moimi dziećmi zbyt wiele razy, ale czemu nie? Miasto by zarobiło, lokalne biznesy, a do tego mielibyśmy dodatkową atrakcje turystyczną.”
Zaproponowano również likwidację ekip usuwających graffiti ze ścian budynków. Zamiast tego ktoś zaproponował wskazanie ścian do pomalowania i korzystanie z talentów „ulicznych malarzy”.
„Chicago jest domem dla najlepszych grafficiarzy w kraju i świecie. Dajmy im miejsce, zalegalizujmy działalność” – sugeruje anonimowy wpis na stronie.
Inny domaga się instalacji kamer na każdym znaku STOP w mieście. Pilnowałyby porządku, zmuszały do zatrzymania się i przy okazji zarabiały wypisując mandaty łamiącym przepisy drogowe. Taki pomysł ma osoba mieszkająca obok skrzyżowania ze znakiem STOP, ignorowanym przez co trzeci samochód.
„Gdyby zamontować kamery na każdym znaku w całym mieście, Chicago zrobiłoby fortunę, nikt nie musiałby tracić pracy, zlikwidowalibyśmy deficyt w krótkim czasie” – pisze pomysłodawca.
Podobnych rozwiązań na stronie jest więcej. Można na nie głosować, dyskutować, a także dopisywać własne. Adres strony – www.chicagobudget.org.
RJ
'